Minister skarbu Aleksander Grad odpowiada na treść opublikowanych przez tygodnik "Wprost" stenogramów i przyznaje, że resort zabiegał o inwestorów, którzy chcieliby budować statki w sprzedanym majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. Podkreśla przy tym, że absurdem jest nazywanie manipulacją jego pytania do Agencji Rozwoju Przemysłu o prawną możliwość przerwania przetargu. - Myśmy chuchali i dmuchali, żeby ten inwestor do końca w tej procedurze wziął udział - dodaje.
- Prawdą jest, że Ministerstwo Skarbu Państwa zabiegało i to od samego początku o inwestorów dla stoczni. Poszukiwaliśmy takich inwestorów, którzy chcieliby kupować aktywa stoczni Gdynia i Szczecin i mogli zadeklarować chęć budowy statków. Bliskowschodni inwestor, który wystąpił pod firmą Stichting Particulier Fonds Greenrights publicznie to deklarował. Przygotowania w tej sprawie czynił jeszcze przed ogłoszeniem przetargu. Wizytował te stocznie w lutym 2008 roku - powiedział szef resortu skarbu.
Odniosłem takie wrażenie w końcówce procesu sprzedaży stoczni, że inwestor próbuje sugerować, iż załatwienie kwestii Bumaru jest warunkiem do sfinalizowania projektu stoczniowego. Nie zaakceptowałem tego. Powiedziałem, że nie wolno tych dwóch rzeczy wiązać ze sobą, a na pewno wcześniej rozwiązać problem Bumaru. Ja jako walne zgromadzenie Bumaru nie wyraziłem na to zgody Aleksander Grad
Bumar miał dług
Według doniesień "Wprost", CBA uznało Abdul Rahman el Assira, który reprezentował fundusz, za jedną z głównych postaci w sprawie procesu sprzedaży majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. Miał on - pisze tygodnik - domagać się od ministerstwa zwrotu prowizji za sprzedaż polskiej broni wyprodukowanej przez Bumar SA. Media podawały wcześniej, że Assir to libański handlarz bronią, z którego konta wpłacono wadium za stocznie.
- Przyjęliśmy taką zasadę w resorcie skarbu, że nie kwestionujemy udziału kogokolwiek w delegacji inwestora na kluczowe aktywa stoczni Gdynia i Szczecin. Prawdą jest, że Abdul Rahman el Assir pojawił się jako jeden z przedstawicieli inwestora i brał udział w rozmowach w Agencji Rozwoju Przemysłu, a także w resorcie skarbu - tłumaczył minister Grad.
Dodał, że dla resortu Assir był mało istotny, ale stronie katarskiej czy kuwejckiej zależało na jego udziale w negocjacjach.
Minister wyjaśnił, że Bumar miał w stosunku do spółek z Bliskiego Wschodu niezapłacone zobowiązania z wcześniejszych lat na kwotę ok. 60 mln dolarów. - W wyniku negocjacji Bumaru z tymi podmiotami wynegocjowano kwotę 13 mln dolarów - powiedział Grad.
- Odniosłem takie wrażenie w końcówce procesu sprzedaży stoczni, że inwestor próbuje sugerować, iż załatwienie kwestii Bumaru jest warunkiem do sfinalizowania projektu stoczniowego. Nie zaakceptowałem tego. Powiedziałem, że nie wolno tych dwóch rzeczy wiązać ze sobą, a na pewno wcześniej rozwiązać problem Bumaru. Ja jako walne zgromadzenie Bumaru nie wyraziłem na to zgody - podkreślił szef resortu skarbu.
Wyjaśnił także, że w momencie wpłacenia wadiów przez inwestorów, MSP wiedziało, że jest tylko jeden inwestor, który chce kupić kluczowe aktywa stoczni Gdynia i Szczecin i jest nim Stichting Particulier Fonds Greenrights. - W związku z tym nie może być mowy o tym, że resort skarbu kogoś faworyzował - jeżeli na kluczowe aktywa był jeden oferent. Nie było fizycznej możliwości, by w jakiś sposób blokować innych inwestorów, bo oni nie zgłosili się na zakup kluczowych aktywów - dodał.
"Oni też doprowadzili do złej sytuacji w stoczni"
- Dziwi mnie dzisiaj frontalny atak Lewicy oraz Prawa i Sprawiedliwości na mnie i na cały proces sprzedaży majątku stoczni, wypaczający cały kontekst tego postępowania. Bo przecież to oni kiedyś m.in. doprowadzili do złej sytuacji tych stoczni - powiedział minister Grad.
Odpowiadając na zarzuty CBA opublikowane w raporcie przez tygodnik, minister przyznał, że 13 maja, kiedy rozpoczynał się pierwszy przetarg, katarski fundusz przysłał do MSP i zarządcy kompensacji "informację, że chciałby odłożyć ten przetarg w czasie, ponieważ nie jest jeszcze do niego gotowy". - Prawdą jest, że zapytałem Agencję Rozwoju Przemysłu, czy jest możliwość, aby to zrobić.
"To absurd"
- Myśmy oczekiwali, że inwestor weźmie udział w licytacji i wylicytuje główne aktywa stoczniowe, stanie się ich właścicielem i będzie tam budował statki, tak jak to deklarował. Tego wszyscy oczekiwaliśmy - podkreślił.
- Kiedy dowiedziałem się od prezesa ARP Wojciecha Dąbrowskiego, że nie ma prawnej możliwości przerwania przetargu, inwestor ostatecznie do godz. 16. zarejestrował się w witrynie internetowej i wziął udział w licytacji. W związku z tym moje zapytanie o prawną możliwość jest pokazywane jako manipulacja przy przetargu. To jakiś absurd - powiedział Grad.
- Jeżeli jest inwestor, który wpłacił wadium jako jedyny na kluczowe aktywa stoczni Gdynia i Szczecin, gdzie można budować statki, to fakt, że myśmy chuchali i dmuchali, żeby ten inwestor do końca w tej procedurze wziął udział - zaznaczył.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24