"Ze względu na brutalność i motywację". Prokurator chce dożywocia dla byłego policjanta

Sąd Okręgowy w Warszawie
Do zdarzenia doszło w powiecie piaseczyńskim
Źródło: Google Maps

Przed Sądem Okręgowym w Warszawie zakończył się proces Marcina Z., byłego policjanta oskarżonego o brutalne zabójstwo 53-letniego tynkarza. Według śledczych Z. był winien swojej ofierze pieniądze za wykonaną usługę.

We wtorek w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się ostatnia rozprawa i sędzia Maciej Gruszczyński zamknął przewód sądowy.

Wcześniej oskarżony Maciej Z. złożył wyjaśnienia uzupełniające. Stwierdził w nich, że śmierć Marka D. była nieszczęśliwym wypadkiem. Wskazał, że zapłacił tynkarzowi za wykonaną pracę, a ten ponownie zgłosił się po pieniądze. W dniu, w którym doszło do zbrodni, miała miejsce kłótnia zakończona bójką, w wyniku której Marek D. upadł. - Zorientowałem się, że coś jest nie tak. Sprawdziłem jego puls i go nie było. Nie oddychał. Ręce opadały bezwładnie - powiedział Marcin Z. w sądzie.

- Nie wiem, dlaczego potem to zrobiłem. Nie mogę sobie przypomnieć mojego toku rozumowania - wyjaśnił na sali rozpraw. Dodał, że nie ma dnia, aby o tym nie myślał. - Zniszczyłem życie mojej rodzinie, drugiej rodzinie. Cały czas zastanawiam się, jak do tego doszło - dodał oskarżony.

Prokurator: działania oskarżonego celowe i konsekwentne

Następnie strony wygłosiły mowy końcowe. Prokurator Michał Magier podkreślił, że zebrany materiał dowodowy wskazuje, iż nie doszło do zapłaty za wykonane prace przez Marka D., a działania oskarżonego były celowe i konsekwentne. - To oskarżony był nierzetelnym dłużnikiem, a nie pan Marek D. - zaznaczył prokurator.

Jego zdaniem, kluczowa w tej sprawie jest jednak opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej, która wskazuje, że przyczyną zgonu mężczyzny była dekapitacja. Wniósł też o wymierzenie oskarżonemu kary dożywotniego pozbawienia wolności i pozbawienie praw publicznych na 10 lat.

- Niewątpliwie mamy do czynienia ze sprawą wyjątkową, jeśli chodzi o zabójstwo, ze względu na bezprecedensową brutalność i ze względu na motywację sprawcy - powiedział przedstawiciel oskarżycielek posiłkowych. Jak zaznaczył, żaden dowód nie potwierdza tezy, że Marek D. mógł zaatakować oskarżonego.

Obrona twierdzi, że to nieszczęśliwy wypadek

Natomiast obrończyni oskarżonego adwokat Paula Wierzbicka podkreśliła, że Marcin Z. rozliczył się za wykonane prace z Markiem D. Jej zdaniem, oskarżony miał obrażenia wskazujące, że doszło do bójki. A cała sprawa to nieszczęśliwy wypadek, którego Marek Z. żałuje.

Zwróciła także uwagę, że przeprowadzono za krótkie badania psychologiczne oraz nie było obserwacji psychiatrycznej. Jednocześnie wniosła o zmianę kwalifikacji czynu na bójkę ze skutkiem śmiertelnym i znieważenie zwłok oraz o wymierzenie łagodnej kary. Wskazała też, że oskarżony działał w afekcie i nie pamięta pobudek, którymi się kierował.

- Przepraszam rodzinę ofiary za to, co zrobiłem (....). Nie potrafię tego wytłumaczyć - powiedział na końcu oskarżony.

Wyrok w tej sprawie ma zapaść 14 maja.

Zbrodnia na placu budowy

Do zbrodni doszło na początku czerwca ubiegłego roku. Wieczorem 53-letni Marek D. pojechał pod Warszawę na spotkanie z klientem, który miał być mu winien pieniądze za roboty tynkarskie. Gdy na miejsce przyjechali funkcjonariusze, w niewykończonym domu odnaleźli folię, którą przykryto rozczłonkowane zwłoki 53-latka. W sprawie zatrzymano 45-letniego emerytowanego policjanta - Marka Z. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Wołominie. Mężczyzna został aresztowany i oskarżony o zabójstwo. Z ustaleń śledczych wynika, że miał zabić, gdyż chciał uniknąć zapłacenia faktur.

Czytaj także: