Myślę, że środowisko sędziów Solidarności w czasach stanu wojennego nie potępiłoby sędziego Józefa Iwulskiego - ocenił były pierwszy prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz, który zeznawał jako świadek przed nieuznawaną przez SN Izbą Dyscyplinarną. Rozpoznawała ona wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu prezesowi Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Józefowi Iwulskiemu. Ogłoszenie decyzji w tej sprawie zostało zapowiedziane na piątek.
W czwartek nieuznawana przez Sąd Najwyższy Izba Dyscyplinarna, która w ocenie wielu prawników, sędziów i konstytucjonalistów nie jest sądem w rozumieniu prawa, kontynuowała rozpoczęte w styczniu posiedzenie w sprawie uchylenia immunitetu prezesowi Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN Józefowi Iwulskiemu. Prokuratorzy IPN zamierzają postawić mu zarzut bezprawnego skazania w stanie wojennym 21-letniego robotnika za kolportowanie ulotek wymierzonych we władze PRL. Poprzednie posiedzenie izby odbyło się 17 maja.
W czwartek w Izbie zeznawał były pierwszy prezes Sądu Najwyższego profesor Adam Strzembosz. Wcześniej, jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia, ocenił, że sprawa sędziego Iwulskiego powinna się odbywać gdzie indziej, nie w Izbie Dyscyplinarnej. Wyraził przy tym wątpliwość, czy w tej sprawie jest cokolwiek do rozpoznawania.
Strzembosz mówił o trudnej sytuacji sędziów podczas stanu wojennego
Na świadka w tej sprawie pierwszy prezes SN w latach 1990-1998 został wezwany na wniosek obrońców. Strzembosz przez ponad dwie godziny przedstawiał tło historyczne, opisywał też okoliczności, w których orzekali sędziowie w stanie wojennym i strategie, które stosowali, żeby minimalizować konsekwencje wobec oskarżonych.
Strzembosz wskazał, że podczas stanu wojennego sędziowie stanęli przed niezwykle trudnymi dylematami moralnymi. Mówił, że delegacja sędziów zwróciła się o radę do jednego z arcybiskupów, który poradził, aby orzekali tak długo, na ile im pozwoli sumienie. - Chodziło o to, żeby sędziowie tak długo, jak mogą to robić (orzekać - red.), nie naruszając elementarnych norm, powinni zostać w wymiarze sprawiedliwości - dodał.
Strzembosz: środowisko sędziów w tamtych czasach nie potępiłoby Iwulskiego
Strzembosz wskazywał, że wśród strategii minimalizacji konsekwencji dla oskarżonych, które stosowali w stanie wojennym sędziowie, było przedłużanie postępowania. Podkreślił przy tym, że od wyroków uniewinniających zdecydowanie częściej stosowano rewizje, w których nierzadko orzekano surowe wyroki. Dlatego - wyjaśniał - w sprawach opozycjonistów często orzekano m.in. kary w zawieszeniu.
Według byłego pierwszego prezesa Sądu Najwyższego psychologiczny nacisk na sędziów był w tamtym czasie olbrzymi. Szczególnie wobec sędziów oddelegowanych do sądów wojskowych. Jednym z nich był m.in. Józef Iwulski.
Strzembosz pytany o orzecznictwo sędziego Iwulskiego w czasach stanu wojennego odparł, że jego zdaniem "środowisko (sędziów z Solidarności - red.) w tamtych czasach nie potępiłoby takiego sędziego". Dodał, że postawa Iwulskiego nie mogła być napiętnowana. - Można mówić o sędziach bohaterach stanu wojennego, sędziach, którzy nie całkowicie zdali egzamin z przyzwoitości i sędziach, których możemy nazywać usługowcami dla ówczesnego reżimu. Byli też sędziowie, którzy robili karierę w stanie wojennym, jako przykład podam Andrzeja Kryże - mówił Strzembosz.
"Prokurator nie uprawdopodobnił tezy, że wydanie wyroku było przekroczeniem uprawnień"
Sędzia Iwulski nie uczestniczył w posiedzeniu, reprezentowało go troje obrońców: sędzia SN Włodzimierz Wróbel, mecenas Agnieszka Helsztyńska i mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram.
Po zakończeniu składania zeznań przez profesora Strzembosza obrońcy Iwulskiego skierowali liczne wnioski dowodowe, które zostały oddalone lub pozostawione bez rozpoznania.
Obrońcy wskazywali, że sprawa ta jest - ich zdaniem - motywowana politycznie. Jak mówiła adwokat Agnieszka Helsztyńska, sędzia Iwulski jest osobą niezwykle niewygodną dla obecnej władzy.
Z kolei inny obrońca, sędzia SN Włodzimierz Wróbel, mówił, że nie ma żadnego dowodu, który wskazywałby na to, że prezes Iwulski głosował za wyrokiem skazującym robotnika w stanie wojennym. - Moim zdaniem prokurator nawet nie uprawdopodobnił tezy, że wydanie wyroku było przekroczeniem uprawnień, że było takim przekroczeniem uprawnień, które było zbrodnią sądową - mówił.
Ogłoszenie orzeczenia w piątek rano
Prokurator IPN Łukasz Gramza - odpowiadając obrońcom - powiedział, że przypisywanie temu postępowaniu charakteru politycznego nie ma żadnego uzasadnienia. Po ponad siedmiu godzinach czwartkowego posiedzenia przewodnicząca składowi w tej sprawie sędzia Małgorzata Bednarek odroczyła ogłoszenie orzeczenia do piątku, do godz. 8.30.
Uchylenia immunitetu Iwulskiemu chcą śledczy z IPN
O zgodę na pociągnięcie sędziego Iwulskiego do odpowiedzialności karnej w grudniu ubiegłego roku do Sądu Najwyższego wystąpiła Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie. Z ustaleń śledczych IPN wynikało, że w 1982 roku Iwulski zasiadał w składzie sądu, który skazał robotnika z Oświęcimia Leszka W. na trzy lata więzienia za roznoszenie "antypaństwowych" ulotek przedstawiających kontury Polski okolone kolczastym drutem.
Sąd uznał wówczas, że Leszek W. jest winny publicznego wyszydzania PRL, a kolportując ulotki nawołuje do zamieszek i strajków. "Sąd wydał skazujący wyrok, mimo że nawet w myśl obowiązujących wówczas przepisów kodeksu karnego i dekretu o stanie wojennym działania oskarżonego nie stanowiły przestępstwa" – uznała Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, dodając, że tę konstatację potwierdził też Sąd Najwyższy. W maju 1992 roku Sąd Najwyższy po rozpatrzeniu rewizji nadzwyczajnej uniewinnił opozycjonistę.
Zdaniem prokuratorów IPN zebrane dowody wskazują, że "bezprawne skazanie Leszka W. na surową karę miało wyłącznie cel odstraszający i wpisywało się w represyjną politykę władz PRL wobec działaczy demokratycznej opozycji". "Wyrok był zatem aktem państwowego bezprawia, a sędziowie, którzy go wydali, nie mogą korzystać z ochrony, jaką daje działanie sędziego w ramach ustawowych uprawnień i obowiązków" – argumentowała Główna Komisja.
Nieuznawana Izba Dyscyplinarna SN
W marcu tego roku Komisja Europejska wysłała skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie działań Izby Dyscyplinarnej i wniosła o nałożenie środków tymczasowych do czasu wydania ostatecznego wyroku w tej sprawie.
KE uznała między innymi, że dalsze funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej ogranicza niezależność sędziów w Polsce. Chodzi o stosowanie takich środków, jak uchylanie immunitetów w sprawach karnych, zawieszanie w obowiązkach lub ograniczanie wynagrodzenia narusza niezawisłość sędziowską. Według Komisji to poważne uderzenie w niezależność sądownictwa w całej Unii.
Od wielu miesięcy trwają tak zwane procedury naruszeniowe wobec Polski, które dotyczą m.in. funkcjonowania nieuznawanej przez SN Izby Dyscyplinarnej. Już jedna taka sprawa trafiła do Trybunału i TSUE przed rokiem zdecydował o zawieszeniu Izby Dyscyplinarnej. Mimo tego Izba wciąż podejmowała decyzje w sprawie uchylania immunitetów. Tu pojawiły się wątpliwości prawników KE, czy należy skarżyć Polskę za brak przestrzegania decyzji o środkach tymczasowych, w sytuacji gdy Izba sama nie prowadzi postępowań, ale wpływa na inne postępowania karne. Komisja Europejska zdecydowała się więc na rozpoczęcie innego, równoległego postępowania, by zablokować też taką sytuację.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Rafał Guz