Władysław Serafin, jeden z bohaterów taśm, które wstrząsnęły PSL-em, wiedział, że w jego gabinecie pracuje ukryta kamera. Instalował ją bowiem wraz z współpracownikiem swojej telewizji - pisze "Gazeta Wyborcza".
Serafin twierdzi, że nie nagrywał swojej rozmowy z byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego Władysławem Łukasikiem.
Jednak "GW" powołując się na swoich informatorów, pisze, że były szef kółek rolniczych sam kazał ustawiać kamerę w swoim gabinecie, gdzie spotkał się z Łukasikiem.
Kamera miała była włączona na długo przed wejściem byłego prezesa ARR i zarejestrować, jak Serafin instruuje młodego człowieka, jak ma być ustawiona.
Kim był ów człowiek? - To współpracownik Telewizji Rolniczej. Prezes zwraca się do niego jak do podwładnego. TVR jest nazywana "telewizją Serafina" - mówi "GW" jeden z jej informatorów.
Do mediów trafiła zmontowana wersja nagrania. Nie udało się z niej jednak wyciąć - jak przypomina "GW" - poszlak wskazujących na rolę Serafina. Na filmie widać, jak odsłania obiektyw na początku rozmowy i zasłania po jej zakończeniu.
Rozmowy o nagraniach
"GW" zapytała o nagrania prezesa Telewizji Rolniczej Tomasza Siołka. Ten stwierdził, że nie zlecał takiego materiału, ani nie widział go przed opublikowaniem przez "Puls Biznesu".
Przyznał jednak, że wielokrotnie rozmawiał na temat nagrań z Serafinem. - Jest przecież jednym z właścicieli TVR, często rozmawiamy - stwierdził Siołka.
W poniedziałek, tydzień po ujawnieniu taśm, które wstrząsnęły PSL-em, Serafin ma zorganizować konferencję prasową.
Autor: MAC/fac/k / Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24