Sąd uniewinnił od prokuratorskich zarzutów generała Krzysztofa Bondaryka, który kierował Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego w czasach rządu Donalda Tuska - dowiedział się tvn24.pl. Nieoficjalnie wiadomo, że prokuratura będzie się odwoływać od kolejnej już niekorzystnej dla siebie decyzji.
Uniewinniający wyrok zapadł we wtorek, przed tygodniem, w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa. Sąd uniewinnił byłego szefa cywilnego kontrwywiadu od dwóch zarzutów, które sformułowała wobec niego prokurator z Prokuratury Regionalnej w Białymstoku.
Podejrzany generał
- Byłem przez pięć lat podejrzanym, w końcu oskarżonym. Mimo że to już kolejna korzystna dla mnie decyzja w tej sprawie, to spodziewam się odwołania prokuratury - mówi tvn24.pl generał Bondaryk.
Również z nieoficjalnych źródeł tvn24.pl w prokuraturze wynika, że śledczy pracują nad odwołaniem od wyroku.
Generał usłyszał zarzuty w 2018 roku w Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku. Prokurator zarzucała mu popełnienie przestępstwa przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków "w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej."
Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10
Teraz, po pięciu latach, w ustnym uzasadnieniu wyroku, mokotowski sąd uznał, że w sprawie nie zaistniało żadne przestępstwo.
Co było przedmiotem śledztwa prokuratury i następnie zarzutów, a także aktu oskarżenia? Był to efekt audytu działań służb specjalnych w czasie rządów PO-PSL, który powstał na zlecenie ministra koordynatora Mariusza Kamińskiego.
Zawiadomienie do prokuratury podpisał w 2016 roku ówczesny szef ABW profesor Piotr Pogonowski. Jego audytorzy wykryli, że jako szef ABW generał Bondaryk przyjął do służby pracownika, który miał się posługiwać podrobionym dyplomem uczelni wyższej.
- Materiał śledztwa wykazał, że szef agencji, mimo ciążącego na nim obowiązku, nie poinformował odpowiednich instytucji o posługiwaniu się przez pracownika ABW sfałszowanym dokumentem. Co więcej, Krzysztof B. zdecydował o przyjęciu tej osoby do służby i mianowaniu na wysokie stanowisko - mówił Polskiej Agencji Prasowej rzecznik ministra Kamińskiego Stanisław Żaryn.
Posługujący się "fałszywym dyplomem" pracownik miał przez następne lata zarobić w agencji około dwóch milionów złotych. I to była właśnie "korzyść majątkowa", o której mowa w zarzucie prokuratorskim i akcie oskarżenia wobec Bondaryka.
Jak już informowaliśmy na łamach tvn24.pl - uczelnia, która wystawiała dyplom, potwierdziła jego autentyczność. Prokuratura nigdy nie przedstawiła zarzutów posługiwała się sfałszowanym dyplomem samemu pracownikowi, podobnie jak dydaktykom, którzy go wystawiali.
Zmiana prokuratorów
Jeszcze w 2016 roku prokuratura - pion przestępczości zorganizowanej i korupcji - odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.
Zawiadomienie przekazano wtedy do Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce. Prokurator, która zdecydował się wszcząć sprawę, awansowała wkrótce do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku. Szefową tej prokuratury jest Elżbieta Pieniążek, która w przeszłości była funkcjonariuszem Centralnego Biura Antykorupcyjnego i uchodzi za współpracowniczkę ministra Mariusza Kamińskiego.
Ta sama prokurator wniosła akt oskarżenia do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa, który wkrótce po otrzymaniu go odrzucił.
- Zgromadzone dowody jednoznacznie wskazują, że zachowania przypisywane oskarżonemu nie noszą znamion czynów zabronionych, ani nie stanowią innego zachowania podlegającego odpowiedzialności karnej - argumentował w lutym 2020 roku warszawski sąd.
Prokuratura skutecznie uchyliła tę decyzję sądu, powołując się na względy formalne. Dlatego przez kolejne lata odbywały się rozprawy w pierwszej instancji, którą sąd zakończył właśnie uniewinnieniem Bondaryka.
Źródło: tvn24.pl