Ewa Kopacz poinformowała, że nie przyjmie sprawozdania prokuratora generalnego za 2014 r. Nie oznacza to jednak odwołania Andrzeja Seremeta ze stanowiska. O tym bowiem musi zadecydować Sejm. Skomplikowaną procedurę wyjaśnił w rozmowie z TVN24 Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny.
W środę premier Ewa Kopacz ogłosiła, że nie przyjmie sprawozdania prokuratora generalnego za 2014 r. Nie oznacza to jednak, że Andrzej Seremet będzie musiał pożegnać się ze stanowiskiem.
Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny, przypomniał w rozmowie z TVN24, że sprawozdania Seremeta dotyczącego 2012 r. nie zaakceptował w 2013 r. ówczesny premier Donald Tusk.
Jak więc tłumaczy Ćwiąkalski, sama taka decyzja nie musi automatycznie oznaczać wyciągnięcia konsekwencji wobec prokuratura generalnego. Podkreśla jednak, że w każdym wypadku stanowi to wyrażenie wotum nieufności dla pracy prokuratury.
Po odrzuceniu sprawozdania, premier może wystąpić do Sejmu o odwołanie prokuratora generalnego. W 2013 r. Donald Tusk nie zdecydował się na taki krok. Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska zapowiedziała w środę, że tym razem taki wniosek będzie.
- Jeżeli premier występuje do Sejmu o odwołanie prokuratora generalnego, wtedy głosowanie odbywa się przy obecności co najmniej połowy liczby posłów i musi być uzyskana większość 2/3 - tłumaczy Ćwiąkalski.
- Po drodze premier, występując do Sejmu o odwołanie, musi się zwrócić do Krajowej Rady Prokuratury, która zajmuje w tej sprawie stanowisko. Krajowa Rada Prokuratury ma dwa miesiące na wydanie opinii - dodaje.
Autor: kg\mtom / Źródło: tvn24