NATO powinno ostro i stanowczo podkreślić, że nie pozwala, by w Polsce dokonywała się inwazja zielonych ludzików, tak jak na Krymie - powiedział generał Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM. Podkreślił, że potrzebna jest także mocna blokada Rosji i Białorusi przez państwa Unii Europejskiej. - Destabilizacja Europy i naszego rejonu ma na celu odwrócenie uwagi od tego, co się dzieje na Ukrainie czy Bliskim Wschodzie, a tam Putin wyprowadza swoje kolejne ofensywy. Gdy Europa będzie zajęta migrantami, to pewnie nastąpi tam kolejny przełom, jak miało to miejsce w Gruzji, Donbasie czy na Krymie - skomentował generał.
W piątek Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało, że na granicy polsko-białoruskiej doszło do kolejnych prowokacji - jeden z żołnierzy białoruskich miał próbować oddać strzał z pistoletu sygnałowego, broń jednak nie wystrzeliła. MON poinformowało też, że 100 metrów dalej pięciu uzbrojonych Białorusinów próbowało zniszczyć ogrodzenie, jednocześnie krzycząc, że zastrzelą polskich żołnierzy. Po wezwaniu na miejsce dodatkowych sił wojska i Straży Granicznej, Białorusini wycofali się - podkreślono.
W środę rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn poinformował na Twitterze, że we wtorek w nocy polscy żołnierze zauważyli trzy umundurowane osoby z bronią długą, które - po próbie nawiązania kontaktu - przeładowały broń i oddaliły się w kierunku Białorusi.
Natomiast w czwartek MON poinformowało, że w środę "doszło do kolejnej prowokacji wobec polskich żołnierzy pełniących służbę na granicy. Wojskowi zlokalizowali grupę ok. 250 migrantów w pobliżu ogrodzenia. Pilnujący ich białoruscy żołnierze zagrozili otwarciem ognia w kierunku naszych żołnierzy" - poinformował resort obrony.
"Powstaje obawa, że takie sytuacje mogą się wymknąć spod kontroli"
Były dowódca jednostki specjalnej GROM generał Roman Polko pytany o te zdarzenia, ocenił, że sytuacje związane z celowaniem z broni do Polaków przez umundurowane osoby po stronie białoruskiej są bardzo niebezpieczne. - W warunkach bojowych, gdyby ktoś mierzył do mnie z broni, to bym oddał strzał - powiedział.
Jednocześnie zauważył, że doświadczenie polskich pograniczników i żołnierzy, a także znajomość uwarunkowań, pozwala im reagować na tego typu prowokacje w prawidłowy sposób. - Oni na pewno nie chcą zaogniać sytuacji, ale powstaje obawa, że takie sytuacje mogą się wymknąć spod kontroli, a o to chodzi reżimowi Łukaszenki - ocenił.
Gen. Polko: potrzebna jest stanowcza reakcja ze strony NATO
Według byłego dowódcy jednostki specjalnej GROM potrzebna jest reakcja w tej sprawie ze strony NATO i państw członkowskich Sojuszu. - Granica wschodnia Polski jest granicą wschodnią NATO. Sojusz powinien ostro i stanowczo podkreślić, że nie pozwala na to, żeby dokonywała się tu inwazja zielonych ludzików, tak jak na Krymie. Konwencje międzynarodowe mówią, że pogranicznik czy żołnierz z bronią, ale bez oznaczeń mundurowych, może być potraktowany jak pospolity bandyta i takie ostrzeżenie powinno być skierowane - że ta cienka czerwona linia został już przekroczona - powiedział generał Polko.
W jego ocenie stanowisko NATO w tej sprawie jest tym bardziej potrzebne, że wiele samolotów z migrantami dociera na Białoruś między innymi z terytorium Turcji, która jest członkiem NATO.
- Potrzebna jest też mocna blokada Rosji i Białorusi prze państwa Unii Europejskiej, gdyż cała ta destabilizacja Europy i naszego rejonu ma na celu odwrócenie uwagi od tego, co się dzieje na Ukrainie czy Bliskim Wschodzie, a tam Putin wyprowadza swoje kolejne ofensywy. Gdy Europa będzie zajęta migrantami, to pewnie nastąpi tam kolejny przełom, jak miało to miejsce w Gruzji, Donbasie czy na Krymie - ocenił.
Generał Polko: każdy żołnierz, który jest na granicy, jest tam potrzebny
Zdaniem generała Polki pomoc wojska na granicy jest obecnie niezbędna, gdyż nasza Straż Graniczna nie miała wcześniej do czynienia z takimi problemami, jakie obecnie występują na Białorusi. W jego ocenie takie doświadczenie ma natomiast wojsko, które na misjach zagranicznych w byłej Jugosławii, w Iraku i w Afganistanie miało możliwość zetknięcia się z działaniami "bandytów, którzy stosowali szantaż za pomocą kobiet i dzieci".
Według niego "dopóki nie powstanie ta zapora wraz z czujnikami elektronicznymi, która będzie wstanie zatrzymać tę fale migracyjną, sterowaną przez służby białoruskie, to każdy żołnierz, który tam jest, jest potrzebny, żeby uszczelnić granicę". - Dopiero jak powstanie zapora, będzie można luzować zwarte oddziały wojska, pozostawiając ten obszar pod kontrolną Straży Granicznej - dodał.
Generał Polko ocenił, że w rejonie przygranicznym bardzo dobrze radzą sobie Wojska Obrony Terytorialnej, których żołnierze znają teren i uwarunkowania lokalne. - Ale jeżeli mamy do czynienia z sytuacjami, w których zielone ludziki wchodzą na terytorium Polski, byłoby co najmniej dziwne, gdyby nasze siły specjalne nie prowadziły już kontrofensywy, bo najlepszą odpowiedzią na działania dywersantów, są działania dywersantów z drugiej strony, czyli działania specjałów - dodał.
Zapora na granicy z Białorusią
W czwartek szef MSWiA Mariusz Kamiński zapowiedział, że pięciometrowy stalowy płot stanie na odcinku granicy z Białorusią do połowy przyszłego roku.
Zapora wzdłuż granicy z Białorusią powstanie na długości 180 kilometrów na terenie Podlasia. Na terenie Lubelszczyzny naturalną zaporą jest rzeka Bug. Na granicy stanie pięciometrowe stalowe ogrodzenie zwieńczone półmetrowym zwojem z drutu kolczastego - łącznie zapora będzie miała 5,5 metra wysokości. Wzdłuż granicy zamontowane będą czujniki ruchu oraz kamery dzienne i nocne.
Od wiosny gwałtownie wzrosła liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy Białorusi z Litwą, Łotwą i Polską przez migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i innych regionów. UE i państwa członkowskie uważają, że to efekt celowych działań Białorusi w odpowiedzi na sankcje. Od początku roku Straż Graniczna zanotowała ponad 30 tysięcy prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Od 2 września w związku z presją migracyjną w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego, przylegających do granicy z Białorusią, obowiązuje stan wyjątkowy.
Na obszarze obowiązywania stanu wyjątkowego nie mogą pracować dziennikarze, co uniemożliwia weryfikację napływających stamtąd doniesień. Media są zmuszone polegać wyłącznie na oficjalnych komunikatach i przekazach.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock