- Wypowiedzi Mindy przypomniały mi klimat, który panował podczas postępowania przygotowawczego, kiedy oskarżano rodzinę Olewników o utrudnianie śledztwa - powiedział w "Magazynie 24 Godziny" mecenas Bogdan Borkowski. Rzecznik rodziny porwanego odniósł się do słów Remigiusza Mindy, policjanta, który prowadził sprawę Olewnika.
Minda, który był gościem wcześniejszej części Magazynu, powiedział, że obraz sprawy przekazywany przez rodzinę Olewników jest nieprawdziwy - PRZECZYTAJ INFORMACJĘ. Jego wypowiedź skomentował na początku przez telefon Jerzy Dziewulski (który wcześniej nazwał Mindę, patrząc na sposób prowadzenia przez niego sprawy uprowadzenia, "bydlakiem", za co były policjant chce go pozwać do sądu): - Są sytuacje w życiu każdego mężczyzny, żeby przyznać się do błędu i przeprosić po ludzku. Można przegrać sprawę, ale przynajmniej z jakąś klasą. A pan Minda stracił kompletnie wszystko - stwierdził były antyterrorysta. Także mecenas rodziny Olewników nie szczędził gorzkich słów pod adresem policjanta. - Ja chciałem się zapytać, gdzie w chwili wręczania okupu był pan Minda - powiedział Borkowski.
Mecenas przedstawił oświadczenie Olewników skierowane do mediów. - Rodzina dziękuje za zainteresowanie mediów, ale wyraża ubolewanie, że nastąpiło ono dopiero po drugim samobójstwie oskarżonego. Ale chciała też przeprosić, że nie wszystkie informacje podawane są przez nich autoryzowane, więc nie zawsze są one zgodne z prawdą - powiedział Borkowski.
Siemiątkowski: Chciałem pomóc
Drugi gość Magazynu Zbigniew Siemiątkowski powiedział, że starał się pomóc rodzinie Olewników, ale nie miał możliwości. Sam mecenas Borkowski powiedział w jednym z wywiadów, że ówczesny szef UOP nie zareagował na prośbę o pomoc. - Oskarżenia wobec mnie były niesprawiedliwe. Ja w czasie porwania byłem w Agencji Wywiadu i nie miałem żadnych uprawnień. Pan Olewnik poprosił mnie osobiście o interwencję, przez mojego asystenta, kiedy byłem już zwykłym posłem - tłumaczył się polityk SLD.- Przyjechał do mnie do domu w Warszawie w czasie wakacji, kiedy były urlopy i wysłuchałem jego dramatycznej relacji - powiedział.
Siemiątkowski stwierdził, że po tej rozmowie wystosował pismo do ministra spraw wewnętrznych. - Zwróciłem się do ministra wskazując na opieszałość policji i z pytaniem czy prawdą są podejrzenia rodziny, że policja może w tej sprawie mataczyć. Zasugerowałem przeniesienie sprawy do Komendy Głównej. Otrzymałem odpowiedź, że wszystko jest w porządku - stwierdził. Przyznał jedynie, że nie satysfakcjonowała go taka odpowiedź.
Zamieszani politycy?
Siemiątkowski powiedział też, że pełnomocnik Olewników powiedział nieprawdę twierdząc, że były szef UOP jest przyjacielem ojca Krzysztofa.
Mecenas Borkowski nie wycofał się jednak ze swoich oskarżeń wobec Siemiątkowskiego. - Jedyne do czego mnie pan przekonał to, że było lato i urlopy. Byłem informowany, że Siemiątkowski poznał się z ojcem Krzysztofa Olewnika, widziałem pana na zdjęciach z nim. Ale nie twierdzę, że to pan był zamieszany w tę sprawę - powiedział pełnomocnik.
Prowadzący program Bogdan Rymanowski przypomniał jedną z wypowiedzi ojca Krzysztofa, który mówił, że przed porwaniem syna dostał propozycje wejścia w nielegalne interesy. - Niewykluczone, że sprawy biznesowe miały związek z porwaniem. Mam nadzieję, że rozwiąże to obecne postępowanie - stwierdził.
- Jeśli ktoś maczał w tej sprawie ręce, to sprawiedliwości musi stać się zadość, bez względu na polityczne pochodzenie winnych - przyznał Siemiątkowski.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24