Grupa Granica opublikowała raport na temat sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Aktywiści piszą o rosnącej przemocy ze strony białoruskich funkcjonariuszy. Wskazują, że po polskiej stronie migranci doświadczają często zawracania i nie uzyskują pomocy przy próbach uzyskania statusu osób chronionych. Równocześnie niektórzy z naszych funkcjonariuszy "przed zmuszeniem do przekroczenia granicy z Białorusią, oferują jedzenie, picie i ciepłe ubrania" migrantom.
Grupa Granica, złożona z 14 organizacji pozarządowych oraz zrzeszająca aktywistów pomagających migrantom, opublikowała w środę raport na temat kryzysu humanitarnego na pograniczu polsko-białoruskim. "Raport jest próbą podsumowania tych wysiłków, oceny informacji, zarówno tych podawanych oficjalnie przez Straż Graniczną, jak i danych zbieranych przez Grupę Granica" - czytamy.
Raport powstał między innymi na podstawie dokumentów z interwencji ratowników medycznych, relacji migrantów, rozmów z mieszkańcami regionu i analizy oficjalnych komunikatów służb.
Białorusini "biją, kopią, szczują psami i okradają"
"Z doniesień migrantów i migrantek wynika, że przemoc ze strony białoruskich funkcjonariuszy eskaluje: biją, kopią, szczują psami i okradają z telefonów, pieniędzy i dokumentów. Potwierdza to dokumentacja w postaci oględzin polskich ratowników medycznych i sporządzonych przez nich Kart Indywidualnych Ratownika Medycznego oraz fotografii" - napisano w raporcie.
Pacjent po 5 dniach spędzonych w lesie. Dwa dni temu został pobity kijami/ pałami przez białoruskich funkcjonariuszy; wczoraj uciekał przed psami; był wychłodzony. (...) Obrażenia powierzchowne po uderzeniach tępym narzędziem (kijem) – guz 5×3 cm na głowie, wylew podskórny i niewielki obrzęk powieki oka lewego, dyskretne ślady uderzeń na tułowiu.
"Zachowania polskich funkcjonariuszy mniej brutalne"
W raporcie obszernie opisano też działania polskich władz na granicy, które określono jako "próbę legalizacji bezprawia". "Większość osób, którym uda się przekroczyć polską granicę, jest siłowo zawracana i wypychana w stronę zasieków na granicy z Białorusią" - napisano. "Proceder ten jest stosowany wobec wszystkich: zarówno osób starszych, kobiet, dzieci, jak i mężczyzn" - dodano.
Twórcy raportu twierdzą, że strategia polskiego rządu polega na uniemożliwieniu osobom przekraczającym granicę Unii Europejskiej w Polsce przejścia w głąb terytorium naszego kraju oraz wejścia w procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową. "Gdy składają deklarację woli ubiegania się o ochronę międzynarodową, nie jest ona słyszana, a wniosek nie jest przyjmowany" - czytamy.
"Działania białoruskich i polskich pograniczników wobec migrantek i migrantów w zamkniętej strefie przygranicznej obejmują różne formy przemocy fizycznej i psychicznej, jak zastraszanie, wymuszanie określonych niebezpiecznych działań, arbitralne zatrzymania, zakazane w prawie międzynarodowym zbiorowe wydalenia, odmowa dostępu do żywności, wody, schronienia, pomocy medycznej oraz dostępu do procedur ochronnych, a także odmowa prawa do skutecznego środka odwoławczego. Ich natężenie uprawnia do stosowania wobec nich sformułowania 'tortury'" - napisano w raporcie.
Aktywiści Grupy Granica przyznają jednak na podstawie relacji migrantów, że "zachowania polskich funkcjonariuszy są mniej brutalne niż służb białoruskich. Niektórzy z nich przed zmuszeniem do przekroczenia granicy z Białorusią oferują jedzenie, picie i ciepłe ubrania".
Interwencje na polsko-białoruskim pograniczu
Aktywiści Grupy Granica twierdzą, że na podstawie rozmów z mieszkańcami pogranicza i migrantami ustalili, iż we wrześniu na pograniczu uwięzionych było co najmniej 439 osób. "Mamy potwierdzenie dokonania przez polskie służby wywózek 15 grup (…). Co najmniej 50 innych osób, z którymi rozmawialiśmy, opowiadało, że także stosowano wobec nich wywózki" - napisali. "Jedynie w trzech przypadkach udało się doprowadzić do wszczęcia wobec migrantów i migrantek przewidzianych prawem procedur, czyli do przyjęcia od nich wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej" - dodali.
W październiku Grupa Granica została poproszona o pomoc dla przynajmniej 3600 osób. "Przekazaliśmy pomoc w postaci pożywienia, ubrań i innych niezbędnych rzeczy kilkuset osobom. Zazwyczaj jesteśmy w stanie pomóc jedynie w około połowie zgłaszanych nam przypadków" - poinformowano w raporcie.
Od 1 do 11 listopada aktywiści - jak napisano - zostali poproszeni o pomoc dla przynajmniej 1330 osób. "Wśród osób, z którymi mieliśmy kontakt, było przynajmniej 100 dzieci" - czytamy.
Aktywiści informują, iż wyliczyli, że do 11 listopada Grupa Granica została poproszona o pomoc przez przynajmniej 5000 osób - najczęściej z Iraku, Syrii, Afganistanu, Jemenu, Somalii i Iranu. Podkreślono, że w wielu przypadkach migranci doświadczali wywózki do Białorusi wielokrotnie, a w efekcie spędzali na pograniczu całe tygodnie bez pomocy humanitarnej.
Historia jednej interwencji
W raporcie przedstawiono historię odnalezienia i zagubienia dwóch małoletnich chłopców z Demokratycznej Republiki Konga. Przypadek ten ma pokazywać według autorów raportu, że "żadne procedury nie działają" oraz jak wyglądają codzienne działania aktywistów.
Jak twierdzą, 18 października odnaleźli osiem osób z Demokratycznej Republiki Konga, Senegalu i Gwinei, a wśród nich samotne osoby małoletnie. Następnego dnia migranci poinformowani o swoich prawach decydują, że nie wezwą Straży Granicznej, bo niektórzy już trzykrotnie doświadczyli wywózek - czytamy.
20 października "grupa się podzieliła, na miejscu zostają tylko dwie osoby z problemami zdrowotnymi. Servais nie może się poruszać, jest sparaliżowany od pasa w dół. Asser decyduje się zostać z nim. To dwóch małoletnich chłopców, prawdopodobnie bracia" - czytamy.
Aktywiści - jak piszą - wystąpili w sprawie nieletnich do sądu rodzinnego, wezwali karetkę pogotowia. Po południu sąd ustanowił jedną z aktywistek kuratorką chłopców. Jednak od godziny 16 nie wiadomo było, gdzie chłopcy się znajdują. "Kuratorka obdzwania wszystkie okoliczne szpitalne oddziały ratunkowe, łącznie 10 placówek. W żadnej nie ma chłopców" - głosi raport.
Ostatecznie policja otrzymuje zawiadomienie o zaginięciu małoletnich.
21 października - jak napisano w raporcie Grupy Granica - kuratorka uzyskuje informację, która grupa ratunkowa, z której placówki zrealizowała interwencję i dokąd (zgodnie z rejonizacją) powinni byli zostać przewiezieni chłopcy. Nie uzyskuje jednak odpowiedzi w tej sprawie od Stacji Pogotowia Ratunkowego.
"Do dziś nie wiemy, co się stało z dwoma chłopcami - Asserem i jego bratem Servaisem. Nie odnaleźli się. Żadne służby państwowe nie przyznają się, że miały z nimi jakikolwiek kontakt" - czytamy w raporcie.
Wnioski i postulaty w raporcie Grupy Granica
Twórcy raportu wskazują na szereg działań, jakie powinny ich zdaniem podjąć polskie władze w związku z kryzysem na granicy z Białorusią. Podkreślono, że na miejscu powinna zostać udzielona pomoc humanitarna między innymi przez Polski Czerwony Krzyż czy Caritas. Zwrócono uwagę na konieczność wprowadzenia mostów humanitarnych i przywrócenia przewidzianych prawem procedur identyfikacji osób przekraczających granicę.
Polskie władze, zdaniem aktywistów, powinny zmienić narrację w sprawie migrantów, wesprzeć lokalne społeczności, które od miesięcy są "świadkami naruszeń praw człowieka" oraz dopuścić dziennikarzy.
"Potrzebne jest poszukiwanie politycznych sprzymierzeńców. Szukanie dróg wyjścia z sytuacji musi dotyczyć źródeł problemów, nie tylko ich skutków. Krótkoterminowo konieczne jest podjęcie działań dyplomatycznych związanych z uruchomieniem dotkliwych sankcji wobec reżimu Alaksandra Łukaszenki oraz linii lotniczych współpracujących przy przywożeniu ludzi do Białorusi, a także nawiązanie współpracy z krajami, z których przyjeżdżają migrantki i migranci. Wszystkie te kroki powinny być realizowane na poziomie Unii Europejskiej" - oceniono w raporcie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24