Wydawać by się mogło, że w ostatnim czasie padły zaledwie dwie ofiary hazardu - Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki. Tyle, że hazard zbiera żniwo codziennie i to nie wśród polityków czy bogatych biznesmenów. I to nawet nie w atmosferze korupcji i łamania prawa.
Hazard codziennie pociąga bowiem za sobą dramaty zwykłych ludzi, z których - przynajmniej w Polsce - hazard żyje. Bo polska zabawa z losem to wcale nie wyfraczeni bogacze z cygarami i ich szczupłe towarzyszki życia obstawiające ruletkę w luksusowych kasynach.
Hazard po polsku to jednoręcy bandyci porozstawiani po barach i stacjach benzynowych, na których za swoje niewielkie pieniądze grają zwykli Polacy. Grają i topią nierzadko w złudnej nadziei na wielkie, jak dla siebie, pieniądze.
Wielkie pieniądze, wielkie nieszczęścia
Miliardy złotych, które wpływają do budżetu z rynku hazardowego, okupione są nierzadko poważnymi ludzkimi dramatami, z których tylko niektóre - jak w przypadku piłkarza Legii Kamila Grosickiego - przedostają się do mediów.
Kliniki uzależnień niemal w połowie zapełnione są przez uzależnionych od hazardu anonimowych ludzi. Na razie nikt nie pomyślał, by chociaż część z pieniędzy, które państwo zarabia na hazardzie, trafiła właśnie na pomoc dla nich.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24