Kilkuset studentów medycyny kształci się na lekarzy na uczelniach, które nie mają niezbędnych dokumentów, kadry i infrastruktury do prowadzenia zajęć. Dostały negatywną opinię Polskiej Komisji Akredytacyjnej i jeżeli ruszający właśnie audyt nie wykaże poprawy, studenci będą musieli dokończyć edukację gdzie indziej. - Obawiam się, że niedługo powstanie sformułowanie "neolekarz" – komentuje Krzysztof Bojarski, poseł KO, z zawodu chirurg.
Polska Komisja Akredytacyjna rusza na wniosek ministra nauki z audytami nowych kierunków lekarskich, które zostały otwarte za czasów poprzedniej ekipy rządzącej i nie miały pozytywnej opinii PKA. Na ostatnim posiedzeniu sejmowej komisji zdrowia związek zawodowy lekarzy rezydentów punktował uczelnie za brak odpowiedniej kadry i infrastruktury. Symboliczny jest przykład studentów, którzy muszą jeździć do prosektorium oddalonego od uczelni o około 260 kilometrów.
- Niewątpliwie powstał ogromny bałagan w systemie kształcenia. Na pewno odbije się to negatywnie na środowisku lekarskim. Obawiam się, że niedługo powstanie sformułowanie "neolekarz" tak jak w przypadku bałaganu, który powstał w sądownictwie – powiedział podczas ostatniego posiedzenia sejmowej komisji zdrowia Krzysztof Bojarski, poseł Koalicji Obywatelskiej, z zawodu lekarz chirurg.
Komisja zajęła się sprawą kierunków lekarskich uruchomionych w latach 2015–2023, ze szczególnym uwzględnieniem dwóch ostatnich lat, kiedy to w ramach liberalizacji przepisów (m.in. art. 53 ust. 6 prawa o szkolnictwie wyższym i nauce), znacznie ułatwiono możliwości ubiegania się o ministerialną zgodę na uruchomienie takich kierunków.
Rezydenci: wystarczy mieć 12 nauczycieli zajmującymi się naukami o zdrowiu
W efekcie – jak czytamy w oświadczeniu przesłanym posłom przez Porozumienie Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy – "jednym z wystarczających warunków jest zatrudnienie 12 nauczycieli akademickich zajmujących się naukami o zdrowiu.
"Zapis ten nie doprecyzowuje, z jakich osób dokładnie miałoby składać się grono dydaktyków, co pozwala na interpretację tego zapisu umożliwiającą utworzenie kierunku lekarskiego prowadzonego na uczelni z samymi fizjoterapeutami, dietetykami czy pielęgniarkami, którzy specjalizują się w dziedzinie Nauki o Zdrowiu" – czytamy w oświadczeniu.
W roku akademickim 2022/23 około osiem tysięcy miejsc
Jak podczas komisji podała wiceminister zdrowia Urszula Demkow, o ile w 2005 roku na pierwszym roku na uczelniach kształcących na kierunku lekarskim było około trzy tysiące miejsc, to w roku akademickim 2022/23 liczba ta wynosiła już około ośmiu tysięcy. Jak stwierdziła, obecnie uprawnienia do prowadzenia studiów na kierunku lekarskim posiada 39 uczelni wyższych, z czego 29 to uczelnie publiczne, a dziesięć – prywatne.
- Siedem uczelni ma status szkół wyższych zawodowych, a 32 to uczelnie akademickie. Jedenaście uczelni prowadzi kierunek lekarski bez pozytywnych opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej (niezależnej instytucji, której członków powołuje minister nauki spośród kandydatów zgłoszonych przez: uczelnie, Radę Główną Nauki i Szkolnictwa Wyższego, konferencje rektorów, prezydium PKA, Parlament Studentów RP, ogólnokrajowe stowarzyszenia naukowe i organizacje pracodawców – przyp. red.) - poinformowała wiceminister.
Zadecydował minister Czarnek
Kierunki pomimo negatywnej opinii PKA zostały otwarte decyzją ministra edukacji i nauki.
- Trzy kolejne uczelnie znajdują się obecnie w procesie weryfikacji. Otrzymały negatywną opinię PKA i negatywną opinię ministra zdrowia. Złożyły wnioski do ministra zdrowia o ponowne rozpatrzenie sprawy – zaznaczyła Urszula Demkow.
Wiceminister zdrowia: obniżają się też kryteria podczas rekrutacji
Stwierdziła też, że w Polsce problemem nie jest zbyt mała liczba lekarzy, ale ich rozmieszczenie, jeśli chodzi o poszczególne placówki ochrony zdrowia oraz rodzaj specjalizacji potrzebnych w danym regionie. Według najnowszych, pochodzących z września 2023 danych GUS w Polsce mamy 3,5 lekarza na 1000 mieszkańców, co plasuje nas nieznacznie poniżej unijnej średniej.
Natomiast jeśli chodzi o nowe kierunki lekarskie to – jak wskazała - najważniejszym stawianym wobec nich zarzutem nie jest tylko niska jakość kształcenia, ale też obniżane z roku na rok kryteria przyjęć kandydatów na te kierunki.
- Widziałam nawet reklamę pewnej szkoły medycznej "nie zdałeś matury z biologii i chemii, nie martw się, my ci pomożemy rozwiązać ten problem, zorganizujemy egzamin wstępny i cię wesprzemy" – mówiła wiceminister.
Zauważyła jednak, że mimo iż przygotowano tak dużo miejsc, to w ostatnim analizowanym roku aż 447 miejsc nie zostało obsadzonych.
- Czyli nie ma chętnych do niektórych szkół. Pytanie do zastanowienia się jest więc takie - czy w otwieraniu kierunków lekarskich nie poszliśmy za daleko? – stwierdziła Urszula Demkow.
Kierunek lekarski otworzyła też uczelnia ojca Rydzyka
Posłanka KO Iwona Karolewska pytała natomiast, czy "możemy wysnuć wniosek, że ostatnia nowelizacja przepisów została dokonana tylko po to, aby pozwolenie na kształcenie uzyskała Akademia Kultury Społecznej i Medialnej ojca Tadeusza Rydzyka w Toruniu (uczelnia jest wśród tych, które otrzymały pozytywną opinię PKA – przyp. red.)?
- Gdzie są określone dokumenty, jakie są żądane od kandydatów na studia medyczne, ponieważ akurat ta uczelnia żąda zaświadczenia od księdza proboszcza. Nie wiem, jaki to ma wpływ na jakość późniejszego leczenia, która będzie świadczona przez absolwentów tejże uczelni – mówiła.
Porozumienie Rezydentów: brak odpowiednich kadr oraz infrastruktury
Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL, wyliczał podczas komisji zarzuty wobec jakości kształcenia na nowych kierunkach lekarskich.
- Zgodnie z polskim prawem, uczelnia która zamierza otworzyć kierunek lekarski powinna móc wykazać możliwości kadrowe i infrastrukturalne dla całego toku kształcenia. Tymczasem większość z nowo otwartych kierunków nie posiadała w momencie otwarcia prosektorium, umów ze szpitalami, preparatów zwłok ludzkich, mikroskopów. Nie posiadała też odpowiedniej kadry. Opinie PKA pokazywały, że jedna z uczelni przypisała 46 nauczycielom akademickim zajęcia niezgodnie z ich kompetencjami, inna 42 - wyliczał.
Natomiast w oświadczeniu, które porozumienie rozesłało posłom czytamy chociażby o tym, że zajęcia są prowadzone przez osoby "bez wykształcenia, doświadczenia czy dorobku w danej dziedzinie". Jest też mowa m.in. o tworzeniu zbyt dużych grup zajęciowych (co według PR PZZL nie pozwala na dokładnie kształcenie przyszłych lekarzy) czy też o brakach infrastruktury wymaganej do nauczania przedmiotów na wyższych latach studiów.
- Są na przykład takie sytuacje, gdzie uczy się anatomii na plastikowych modelach takich jakie znamy z liceum, gdzieniegdzie wspomagane tzw. anatomią wirtualną. Czyli jest taki ogromny tablet, na którym wyświetla się dwuwymiarowy obraz ciała ludzkiego – już w grudniu mówił Sebastian Goncerz na antenie TVN24.
Jeżdżą około 260 kilometrów do prosektorium. Z Nowego Sącza do Radomia
Natomiast w rozmowie z tvn24.pl opowiada jak ważny w nauce anatomii jest dostęp do prosektorium.
– Symboliczny jest przykład Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Sączu, której studenci muszą jeździć do prosektorium zlokalizowanego na Uniwersytecie Radomskim. To około 260 kilometrów w jedną stronę – twierdzi.
Przewodniczący komisji podkreśla, że sprawa jest bardzo pilna
Przewodniczący komisji zdrowia, poseł PO Bartosz Arłukowicz, powiedział podczas komisji, że oczekuje od Państwowej Komisji Akredytacyjnej przeprowadzenia jak najszybszego audytu tych uczelni, które nie mają akredytacji.
- Studiują tam osoby, które tak naprawdę niczemu nie zawiniły. Państwo im w sposób - co najmniej kontrowersyjny - umożliwiło studiowanie. Ci ludzie żyją nadzieją, że te studia skończą. Jeśli skończą je na uczelni, która nie ma zgody PKA, czyli nie spełnia warunków akredytacyjnych, a minister zdrowia mimo to zgodził się na kształcenie tych studentów, to sam ten fakt jest już sprzecznością – podkreślał.
Dodał że trzeba ustalić, na jakiej podstawie przebiegał proces decyzyjny.
- Czy były tu wpływy polityczne, czy też wpływy innego typu. Musicie sprawdzić krzyżowe zatrudnienie kadry dydaktycznej – czy ci ludzie, którzy dzisiaj pracują jednocześnie w Warszawie, w Poznaniu, Wrocławiu i w Cieszynie, czy oni tam naprawdę są, czy są wydolni dotrzeć na zajęcia, czy studenci są nauczani w zgodzie ze standardami – zaznaczał Arłukowicz.
Podkreślał, że sprawa jest bardzo pilna. - Powinniśmy podjąć decyzję, co z tymi studentami zrobić. W mojej ocenie nie są niczemu winni i nie mogą być ofiarami tej sytuacji. Ale przepraszam bardzo, jeżeli ja dzisiaj słyszę, że kompetencje do kształcenia polskich lekarzy ma uczelnia pana Tadeusza Rydzyka, to zapala mi się lampka niepokoju, dlaczego tak się dzieje – mówił przewodniczący.
Była minister zdrowia prosi, aby dać szansę młodym ludziom
Obecna na komisji posłanka PiS i była minister zdrowia Katarzyna Sójka, prosiła aby "zejść" już z uczelni w Toruniu.
- Jeżeli uczelnia ma swój regulamin i wymaga jakiegoś oświadczenia - a okazuje się, że nie tylko na kierunek lekarski, ale na wszystkie kierunki - a jest uczelnią katolicką, to może się wzajemnie nie obrażajmy – stwierdziła.
Mówiła też, że jest zdystansowana do obrażania studentów określeniem "neolekarz" i prosiła, aby dać szansę młodym ludziom, którzy mogą studiować w swojej mniejszej miejscowości.
- Jest to też dobre dla małych szpitali, na przykład na Podkarpaciu. Studenci, którzy się tam wykształcą będą mogli być lekarzami w tych szpitalach, które teraz za wszelką cenę i za duże pieniądze poszukują specjalistów w danych oddziałach – podkreślała posłanka.
Uczelnia w Toruniu miała pozytywną opinię PKA
Akademia Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, zgodnie z uchwałą z 18 września 2023 roku, uzyskała pozytywną opinię PKA. Komisja zaleciła jedynie kilka poprawek. Chodziło m.in. o powierzenie zajęć "zdrowie publiczne, medycyna ratunkowa, mikrobiologia, choroby dietozależne i ich profilaktyka, aktywność fizyczna a zdrowie, prawo medyczne, chirurgia naczyń, rehabilitacja i żywność modyfikowana genetycznie" osobom posiadającym odpowiednie kompetencje.
Zapytaliśmy władze uczelni, czy zalecenie zostało spełnione. Czekamy na odpowiedź.
Uczelnia ojca Rydzyka będzie ponownie oceniana przez PKA w październiku 2024 roku, czyli po roku funkcjonowania kierunku lekarskiego. Kolejny audyt – tak jak zresztą w przypadku wszystkich innych uczelni, które dostały akredytacje - będzie prowadzony po trzech, a później po sześciu latach od uruchomienia kierunku.
ANS w Nowym Sączu: studenci mają zapewniony transport i noclegi
W pierwszej kolejności i w trybie pilnym audyt zostanie przeprowadzony na uczelniach, które działają bez akredytacji. Tak będzie w przypadku chociażby wspomnianej Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Sączu, gdzie na pierwszym roku kierunku lekarskiego kształci się 48 studentów. Rzecznik uczelni dr Tomasz Zacłona na pytanie, czy nadal muszą oni dojeżdżać ok. 260 km do prosektorium w Radomiu, potwierdza że muszą.
- Jest to pięć wyjazdów w pierwszym semestrze i cztery w drugim. Studenci mają zapewniony transport i noclegi – zaznacza.
Dodaje, że do końca roku, czyli o rok wcześniej niż pierwotnie zakładano, ANS otworzy własne prosektorium.
- Uczelnia dysponuje parterowym budynkiem o powierzchni około 240 metrów kwadratowych, który w zupełności wystarczy do zaadaptowania go do celów prosektorium wraz z odpowiednim zapleczem – podkreśla dr Zacłona.
Rzecznik uczelni: potraktowaliśmy negatywną opinię PKA bardzo poważnie
Tłumaczy też, że uczelnia już od prawie 20 lat kształci studentów na kierunkach: pielęgniarstwo, ratownictwo medyczne, dietetyka i fizjoterapia. Dysponuje budynkiem wydziału oraz monoprofilowym centrum symulacji medycznej. Natomiast aktualnie trwają prace nad kilkukondygnacyjnym obiektem, w którym znajdą się laboratoria i sale wykładowe dla studentów kierunków medycznych. Budynek ma powstać do końca 2025 roku.
- Uczelnia posiada wymaganą kadrę oraz ma podpisane stosowne deklaracje zatrudnienia kadry naukowej do prowadzenia zajęć na późniejszych latach studiów medycznych – zaznacza rzecznik.
ZOBACZ TEŻ: Wiceminister nauki ujawnił, którym uczelniom Czarnek dał najwięcej pieniędzy. "Fundusz dla pieszczochów"
Przekonuje, że władze uczelni potraktowały negatywną opinię PKA bardzo poważnie.
- Pracujemy nad wzmocnieniem tych obszarów, które wskazane były w raporcie - twierdzi.
W Poznaniu opinia PKA ma mieć już tylko znaczenie historyczne
O tym, że negatywna opinia PKA (komisja zajmowała się sprawą w marcu 2023 roku) ma już tylko znaczenie historyczne mówi nam też prof. Witold Szyfter, który przez wiele lat kierował Kliniką Otolaryngologii i Onkologii Laryngologicznej na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu, a od lutego 2023 roku jest dziekanem wydziału lekarskiego Akademii Nauk Stosowanych im. Księcia Mieszka I w Poznaniu.
- Oby studenci (a jest ich 44 - przyp. red.) na uczelniach publicznych, które kończyłem przed wielu latu mieli takie warunki, jakie my mamy dla studentów pierwszego roku. Z naszej kadry można utworzyć ładny uniwersytet. Przyszedłem tu z ekipą lekarzy dydaktyków z misją stworzenia wydziału lekarskiego i tak też się stało – podkreśla.
W uchwale PKA z marca 2023 czytamy m.in., że ANS nie prowadzi dostatecznie rozbudowanej działalności naukowej w dyscyplinie "nauki medyczne", nie zapewnia kadry pozwalającej na uzyskanie przez studentów zaplanowanych efektów uczenia się oraz nie posiada infrastruktury niezbędnej do prowadzenia kierunku (na przykład w pracowni anatomii brakuje pomocy dydaktycznych).
- Obecnie dysponujemy wszelkimi potrzebnymi laboratoriami i pracowniami. Na zajęcia z anatomii jeździmy do - oddalonego od naszej uczelni o osiem kilometrów - Poznań Lab w Przeźmierowie. Jest tam profesjonalne prosektorium przeznaczone do przeprowadzania kursów chirurgicznych – zaznacza profesor.
Na pytanie, czy nie obawia się wyników planowanego audytu PKA, mówi, że obawy są zawsze, ale serdecznie zaprasza na uczelnię.
- Jeśli w zakładzie anatomii mam zatrudnionych trzech samodzielnych pracowników, w tym dwóch profesorów tytularnych i jednego docenta, to nie może być źle – uśmiecha się.
W Łodzi mieli uzupełnić kadry i poprawić infrastrukturę
O skompletowanej kadrze mówi też dr inż. Zdzisław Szymański, pełnomocnik rektora Społecznej Akademii Nauk w Łodzi, co do której PKA również miała szereg uwag (negatywna opinia została wydana w maju 2023 roku). Chodziło m.in. o to, że "wszystkie formy zajęć z reumatologii będzie realizował doktor bez aktualnego dorobku publikacyjnego", natomiast medycynę sądową "będzie samodzielnie prowadził lekarz bez kwalifikacji naukowych".
- Po dokonanych uzupełnieniach kadry wszystkie osoby prowadzące te przedmioty mają odpowiedni dorobek naukowy i kompetencje dydaktyczne – podkreśla dr Szymański.
Natomiast odpowiadając na zarzut PKA, że zajęcia z anatomii miały być prowadzone w sali, której wyposażenie nie odpowiada w pełni potrzebom kształcenia, twierdzi, że obecnie sale wyposażone są w nowoczesny sprzęt i najnowsze pomoce dydaktyczne.
- Zajęcia odbywały się na materiale dydaktycznym, tj. kościach i modelach 3D w 12-osobowych grupach studenckich. Natomiast zajęcia praktyczne na zwłokach i prawdziwych preparatach prowadzone były w wynajmowanym specjalistycznym prosektorium w Łodzi – podkreśla pełnomocnik, dodając że uczelnia jest przygotowana na wizytację członków PKA.
Przewodniczący PKA: sytuacja na uczelniach mogła się już zmienić
Jak informuje nas przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej dr hab. inż. Janusz Uriasz, ministerstwo nauki wystąpiło już do komisji o przeprowadzenie audytów uczelni, które nie uzyskała akredytacji PKA.
- Procedury oceny jakości kształcenia ruszą już w najbliższym czasie i potrwają do początku maja. Ocenie będą podlegać m.in. programy nauczania, skład kadry dydaktycznej czy też to, jak wygląda infrastruktura niezbędna do prowadzenia kształcenia. Wszystkie aspekty zostaną dokładnie sprawdzone, przy czym należy pamiętać, że sytuacja od czasu gdy poprzednio wydawaliśmy negatywne opinie, mogła się już na danej uczelni zmienić. Oczywiście weźmiemy też pod uwagę wszystkie uwagi co do poszczególnych uczelni, które zostały nam przesłane przez Porozumienie Rezydentów OZZL, za które serdecznie dziękujemy – zaznacza.
Studenci mają prawną gwarancję kontynuacji studiów
Dodaje, że po zakończeniu ocen minister będzie decydował o dalszym losie kontrolowanych kierunków.
- Nawet jeśli zadecyduje, że ta czy inna uczelnia będzie musiała zamknąć kierunek, to osoby które się tam kształcą mają prawną gwarancję kontynuacji studiów. Jak zadeklarował – obecny na sejmowej komisji zdrowia – przewodniczący Konferencja Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych prof. Marcin Gruchała, uczelnie zrzeszone w KRAUM są w stanie przyjąć studentów kierunków, które byłyby zamykane. Niemniej trzeba jednak pamiętać, że uczelnie, które przyjęłyby tych studentów mają swoją autonomię i z pewnością nie zgodziłyby się na obniżenie własnych standardów kształcenia. Stąd też osoby te musiałyby zaliczać kolejne etapy kształcenia. Jeśli im by się udało, to zostałyby pewnie dobrymi lekarzami. Jeśli nie, uczelnia nie ma obowiązku doprowadzić ich do ostatniego roku studiów – podkreśla dr Uriasz.
Procedura przeprowadzania oceny jakości kształcenia jest taka, że prezydium PKA wystawia ocenę kierunku w formie uchwały na podstawie raportu z wizytacji przeprowadzanej przez członków 13-osobowego zespołu do spraw nauk medycznych i nauk o zdrowiu (zespół zajmuje się uczelniami medycznymi – przyp. red.).
Lekarze rezydenci: kontrole powinny być prowadzone z dużą dokładnością
Jak czytamy w oświadczeniu PR OZZL, "z rozmów z pracownikami PKA wynika, że w niektórych przypadkach wydane oceny nie były zgodne z obserwacjami wydanymi podczas wizytacji".
"By uniknąć podejrzenia o nieobiektywne uchwały proponujemy upublicznienie raportów z wizytacji przeprowadzonych w ramach audytu. Nada to procesowi przejrzystość i oddolną kontrolę społeczną" – głosi oświadczenie.
Porozumienie wskazuje też, że kontrole powinny być prowadzone z dużą dokładnością.
"Nie wystarczy zweryfikować przykładowo, czy uczelnia ma prosektorium, ale też ile dotychczas zajęć z anatomii w nim przeprowadzono, ile z nich odbyło się w oparciu o preparaty zwłok ludzkich, w jak licznych grupach odbywają się zajęcia. Wszystkie te informacje powinny być publiczne, również w wypadku uczelni, które pozytywnie przejdą audyt" – czytamy w oświadczeniu.
Zdaniem PR OZZL analogiczne rozwiązanie powinno się zastosować również w przypadku kadry.
"Należy upewnić się czy kadra zgłaszana przez uczelnie jest rzeczywiście zatrudniona w danej placówce i prowadzi zajęcia. Uwagi się biorą z faktu wykazywania przez część uczelni pracowników niezatrudnionych w placówce" – piszą lekarze rezydenci.
PR OZZL o powiązaniach członków PKA z poszczególnymi uczelniami
Zwracają też uwagę, że należy się upewnić, że na żadnym etapie audytu w procesie decyzyjnym nie bierze udziału osoba powiązana z daną placówką.
"Przypominamy, że w nowym składzie PKA w zespole ds. nauk medycznych i nauk o zdrowiu zasiadają przynajmniej trzy osoby pochodzące z placówek, które powinny być poddane audytowi (Katolicki Uniwersytet Lubelski, Akademia Mazowiecka w Płocku, Akademia Medycznych i Społecznych Nauk Stosowanych w Elblągu)" – głosi oświadczenie.
Powołani za Gowina, Czarnka, Wieczorka
Sebastian Goncerz, przewodniczący PR OZZL, precyzuje w rozmowie z tvn24.pl, że np. jeśli chodzi o uczelnię w Płocku mowa o dr hab. Marioli Głowackiej, która jest tam prorektorem ds. Collegium Medicum.
– Uczelnia w roku akademickim 2023/24 otworzyła kierunek lekarski z pozytywną opinią PKA. Doktor Głowacka jest w składzie komisji od 2019 roku, kiedy to została powołana przez ministra nauki Jarosława Gowina. Znalazła się też na liście członków PKA z listopada 2023 roku, kiedy to minister Przemysław Czarnek tuż przed końcem swojego urzędowania powołał skład komisji, który nigdy nie zaczął funkcjonować, bo w grudniu obecny minister Dariusz Wieczorek powołał nowy skład – zaznacza Goncerz.
Dodaje, że w obecnym składzie zespołu ds. nauk medycznych i nauk o zdrowiu znalazł się też dr hab. Adam Kosiński, który jest adiunktem w Akademii Medycznych i Społecznych Nauk Stosowanych w Elblągu.
- Uczelnia otworzyła kierunek medyczny w roku akademickim 2022/23 z pozytywną opinią PKA. Doktor Kosiński znalazł się w składzie z listopada 2023 roku, nie było go natomiast w składzie powołanym w 2019 roku przez ministra Gowina. Tak samo jest też w przypadku prof. dr hab. Ryszarda Maciejewskiego, który jest dziekanem wydziału medycznego KUL. Uczelnia otworzyła kierunek medyczny w roku akademickim 2023/24. Również z pozytywną opinią PKA. Co ciekawe, częścią Wydziału Medycznego jest Instytut Nauk Medycznych, którym kieruje dr Katarzyna Czarnek, żona Przemysława Czarnka – zaznacza Goncerz.
Przewodniczący PKA: są wyłączeni z procesu wydawania opinii
Janusz Uriasz przekonuje, że w PKA jest procedura mówiąca o tym, iż osoby w jakikolwiek sposób powiązane z kontrolowaną uczelnią są wyłączone z procesu wydawania opinii, bo zachodzi w takich przypadkach oczywisty konflikt interesów.
- Nie będą ani wizytować uczelni, ani procedować sprawy na dalszym jej etapie. Zasady te dotyczą nie tylko osób, które pracują w ocenianej uczelni. Nie mogą też one pochodzić z miasta, w której ta uczelnia - bądź jej filia - działa – mówi.
Dodaje, że w ramach PKA funkcjonuje zespół do spraw etyki, który bada takie sprawy.
- Należy pamiętać, że większość członków PKA to pracownicy tej czy innej uczelni, stąd też wątpliwości o bezstronność zawsze mogą się pojawić. Niemniej jesteśmy niezależną instytucją i dbamy o to, aby bezstronność została zachowana – podkreśla przewodniczący PKA.
Oceny miały być zawsze zgodne z obserwacjami podczas wizytacji
Odpowiadając na zarzut PR OZZL o tym, "w niektórych przypadkach wydane oceny nie były zgodne z obserwacjami wydanymi podczas wizytacji", mówi że taka sytuacja nie ma miejsca.
- Cały proces oceny ma kilka etapów. Jeżeli mamy zastrzeżenia do uczelni np. dotyczące kadry, programu itd. to proponowana ocena może być negatywna. Natomiast jeżeli natura zastrzeżeń jest taka, że uczelnia może dokonać szybkiej korekty, to zwykle uczelnia dokonuje zmian. W takich sytuacjach dochodzi do zmiany naszej pierwszej oceny. Ale tak naprawdę jest to sytuacja pozytywna. Z pespektywy doświadczeń PKA ocenę negatywną otrzymują jednostki, które nie spełniają kryteriów jakościowych. Uczelnie te nie są w stanie usunąć błędów – tłumaczy Uriasz.
‼️ To już jutro!
— Porozumienie Rezydentów OZZL (@Rezydenci) February 20, 2024
⌛️ Zegar odliczania już prawie kończy bieg - już jutro (środa) o godzinie 14 Komisja Zdrowia zajmie się problemem, który analizowaliśmy i nagłaśnialiśmy przez wiele miesięcy - degradacja kształcenia na kierunkach lekarskich.
📣 Szkodliwe przepisy umożliwiające… pic.twitter.com/37R7sCgu7c
Natomiast odnosząc się do propozycji PR OZZL, aby upubliczniać raporty z wizytacji, twierdzi że komisja nie ma z tym kłopotu, ponieważ taka procedura ma już miejsce.
- Oceny, uchwały i raporty od wielu lat upubliczniamy na stronach komisji. Każdy może się z nimi zapoznać. Raporty upubliczniane są po zakończonym procesie oceny – po uprawomocnieniu podjętej uchwały – zaznacza przewodniczący.
Dr hab. Głowacka: kryteria są powszechnie znane
Wspomniana dr hab. Mariola Głowacka, która jest członkiem PKA oraz wykłada na Akademii Mazowieckiej w Płocku mówi nam, że w żaden sposób nie uczestniczyła w opiniowaniu wniosku dotyczącego uczelni, na której wykłada, ani w żaden sposób nie wpływała na to, że została wydana pozytywna opinia.
- Nie ma zresztą możliwości, aby ktokolwiek miał wpływ na wydanie takiej czy innej opinii. Kryteria, które musi spełnić dana uczelnia, żeby uzyskać pozytywną opinię, są powszechnie znane i można je przeczytać na stronie internetowej PKA. Nie ma tu żadnej dobrowolności czy też swobodnej interpretacji. Uczelnia spełnia kryteria, albo nie – wyjaśnia.
Dodaje, że każdy z członków PKA, który opiniuje wniosek uczelni lub udaje się na wizytację danego podmiotu podpisuje oświadczenie wynikające z kodeksu etyki PKA, że w żaden sposób nie jest powiązany z tymże podmiotem.
- Jest to autoryzowane podpisem – zaznacza.
Podkreśla, że pierwszym kierunkiem medycznym, który został otwarty na jej uczelni było pielęgniarstwo.
– Z wnioskiem występowaliśmy w 2010 roku. Później otwarte zostało położnictwo. Oba wnioski uzyskały pozytywną opinię, a nie byłam jeszcze wtedy członkiem PKA. Zresztą, patrząc na inne opinie PKA dotyczące kierunków studiów w różnych uczelniach w kraju, nie ma tu zależności że uczelnia, z którą związany jest ten czy inny członek PKA uzyskuje zawsze pozytywną opinię. Opinie bywają różne, i pozytywne, i negatywne. Wszystko zależy od jakości wniosku i jakości planowanego lub realizowanego kształcenia na danym kierunku studiów – podkreśla dr Głowacka.
Wyłączają się w momencie kontroli macierzystego uniwersytetu
O komentarz poprosiliśmy też dr hab. Adama Kosińskiego z Akademii Medycznych i Społecznych Nauk Stosowanych w Elblągu, który również jest członkiem PKA.
- Oczywiście nie będę brał udziału w ocenianiu uczelni, na której wykładam. Zasady PKA, które mówią o tym, że w takich sytuacja dany członek komisji podlega wyłączeniu są moim zdaniem wystarczającym "bezpiecznikiem", który zapobiega przed zarzutami o bezstronność. Choć faktycznie słyszałem, że takie zastrzeżenia w środowisku lekarskim były podnoszone - mówi nam.
⌛️ Za nami posiedzenie Komisji Zdrowia dotyczące jakości kształcenia przyszłych lekarzy. Jakie płyną z niego wnioski?
— Porozumienie Rezydentów OZZL (@Rezydenci) February 26, 2024
🔴 Na posiedzeniu obecny był Przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL - Sebastian Goncerz, który przedstawił członkom Komisji pięciopunktowe stanowisko oparte… pic.twitter.com/xxZWChGmlH
Natomiast pytany o bezstronność prof. Ryszard Maciejewski z KUL odpowiada, że takie pytanie można postawić wszystkim członkom PKA.
- Profesor Maciejewski, podobnie jak każdy członek PKA, w przypadku kontroli jego macierzystego uniwersytetu, wyłącza się z postępowania, co gwarantuje jego bezstronność – zaznacza.
Na KUL pracuje żona Przemysława Czarnka
Pytamy rzecznika uczelni dr. hab. Roberta Szweda, czy obaw o bezstronność nie było również w momencie, gdy otwierany był kierunek lekarski? Bo jak wskazuje PR OZZL, ministrem edukacji był wtedy Przemysław Czarnek, (jest profesorem KUL, obecnie na urlopie – przyp. red.), a na uczelni pracuje jego żona - doktor biologii Katarzyna Czarnek.
- Uruchamianie nowych kierunków na KUL i na każdym innym uniwersytecie, jest procedurą wieloletnią i wieloetapową. Nowe kierunki na KUL uruchamiane były od 1918 do 1938 roku, a także po transformacji systemowej roku 1989, gdy ministrami zarządzającymi nauką byli profesorowie powiązani z różnymi jednostkami naukowo-dydaktycznymi i naukowymi. Z perspektywy uniwersytetu fakt piastowania funkcji ministerialnej przez tę lub inną osobę, nie ma znaczenia, w porównaniu z działaniami przygotowawczymi, zmierzającymi do zabezpieczenia programowego, infrastrukturalnego i kadrowego nowych kierunków. Tak było właśnie w przypadku kierunku lekarskiego – twierdzi rzecznik.
Rzecznik KUL: własne prosektorium już w październiku
Kierunek lekarski na KUL został uruchomiony w roku akademickim 2023/24. Kształci się tam 60 osób. Jak informuje nas rzecznik, studenci będą mieli – począwszy od trzeciego semestru – zajęcia z anatomii w "tradycyjnym" prosektorium. Na razie mają korzystać z tego należącego do Uniwersytetu Medycznego, natomiast w październiku KUL będzie miał własne prosektorium.
- W bieżącym roku rozpoczyna się również budowa Centrum Edukacji Medycznej z Wieloprofilowym Centrum Symulacji Medycznej. W centrum planowane są między innymi: pracownia wirtualnego człowieka i anatomii radiologicznej, chłodnia i dwie sale prosektoryjne oraz pomieszczenia i infrastruktura do prowadzenia zajęć symulowanych – zaznacza rzecznik.
Dodaje, że obecnie większość zajęć kierunku lekarskiego odbywa się w budynku Monoprofilowego Centrum Symulacji Medycznej.
– Z doskonałym i bardzo nowoczesnych wyposażeniem – zaznacza.
Mają przedmiot "Biblia - istota i rola w kulturze"
Jeszcze przed uruchomieniem kierunku lekarskiego na KUL głośno było w mediach o tym, że studenci będą musieli uzyskać zaliczenie z przedmiotów "Biblia - istota i rola w kulturze" oraz "Socjologia medycyny i katolicka nauka społeczna”.
- Wiedza wykładana na wspomnianych przedmiotach jest pomocna dla całościowego zrozumienia człowieka działającego w złożonym otoczeniu, w którym potrzebna jest empatia i opieka, których nie należy jej wiązać z przekonaniami religijnymi czy światopoglądowymi studentów medycyny – podkreśla Robert Szwed.
Zauważa też, że w programie studiów na kierunku lekarskim, obejmującym 5115 godzin zajęć dydaktycznych (bez praktyk), oba przedmioty stanowią łącznie 35 godzin.
- Oznacza to 0,7 procenta całkowitej liczby godzin zajęć studentów na kierunku lekarskim – wylicza rzecznik.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KUL