Halicki o niemieckich pieniądzach dla partii Tuska: do 1992 r. nie było kontaktów z CDU

Andrzej Halicki w "Jeden na jeden"
Andrzej Halicki w "Jeden na jeden"
Źródło: tvn24

- To, co mówi Paweł Piskorski o początkach Kongresu Liberalno-Demokratycznego, to nieprawda. Partia nie otrzymywała pieniędzy od niemieckiej CDU - przekonywał w "Jeden na jeden" Andrzej Halicki z PO. Dodał, że do 1992 r. KLD nie miał żadnych kontaktów z CDU.

Halicki, który na początku lat 90. był rzecznikiem KLD, stwierdził, że jest dumny z okresu, kiedy rodziła się polska demokracja, i kiedy działało KLD. Wykluczył nielegalne finansowanie swojej dawnej partii z pieniędzy z zagranicy.

Halicki zaznaczył, że to, co mówi Piskorski o początkach KLD, to nieprawda. Zapewnił, że do 1992 r. KLD nie miał żadnych kontaktów z CDU.

- Wiem o czym mówię i ten rozdział bym zamknął. Jeśli chodzi o kontakty międzynarodowe, to mieliśmy luźne kontakty z liberałami - oświadczył Halicki.

Dodał, że KLD nawiązał kontakty z CDU dopiero po 1992 r. Pytany, czy możliwe jest, by Donald Tusk lub Jan Krzysztof Bielecki mieli kontakty z niemieckimi chadekami, o których nie wiedział, Halicki stwierdził, że raczej nie.

Janusz Lewandowski, współzałożyciel i pierwszy przewodniczący KLD, mówił w poniedziałek w TVN24, że Kongres współpracował z niemieckimi partiami, ale nie oznaczało to finansowania.

W opinii Halickiego, jeśli Piskorski rzeczywiście ma dowody na finansowanie KLD przez CDU, to powinien je pokazać.

Halicki pytany, w jaki sposób KLD finansował swoją działalność i kampanię wyborczą, odpowiedział: - Osoby, które kandydowały, generalnie same organizowały sobie kampanię. Poza tym, zupełnie inaczej to wyglądało, plakaty i ulotki były bardzo siermiężne.

Dopytywany o biuro KLD w warszawskim hotelu Marriott, które - według Piskorskiego - miał finansować nieżyjący już biznesmen Wiktor Kubiak, Halicki odpowiedział, że Kongres nie miał tam swojej siedziby.

- Biuro było w Al. Jerozolimskich. W Marriotcie, na samym początku, były organizowane konferencje prasowe - powiedział Halicki.

Przekonywał jednocześnie, że Piskorski, wywołując temat finansowania KLD i pisząc książkę o liberałach lat 90., chce o sobie przypomnieć w kampanii wyborczej. Choć to jednocześnie, jak zaznaczył, droga do deprecjonowania polityki.

Pytany, czy w związku z tym, co powiedział o Kongresie Piskorski, politycy PO, którzy byli niegdyś w KLD wytoczą mu proces, Halicki odpowiedział: - To droga do promocji Pawła Piskorskiego. Więc każdy musi to ocenić indywidualnie.

Dodał, że nie sądzi, aby np. Lewandowski, który ubiega się o mandat europosła, a był szefem KLD, chciał uczestniczyć w procesie w trybie wyborczym.

Pieniądze z Niemiec?

Piskorski, który startuje z listy Europa Plus Twój Ruch do PE, twierdzi, że Kongres Liberalno-Demokratyczny, którego liderem na początku lat 90. był obecny premier Donald Tusk, przyjmował pomoc finansową od niemieckich chadeków.

- To prawdziwa informacja - zapewniał w poniedziałek we "Wstajesz i wiesz" Piskorski, który był sekretarzem generalnym KLD.

Nie chciał jednak ujawnić, który z polityków CDU miał dawać pieniądze KLD.

- Była pomoc ze strony CDU dla KLD. Ale znacznie więcej do powiedzenia mają na ten temat Tusk i Bielecki. Tyle chciałem w tej sprawie powiedzieć - stwierdził Piskorski.

Po raz pierwszy oskarżenia pod adresem KLD Piskorski wysunął w tygodniku "Wprost", który przytoczył fragmenty książki pt. "Między nami Liberałami" - wywiadu-rzeki przeprowadzonego przez dziennikarza Michała Majewskiego.

Autor: MAC/zp / Źródło: tvn24

Czytaj także: