Oprócz tak zwanego rejestru ciąż w Systemie Informacji Medycznej mają być również rejestrowane informacje o wkładkach domacicznych, czyli tak zwanych spiralach - poinformował w mediach społecznościowych poseł Lewicy Marek Rutka. Dodał, że taka antykoncepcja jest traktowana jak implant i dostęp do takiej informacji po wprowadzeniu planowanych, jak twierdzi, zmian będą mieli urzędnicy Ministerstwa Zdrowia. Resort zaprzecza tym informacjom.
Poseł Lewicy Marek Rutka zamieścił w mediach społecznościowych informację, że w Systemie Informacji Medycznej mają znajdować się informacje o antykoncepcyjnych wkładkach domacicznych, czyli tak zwanych spiralach. Dodał, że "taka antykoncepcja traktowana jest jak implant i będzie o niej wiedział każdy lekarz, ale też urzędnicy Ministerstwa Zdrowia". Tego typu antykoncepcja, umieszczana wewnątrz macicy, działa przez kilka lat.
W projekcie rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie w sprawie szczegółowego zakresu danych zdarzenia medycznego przetwarzanego w systemie informacji oraz sposobu i terminów przekazywania tych danych do Systemu Informacji Medycznej jest zapis o informacji o "wyrobach medycznych zaimplantowanych u usługobiorcy".
Ministerstwo zaprzecza
Zadaliśmy pytanie Ministerstwu Zdrowia w sprawie informacji, o których pisał poseł. "Nieprawdą jest, iż informacje o wkładkach antykoncepcyjnych będą znajdowały się w SIM" - napisał przedstawiciel Biura Komunikacji MZ.
"Nieprawdą jest także, że jakikolwiek urzędnik będzie miał dostęp do informacji o stanie zdrowia pacjenta. Dostęp ma tylko lekarz i osoba upoważniona przez pacjenta" - dodał.
Rejestr ciąż i Polski Instytut Rodziny i Demografii
O planowanym utworzeniu tak zwanego "rejestru ciąż" poinformował w ubiegłym tygodniu senator Krzysztof Brejza. "Od 1 stycznia wszelkie podmioty lecznicze będą wprowadzać do Systemu Informacji Medycznej informacje o pacjentkach z ciążami" - napisał w mediach społecznościowych. Chodzi o projekt nowelizacji rozporządzenia ministra zdrowia.
W środę rządowe Centrum e-Zdrowie wydało oświadczenie w tej sprawie. Czytamy w nim, że "konieczność raportowania i pozyskania informacji o ciąży jest podyktowana względami medycznymi". "Ponadto wykorzystanie informacji o ciąży jest niezbędne do weryfikacji uprawnień dodatkowych, jak np. uprawnień ciężarnych do otrzymania bezpłatnych leków lub prawa dostępu do świadczeń poza kolejnością" - dodało Centrum e-Zdrowie.
Posłowie PiS złożyli na początku listopada w Sejmie projekt ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii. Projektodawcą jest między innymi poseł Bartłomiej Wróblewski, który był współautorem wniosku do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zaostrzenia prawa antyaborcyjnego. Dla opozycji to sygnał ostrzegawczy. - Nie ma żadnego powodu, żeby jakikolwiek szef instytutu wchodził z butami do domów polskich rodzin i próbował wchodzić też w śledztwa i na sprawy sądowe - ocenił Miłosz Motyka z PSL. Wątpliwości opozycji budzą też inne zadania instytutu.
Do najważniejszych z nich zaliczono m.in. gromadzenie, opracowywanie i udostępnianie organom władzy publicznej informacji o zjawiskach i procesach demograficznych, społecznych i kulturowych w Polsce, a także przygotowywanie analiz, ekspertyz i studiów prognostycznych oraz organizowanie i prowadzenie badań naukowych. Dodatkowo: opiniowanie projektów ustaw i rozporządzeń pod względem ich wpływu na sytuację rodzin, dzietność oraz inne procesy demograficzne.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock