Będziesz pan wisiał - takimi słowami po swoim wystąpieniu w Sejmie poseł Konfederacji Grzegorz Braun zwrócił się do Adama Niedzielskiego. Poseł Konfederacji Artur Dziambor był gościem czwartkowych "Faktów po Faktach". Komentował słowa swojego klubowego kolegi. - Uważam, że niepotrzebne były, szczególnie że one całkowicie zabiły przekaz, który był, przekaz dużo ważniejszy od tego jednego zdania - ocenił. Dodał jednocześnie, że "niestety parlamentaryzm czasem tak wygląda".
W czwartek w Sejmie, w trakcie wysłuchania informacji bieżącej "w sprawie stanu wyjątkowego w służbie zdrowia", głos zabrał poseł Konfederacji Grzegorz Braun. - Niech nas Pan Bóg ma w swojej opiece, póki za tę dziedzinę aktywności naszego państwa odpowiada człowiek zajmujący miejsce w tej ławie, niestety nie ławie oskarżonych, a ławie rządowej - powiedział, nawiązując do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. Po dwuminutowym wystąpieniu Braun zwrócił się do Niedzielskiego słowami: - Będziesz pan wisiał.
Marszałek Sejmu Elżbieta Witek zapowiedziała, że o niedopuszczalnej wypowiedzi posła Konfederacji zawiadomi prokuraturę. "Poseł Grzegorz Braun przekroczył dzisiaj kolejną granicę. Nie ma miejsca na groźby karalne w polskim Parlamencie, ani w całej przestrzeni publicznej. W związku z dzisiejszymi słowami skierowanymi wobec ministra Niedzielskiego składam zawiadomienie do prokuratury" - poinformowała na Twitterze Witek.
Słowa Grzegorza Brauna komentował w czwartek w "Faktach po Faktach" poseł Konfederacji Artur Dziambor.
- My nic w tej sprawie nie zrobimy wielkiego. Na pewno będziemy rozmawiali z Grzegorzem Braunem na temat tego wystąpienia. Jesteśmy w trakcie bardzo trudnych debat sejmowych. Ja bym wolał, żebyśmy rozmawiali o tym, co Grzegorz Braun powiedział w całym tym wystąpieniu - mówił poseł.
Dziambor o słowach Brauna: to figura retoryczna
Dziambor tłumaczył, że słowa posła Brauna to była "figura retoryczna". - Mógł powiedzieć: "będziesz siedział" i wyszłoby treścią to samo, a może nie byłoby sensacji - stwierdził. Dodał, że będzie się tym zajmowała zapewne komisja etyki poselskiej. - Możliwe, że jeżeli minister Niedzielski złoży wniosek do prokuratury, ponieważ czuje się zagrożony, to się spotka w sądzie z Grzegorzem Braunem. Natomiast my będziemy dalej mówili o sprawach ważnych. Na przykład o tym, że złożyliśmy do prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa między innymi przez ministra Niedzielskiego - mówił Dziambor.
Zaznaczył, że nie pochwala języka, jakim posłużył się jego klubowy kolega. - Uważam, że niepotrzebne były to słowa, szczególnie że one całkowicie zabiły przekaz, który był, przekaz dużo ważniejszy od tego jednego zdania - ocenił. - Ja tego typu figur retorycznych nie używam i ciężko mi odpowiadać za to, jakich innych figur politycznych używają moi koledzy i nie będę ich w żaden sposób rozliczał ani rozgrzeszał - dodał.
Na uwagę prowadzącego program Piotra Kraśki, że po takich słowach, skierowanych do gościa, dziennikarz zostałby najprawdopodobniej zwolniony przez swoją stację, Dziambor odparł: - Inaczej traktowani są posłowie, inaczej pracownicy różnych firm.
- Posłowie pozwalają sobie na wolność słowa. Czasem mylą ją z dobrowolnością słowa - stwierdził. - My musieliśmy znosić to, jak widzieliśmy dużo dalej idące, bardziej nieprzyjemne wycieczki - dodał. Przypominał w tym miejscu słowa Jarosława Kaczyńskiego o "kanaliach" i "zdradziecki mordach". Mówił też o "festiwalach nienawiści" pod adresem Konfederacji.
Przyznał, że posłowie często przekraczają "parlamentarny savoir vivre". - Niestety parlamentaryzm czasem tak wygląda - skwitował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24