Kiedy w latach 80. XX wieku dwaj nastoletni bracia Zielińscy uciekli z komunistycznej Polski do Szwecji, nie czekał na nich obóz dla uchodźców. - Dostaliśmy mieszkanie - relacjonował na antenie TVN24 dorosły dziś Krzysztof Zieliński, którego historia była kanwą filmu "300 mil do nieba" z 1989 roku.
- Mieszkanie, klucz, kieszonkowe, lodówka wypchana jedzeniem i tak przez 3 miesiące czekania na decyzję [o uzyskaniu azylu - red.] - mówił. W ośrodku, do którego trafili, byli również inni imigranci. - Mieliśmy całkowitą wolność. Mogliśmy wychodzić, wracać, kiedy potrzebowaliśmy - dodał.
15-letni Adam i 13-letni Krzysztof Zielińscy pod koniec października 1985 roku uciekli z Żyrakowa pod Dębicą do Szwecji. Tam, w przeciwieństwie do wielu innych nastoletnich imigrantów, znaleźli się bez rodziców. Niemniej jednak nie byli jedynymi polskimi imigrantami w tym kraju.
- Było tam dużo ludzi z imigracji postsolidarnościowej, po 1981 roku - wspominał. Po ogłoszeniu stanu wojennego, wielu Polaków znalazło azyl w krajach Zachodu. - Też nas wspomagali na początku - opowiadał.
Pieniądze w kieszeni i zdjęcia w gazetach
Państwo szwedzkie otoczyło opieką osoby ubiegające się o azyl. Kieszonkowe, które otrzymywali, pozwoliło Krzysztofowi Zielińskiemu i jego bratu - jak wspominał - nie tylko na przeżycie, ale na odłożenie części pieniędzy.
Sprawa braci Zielińskich była przedmiotem zainteresowania szwedzkich mediów. Na zdjęciach z tego okresu widać, jak dwaj wyglądający na zadowolonych chłopcy robią zakupy w sklepie spożywczym. - To propaganda. [Pokazuje - red.] przepych, którego w Polsce w 1985 r. nie było - skomentował ze śmiechem Zieliński, którego zdaniem Europa powinna pozostać solidarna w kwestii przyjmowania imigrantów także teraz.
Autor: fil\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24