Podczas piątkowej dyskusji nad zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej wszystkie oczy skierowane był na Kaję Godek, która prezentowała stanowisko autorów projektu. Godek jest pełnomocnikiem Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji" i sama ma syna z zespołem Downa. O tym, że jej dziecko obarczone jest wadą genetyczną, dowiedziała się będąc w ciąży. Nie zgodziła się jednak na aborcję.
W piątek Sejm w pierwszym czytaniu odrzucił obywatelski projekt zaostrzający ustawę antyaborcyjną. Jego autorzy chcieli wprowadzenia zakazu tzw. aborcji eugenicznej - gdy występuje duże prawdopodobieństwo upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby. Głosowanie poprzedziła burzliwa dyskusja.
Jednym z najmocniejszych głosów podczas debaty był ten należący do Kai Godek, która ze spokojem i przekonaniem prezentowała swoją argumentację dotyczącą projektu.
Zdolności oratorskich mógł jej pozazdrościć niejeden z posłów znajdujących się na sejmowej sali. Gdy Armand Ryfiński z Ruchu Palikota zaczął ją atakować, odpowiedziała: - Widzę, że poseł Ryfiński nie ma argumentów, kolejny dzień z rzędu obraża nas, obraża tych ludzi, którzy te podpisy zbierali, mówi o podłości. Dla mnie podłością jest nieprzyznawanie prawa do życia chorym dzieciom. Pan się urodził bez zespołu Downa przypadkiem - to nigdy nie jest tak, że to jest nasza zasługa. I pan, który nie ma zespołu Downa, odmawia prawa do życia dzieciom z zespołem Downa - powiedziała.
Gdy zakończyła przemowę, posłowie Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski wstali z foteli i zaczęli klaskać. Z kolei Ruch Palikota w kuluarach powiedział dziennikarzom, że pozwie Godek za jej "bezpodstawne oskarżenia o zabijanie dzieci".
"Chyba łyknęłam tę propagandę"
Godek będąc w ciąży dowiedziała się, że jej dziecko jest obarczone wadą genetyczną. Nie zgodziła się jednak na aborcję. Od tamtego momentu krytykuje lekarzy, którzy - jak mówi - chcą zabić dziecko tylko dlatego, że jest chore. - (...) Przez długi czas byłam przekonana, że Polska jest krajem, gdzie aborcji się nie wykonuje. Chyba łyknęłam tę propagandę, że mamy bardzo restrykcyjne prawo i wraz z Irlandią jesteśmy na mapie Europy "pro-liferską" zieloną wyspą. Na własnej skórze miałam przekonać się, że to błędne wyobrażenie. Gdy byłam w pierwszej ciąży, u mojego synka stwierdzono zespół Downa i dosłownie na tym samym oddechu zaproponowano mi "rozwiązanie" w postaci aborcji. To był dla mnie podwójny szok. Raz - że musiałam się zmierzyć z niepomyślną diagnozą, dwa - że ktoś jest gotowy moje dziecko zabić i że to legalne - opowiada w rozmowie z portalem wiara.pl.
"Nie wyobrażam sobie życia bez niego"
Godek po narodzinach chorego na zespół Downa syna zaangażowała się w działalność Fundacji "Pro - prawo do życia", z której ramienia została pełnomocnikiem Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji".
Jej syn Wojtek ma dziś cztery lata. Podkreśla, że to dziecko, jak każde inne. - Nie wyobrażam sobie życia bez niego. (...) My naprawdę jesteśmy szczęśliwi i nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby nam to szczęście odebrać - mówiła w rozmowie z tygodnikiem "Niedziela". A w wywiadzie dla katolickiego magazynu "Idziemy" podkreśliła: - Chore dziecko, na przykład z zespołem Downa, nadal jest dzieckiem. I jest podobne do rodziców. Kiedy urodziłam Wojtka, to podobieństwo było dla mnie uderzające. Syn jest bardzo pomysłowy, ma poczucie humoru.
"Nie chodzi o to, żeby dzieci zabijać"
Godek opowiada, że gdy po raz drugi zaszła w ciążę, nie chciała zgodzić się na badania prenatalne, co wywołało zdziwienie lekarzy. - Nie chciałam testu przesiewowego, ponieważ ten test nie daje odpowiedzi na pytanie, czy dziecko jest zdrowe - to czysta statystyka. Jedynym badaniem, które dałoby odpowiedź, było badanie inwazyjne. To ryzykowne, bo można potem stracić ciążę. Pomyślałam wtedy, że chciałabym mieć dziecko zdrowe, ale jeśli będzie chore, to nie będzie to dla mnie nowa rzeczywistość. Nasza córka jest zdrowa - wyjaśnia w rozmowie z magazynem "Idziemy". I dodaje, że jest pewna grupa lekarzy, którzy są "bardzo zniszczeni mentalnością proaborcyjną".
- Powiedziano im, że przerywanie ciąży - bo nie mówi się, że to jest zabijanie dziecka - to część ich specjalizacji. Podczas wizyty w ramach prowadzenia ciąży lekarz często mówi: "Trzeba będzie sprawdzić, czy nie ma zespołu Downa. To sugestia, że zespół Downa to koniec świata. A to mit. To okoliczność życiowa, z którą sobie trzeba poradzić i w której trzeba rodzinę wesprzeć. O to chodzi, a nie o to, żeby dzieci zabijać - kontynuuje w rozmowie z "Idziemy".
Polityczna przyszłość?
Tuż po wystąpieniu Godek w Sejmie na Facebooku powstał jej fanpage - w trzy dni zdobył 1200 fanów.
Po wystąpieniu natychmiast pojawiło się też pytanie, która z partii politycznych zaproponuje jej współpracę. Szybko na to pytanie odpowiedział Przemysław Wipler, do niedawna poseł PiS, dzisiaj niezrzeszony. Na Twitterze przekazał, że Godek przemawiała już na konwencji założycielskiej jego Fundacji Republikanie.
Autor: nsz / Źródło: tvn24.pl, "Idziemy", "Niedziela", wiara.pl