"Prawicowi populiści trzymają w uścisku wiele krajów. Przyjedźcie do Polski i zobaczcie, jak można ich wypchnąć" - pisze w komentarzu dla brytyjskiego "Guardiana" Anne McElvoy. Dziennikarka i redaktorka wpływowego portalu Politico przestrzega jednak, że odwrót "od populistycznego nacjonalizmu" oraz "przywrócenie norm prawnych i demokratycznych" nie przyjdą łatwo.
Dziennikarka pisze w czwartkowym komentarzu dla "Guardiana" o trwającej debacie na temat "miejsc, które ostatnio kupiły bilet w jedną stronę, w kierunku autorytarnej polityki", jak Rosja i Turcja, ale też o odstępstwach od demokracji i tłumieniu niezależnych instytucji na Węgrzech. "Zastanawiałam się, co się stanie, gdy kraj, który przyjął populistyczny nacjonalizm, dokona zwrotu o 180 stopni i będzie starał się jak najszybciej przywrócić normy prawne i demokratyczne. Co się dzieje z prawami uchwalonymi za poprzedniej większości; z sądami, mediami państwowymi, biznesem i innymi instytucjami obsadzonymi przez zwolenników jednej ze stron?" - pyta.
McElvoy pisze, że "choć nowemu (polskiemu) rządowi udało się wygrać wybory i utworzyć koalicję, która reprezentuje dużą część kraju, w żadnym wypadku nie jest on reprezentantem całego państwa". I opisuje swoją ostatnią podróż do Warszawy, Wadowic i Krakowa, podczas której "czuła, jakby przechodziła z jednego świata do drugiego". I tak np. w Wadowicach trafiła na kobietę, która poproszona o ocenę Donalda Tuska "cierpko stwierdziła, że 'nadszedł czas, by wrócił do Boga'''. Z kolei w oddalonej o 50 kilometrów stolicy Małopolski odbyła ożywioną rozmowę na temat konieczności zmiany "drakońskiego prawa aborcyjnego". "Ludzie twierdzili, że rozumieją, jaka (ma być) przyszłość ich kraju, jednocześnie byli jednak głusi na wizje innych" - podkreśla McElvoy.
Anne McElvoy o zmianach w Polsce
"Dotąd Tusk był, jak na swoje bezkompromisowe standardy, koncyliacyjny. Podkreślał, że zmiana ma być rekalibracją, a nie odwetem. Trudno jednak sobie wyobrazić, by przemówiło to do prawicowej części wyborców, których partia zdobyła największe procentowe poparcie" - pisze dalej McElvoy. "Co więcej, na nowy rząd składa się koalicja, która sama w sobie zawiera wiele odmiennych opinii. To irytuje wielu młodych aktywistów i wyborców, którzy pomogli wprowadzić zmiany, masowo apelując o obalenie Prawa i Sprawiedliwości, a teraz pragną szybszych rezultatów w zakresie aborcji i innych reform społecznych" - dodaje.
Wymieniając stojące przed rządem trudności, poza podziałem społeczeństwa, McElvoy wskazuje też na fakt, iż "próby wyeliminowania ośmiu lat 'zawłaszczania państwa' przez prawicę, (...) gwarantują długi okres instytucjonalnego bałaganu". I podaje ostatni przykład - nie jest nawet jasne, czy "lojalny wobec starej ekipy" prezydent Andrzej Duda pozwoli premierowi na wymianę ambasadorów.
Kończąc tekst, McElvoy odchodzi od opisu zagrożeń i zwraca uwagę na pozytywy. "Pod względem gospodarczym rozkwit Polski przewyższa moje oczekiwania, które stawiałam (jej), poznając ją w późnych latach 80. jako kraj, w którym jeden pobyt w warszawskiej fabryce żarówek im. Róży Luksemburg wystarczał, by zniechęcić każdego do myślenia, że komunizm był świetlaną ideą" - stwierdza dziennikarka. "Teraz Polska pod względem zamożności gospodarstw domowych wyprzedziła Hiszpanię, zbliżyła się do Irlandii i do średniej unijnej. A główne miasta z nową falą Ukraińców, którzy uciekli na zachód, by rozpocząć nowe życie, przypominają kosmopolityczne raje" - ocenia.
Puentując, zauważa, iż może się okazać, że Polska stanie się "przypadkiem testowym" dla innych państw w Europie, które pewnego dnia zechcą odwrócić się od modelu "ultra". "Morał z tej historii jest taki, że jest to konieczne, ale nie jest łatwe" - kończy dziennikarka.
Źródło: The Guardian