W ciągu niecałego tygodnia sformułowanie “polskie obozy śmierci” było wpisywane w internecie kilkadziesiąt milionów razy, użyte zostało w setkach artykułów na całym świecie, a nawet stało się tytułem artykułu w jednym z najbardziej wpływowych dzienników - “The Washington Post”. W dużej mierze na jego popularność wpływ mieli... Polacy.
Do soboty temat “polskich obozów śmierci” właściwie nie istniał. Wprawdzie już w piątek depeszę o nowelizacji ustawy o IPN przygotowała m.in. agencja prasowa Associated Press, a jej tekst przedrukowały liczne redakcje na świecie, ale nie wywołała ona kontrowersji i gorącej dyskusji w internecie. Publikacje skupiały się głównie na samym sformułowaniu, tłumaczyły kontekst przegłosowanej ustawy i stanowisko Polski.
Krótka cisza przed burzą
Pierwszy artykuł opublikowany na ten temat na stronie internetowej “The Washington Post” miał zaledwie trzy komentarze. Dwa dni później kolejny, opisujący już spór Polski i Izraela o ustawę o IPN, miał tych komentarzy prawie 1800. Również dyskusja w mediach społecznościowych była już w tym czasie niezwykle gorąca.
Wszystko zaczęło się od wpisu izraelskiego parlamentarzysty Yaira Lapida, który w sobotę tuż po godzinie 12 zamieścił na Twitterze wpis: “Całkowicie potępiam nowe polskie prawo, które próbuje zaprzeczyć polskiemu współudziałowi w Holokauście. Został wymyślony w Niemczech, ale setki tysięcy Żydów zostało zamordowanych bez spotkania z niemieckim żołnierzem. Były polskie obozy śmierci i żadne prawo nie może tego zmienić".
Napisany po angielsku tweet w ciągu trzech dni podało dalej ponad 700 osób, polubiło prawie 1700, a kolejne tysiące omawiały go i komentowały. Lapid zamieścił podobny wpis po hebrajsku, jednak bez ostatniego zdania o “polskich obozach”. Zasięg tego wpisu był dużo mniejszy (36 podań dalej, około 500 polubień). Wkrótce pojawiać się zaczęły kolejne wpisy po angielsku, w których autorzy odnosili się do polskiej ustawy i wykorzystywali frazę “polskie obozy śmierci” bądź tak samo brzmiący hasztag. Dzielili się artykułami z izraelskich i amerykańskich mediów, a nawet specjalnymi memami, pokazującymi Polaków jako współwinnych Holokaustu.
23 miliony odsłon, 9,1 tweeta na minutę
W weekend artykułem, który wywołał najwięcej interakcji na Facebooku, był tekst opublikowany w konserwatywnym serwisie internetowym Daily Wire zatytułowany “Polska podjęła kroki, by zakazać odniesień do 'polskich obozów śmierci' z okresu Holokaustu” (“Poland Moves To Ban References To Holocaust-Era 'Polish Death Camps”).
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps
Polish death camps— Lahav Harkov (@LahavHarkov) 27 stycznia 2018
Według analizy portalu Polityka w Sieci tylko 27 stycznia zasięg tematu “polskie obozy śmierci” (hasztagi, całe frazy) wyniósł minimum 23 miliony osób na całym świecie. W trakcie najbardziej intensywnych dyskusji o temacie w serwisie Twitter pojawiało się 9,1 tweeta na minutę.
Do zasięgów przyczyniali się jednak nie tylko izraelscy influencerzy (m.in. politycy, dziennikarze) czy zagraniczne media, ale także polscy użytkownicy internetu (przede wszystkim Twittera), którzy w swoich wpisach wykorzystywali to sformułowanie - krytykując je, ale jednocześnie posyłając dalej w świat.
Wiceminister Jaki z najpopularniejszym wpisie o #polishdeathcamps
Analiza najpopularniejszych w tym okresie tweetów pokazuje, że w weekend, w którym trwała intensywna dyskusja na ten temat, polskim wpisem z hashtagiem #Polishdeathcamps, który miał największy potencjalny zasięg, był tweet Patryka Jakiego z 28 stycznia:
-Piszą: #polishdeathcamps od ponad 20 lat. I zaczęło się tradycyjne „wina PiS-u”.
-W ustawie jest odwołanie do decyzji ramowej UE o „kłamstwie oświęcimskim”, ale oczywiście wszędzie może być to prawo-tylko w Polsce nie.
-Ustawa znana od 1,5 roku. Rządowa -szeroko konsultowana pic.twitter.com/eIIka8RFEG— Patryk Jaki (@PatrykJaki) 28 stycznia 2018
Jest to nadal jeden z najpopularniejszych wpisów na ten temat. Inne popularne wpisy z tym hasztagiem w trakcie weekendu były zarówno autorstwa zwykłych użytkowników serwisu (@ISzafranska), ale i mediów czy analityków (@Bart_Wielinski oraz @Polityka_wSieci - profil publikował informację o zasięgach tematu). Warto przy tym zwrócić uwagę, że najpopularniejsze polskie wpisy z hasztagiem #Polishdeathcamps były publikowane w języku polskim i mimo że były krytyczne wobec sformułowania, nie były dobrym źródłem informacji dla obcokrajowców. Wprowadzały natomiast hasztag do światowych trendów.
Największe zainteresowanie w Polsce i Izraelu
Od piątku 26 stycznia hasło “Polish death camps” było także intensywnie sprawdzane w wyszukiwarce Google, ale intensywność ta była zauważalna właściwie tylko w Polsce. Drugim krajem z najwyższym zainteresowaniem był Izrael. Gdy jednak przyjrzeć się proporcjom, było to jak 100:17. Sytuacji nie zmienia nawet połączenie wyszukiwań hasła po angielsku i w języku narodowym (np. hebrajskim). Zainteresowanie w Polsce jest dominujące (płaska linia przy USA czy Niemczech nie świadczy o tym, że hasło w ogóle nie było sprawdzane, a jedynie, że było wyszukiwane niewspółmiernie rzadziej niż w Polsce).
Nie jest to jednak trend, który pojawił się dopiero w ten weekend. Dzięki udostępnionemu przez firmę Google narzędziu Trends można dowiedzieć się, jaką popularnością cieszy się wyszukiwanie wybranych haseł od 2004 roku. W przypadku zapytania “obozy śmierci” w języku angielskim widać, że z roku na rok zainteresowanie uzyskaniem informacji na ten temat systematycznie spada (podobnie w przypadku “obozów koncentracyjnych”), ale od wielu lat dominują wyszukiwania historycznie poprawne, czyli z przymiotnikiem “nazistowskie” (“Nazi death camps”). Mimo że dane za styczeń tego roku są jeszcze niepełne, wykresy wskazują, że od 2004 roku był tylko jeden miesiąc, gdy hasło “obozy śmierci” po angielsku było wyszukiwane intensywniej z przymiotnikiem “polskie” niż “nazistowskie” czy “niemieckie” - w maju 2012 roku, gdy Barack Obama użył go podczas uroczystości pośmiertnego uhonorowania Jana Karskiego Prezydenckim Medalem Wolności.
Gdy jednak bliżej przyjrzeć się tym danym, można zauważyć, że większość wyszukiwań hasła “polskie obozy śmierci” zarówno w maju 2012 roku, jak i w całym okresie od 2004 roku do dziś miała miejsce w Polsce. W obydwóch okresach drugim krajem z najwyższym odsetkiem wyszukiwań hasła była Irlandia. Z perspektywy wyszukiwarki Google wydaje się, że problem „polskich obozów śmierci” właściwie jest na świecie niezauważalny, a większość przeglądarki posługuje się przede wszystkim poprawnymi historycznie sformułowaniami.
#Germandeathcamps dużo mniej popularny
Już w sobotę 27 stycznia użytkownicy internetowych dyskusji próbowali w dyskusjach o obozach zamiast przymiotnika “polskie” wprowadzać “niemieckie”. Pojawił się hasztag #Germandeathcamps. Część polskich internautów starała się umieszczać swoje wpisy po polsku i po angielsku właśnie z tym określeniem. Kiedy jednak #Polishdeathcamps miało zasięg ponad 23 milionów osób, #Germandeathcamps 27 stycznia udało się dotrzeć jedynie do około miliona osób. Hasztagu używali przede wszystkim użytkownicy z małym potencjałem zasięgowym, nie używali go politycy czy inne profile z potencjalnie największym zasięgiem międzynarodowym (np. prezydent, premier).
Trend odwrócił się dzień później. Hashtag #Germandeathcamps właściwie wyparł z mediów społecznościowych #Polishdeathcamps, tyle tylko, że od niedzieli dyskusja prowadzona była już właściwie wyłącznie w Polsce. Temat zaczął znikać ze światowych mediów, a w mediach społecznościowych stał się zagadnieniem i aktywnościami lokalnymi. Jak wynika z analizy Polityki w Sieci, mimo że pojawiła się bardzo duża liczba kont wykorzystujących hasztag #Germandeathcamps, 28 stycznia nie wygenerowano zasięgu nawet na poziomie około 5 milionów osób – i tego dnia wpisy zamieszczane były przez tzw. konta niskiej wartości, czyli bez potencjału dużych wpływów w sieci, obserwowane przez niewielką liczbę osób lub mało popularne profile, zazwyczaj bez szans do przebicia się do użytkowników poza Polską. Podobnie było w kolejnych dniach. Ponadto najpopularniejsze tweety, wykorzystujące ten hasztag, zostały napisane po polsku, miały zatem niewielki potencjał do edukowania społeczności międzynarodowej i narzucania polskiej agendy w dyskusji.
"German death camps" głównie w polskim internecie
Wyszukiwarka Google potwierdza lokalność działań. Wraz z intensyfikacją wypowiedzi polityków i wpisów internautów o tym, że obozy były niemieckie, nie polskie, w ostatnich dniach zwiększała się intensywność wyszukiwań dla tych pierwszych, ale właśnie głównie w Polsce. Choć wydawałoby się, że kampania nagłaśniająca hasło “German death camps” miała na celu edukowanie obcokrajowców, w wyszukiwarce wyraźnie widać, że hasła szukali przede wszystkim mieszkańcy Polski, a następnie - przy bardzo niskim odsetku wyszukiwań - Irlandii i Wielkiej Brytanii, czyli krajów z dużą liczbą polskich imigrantów. Wśród ośmiu państw, w których najintensywniej szukano hasła “German death camps” nie ma Izraela.
Autor: Beata Biel, Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24