- Gdyby nie in vitro, nie byłoby mnie na świecie - mówi urodzona dzięki tej metodzie Karolina Wolf. - Dla wielu in vitro to ostateczność. Pozwólmy ludziom mieć dzieci - apelowała w TVN24.
Karolina Wolf urodziła się 21 lat temu dzięki metodzie zapłodnienia in vitro. Jej rodzice próbowali 13 lat, zanim jej matce udało się zajść w ciążę. Jak przyznaje dziewczyna, nigdy nie miała problemu z tym, że poczęła się w inny sposób niż większość dzieci.
- Rodzice powiedzieli mi o tym, kiedy miałam 18 lat. Jestem normalną osobą, mam ręce, nogi. My nie jesteśmy gorsi - mówi.
Dlatego jej zdaniem nie powinno się prawnie zakazywać metody in vitro ani ograniczać jej stosowania np. tylko dla kobiet poniżej 40. roku życia. - To smutne, że ten temat w ogóle podlega dyskusji - uważa Karolina. I przyznaje, że gdy słucha debatujących w Sejmie polityków, "trafia ją szlag".
"Nie mogłam być ochrzczona"
- Rozmawiałam z panem posłem Piechą i twórcami innych projektów ustaw. Co innego mówili na sali sejmowej, a co innego mnie osobiście - mówi dziewczyna. - Pan poseł Piecha powiedział na przykład, że kosztem moich narodzin umarło kilkoro innych dzieci - dodała.
Wolf stwierdziła też, że z powodu in vitro nie została ochrzczona. - Mój tata jest niewierzący, ale mama jest katoliczką. Ja jednak zgodnie z nauką Kościoła nie mogłam przyjąć chrztu - mówiła, twierdząc, że Kościół katolicki nie akceptuje dzieci urodzonych tą metodą.
Wolf nie spotkała jeszcze nikogo urodzonego metodą in vitro. Ale zaapelowała, by nie zakazywać tej metody. - Jeśli ktoś może mieć w ten sposób dziecko, dajmy mu tę możliwość - podkreśliła.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24