Zgodę na objęcie stanowiska premiera Janusz Kaczmarek podpisał już w niedzielę - ustalił portal tvn24.pl. Tymczasem w poniedziałek rano oświadczył publicznie, że politycy LiS nie złożyli mu w ogóle takiej propozycji.
Do wniosku o konstruktywne wotum nieufności, które w poniedziałek po południu złożył w Sejmie w imieniu LiS - Roman Giertych dołączone zostało oświadczenie Janusza Kaczmarka. Jako kandydat na premiera musiał złożyć pisemne oświadczenie, że zgadza się na objęcie tej funkcji. Dokument, do którego dotarł portal tvn24.pl sygnowany jest datą - 12 sierpnia (niedziela).
W poniedziałek rano w TOK FM, Kaczmarek na pytanie, czy otrzymał propozycję bycia kandydatem LiS na premiera odpowiedział: - Tak, słyszałem to już od wielu dziennikarzy, którzy mi o tym mówili i podchodzę do tego na razie w sposób bardzo spokojny. Takiej propozycji (od przedstawicieli Ligi i Samoobrony - red. ) jeszcze nie było, aczkolwiek nie ukrywam, że z telefonem wsparcia dzwonił do mnie Roman Giertych.
W zaparte szedł także wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk. Kilka godzin później w TVN24 stwierdził, że LiS ma dwóch kandydatów na premiera, mimo że podpisy wśród posłów były zbierane wyłącznie pod wnioskiem, w którym figurowało nazwisko Janusza Kaczmarka.
W poniedziałek po południu Kaczmarek ponownie zabrał głos w sprawie. W rozmowie z PAP stwierdził, że zgodzi się objąć stanowisko premiera, jeśli Sejm poprze konstruktywne wotum nieufności złożone przez LiS. Dodał, że podjął taką decyzję po konsultacji z liderami obu partii i „przemyśleniu sytuacji”.
Z rozmową z Ziobrą było inaczej? Janusz Kaczmarek w niejasny sposób wypowiadał się także w sprawie rozmowy, jaką odbył z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro tuż po samobójstwie Barbary Blidy. W wywiadzie dla poniedziałkowego „Newsweeka” były szef MSWiA mówił, że w dniu w którym doszło do tragedii, dzwonił do niego rano Ziobro. Miał mu powiedzieć: "Janusz ratuj, przecież wiesz, jak my tam mieliśmy krucho dowodowo".
Tymczasem w poniedziałek w TOK FM były szef MSWiA inaczej przedstawił już owe zdarzenie.
Łukasz Grass z TVN24: Cytuję rozmowę Ziobro-Kaczmarek, minister Ziobro miał powiedzieć panu takie słowa: "Janusz pomóż, mieliśmy za mało dowodów, a wkroczyliśmy do Blidy". Co pan wtedy zrobił?
Kaczmarek: Mówi pan o ten rozmowie rannej?
Grass: Tak, to była ranna rozmowa. O tej rozmowie, po samobójstwie Blidy, kiedy pan Ziobro do pana zadzwonił.
Kaczmarek: Powiedziałem po prostu tymi słowy, że należy się przygotować do sfery medialnej i podkreślać jedną rzecz - co innego to sfera dowodów, a co innego to sfera związana z tym, że ktoś popełnił samobójstwo. Grass: Skoro minister Ziobro otwarcie panu powiedział, że nie mieli wystarczających dowodów, to dlaczego pan nie powiedział... Kaczmarek: Nie, to w mojej ocenie brak było dowodów. Miałem okazję być na spotkaniu, gdzie mówiono o tej sprawie i wyraziłem swój pogląd, jako szef MSWiA. Ale ocenia ministra Ziobro była odmienna, w jego ocenie były dowody.
Mimo wielokrotnych prób nie udało nam się skontaktować z Kaczmarkiem.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP