Emilia współpracowała z wysokimi urzędnikami resortu sprawiedliwości, nowej KRS, nowymi sędziami Sądu Najwyższego i prezesami sądów, a za sianie w internecie nienawiści wobec krytyków ministra sprawiedliwości zbierała od wiceministra Łukasza Piebiaka wiele pochwał - napisała "Gazeta Wyborcza". W rozmowie z dziennikiem "Emi" podała nazwiska sędziów, którzy jej zdaniem wchodzili w skład organizującej hejt grupy "Kasta".
"Gazeta Wyborcza" w poniedziałek opublikowała rozmowę z "hejterką" Emilią.
Jak czytamy, współpraca "Emi" z urzędnikami Ministerstwa Sprawiedliwości oraz sędziami miała trwać prawie przez trzy lata, do połowy 2018 roku.
"Za internetowy hejt skierowany do krytyków szefa resortu i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry zbierała od wiceministra Łukasza Piebiaka wiele pochwał. Była przekonana, że 'góra', czyli [minister sprawiedliwości, Zbigniew - przyp. red.] Ziobro, jej działalność akceptowała" - napisała "GW".
Kto zdaniem "Emi" był w "Kaście"?
Pod koniec 2016 roku, gdy PiS zapowiadało zmiany w sądownictwie, na internetowym komunikatorze WhatsApp miała powstać grupa pod nazwą "Kasta". Taką nazwę miał nadać jej jeden z 13 sędziów, którzy mieli wchodzić w skład grupy. "Wyborcza" ustaliła, że forum tworzyli ludzie, których kariery nabrały rozpędu wraz z "dobrą zmianą" PiS.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co wiemy o "Kaście" i jakie są dowody na jej istnienie? >
Z "Kastą" w związku ze swoimi działaniami miała współpracować Emilia. W opublikowanej w poniedziałek rozmowie z "Gazetą" wymieniła sędziów, którzy jej zdaniem wchodzili w skład grupy. Byli to: Konrad Wytrykowski, Przemysław Radzik, Maciej Mitera, Michał Lasota, Jakub Iwaniec, Arkadiusz Cichocki, Jarosław Dudzicz oraz Łukasz Piebiak, który miał być określany mianem "Herszta". W grupie miał znajdować się także mąż Emilii, Tomasz.
Zapowiedź pozwów
Sędzia Radzik w rozmowie z reporterem "Faktów" TVN zaprzeczał, jakoby należał do grupy "Kasta".
"Żołnierze to my, nasza grupa"
"Emi" opowiadała w rozmowie z "Wyborczą" również o kulisach działania grupy.
"Jak coś się działo, to do mnie pisali czy dzwonili, że trzeba na przykład wysłać donos na jakiegoś sędziego lub zorganizować akcję poparcia nowych sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa" - mówiła dziennikowi. Zaznaczyła, że sama nie należała do grupy, jednak posiadała wgląd do przesyłanych na czacie wiadomości.
Emilię zapytano także o określenie Piebiaka "Hersztem".
"Po prostu chłopaki tak go traktowali. A żołnierze to my, nasza grupa" - odpowiedziała.
"Nie popierał reformy sądownictwa, więc musiał być zły"
Według Emilii celem "Kasty" mieli być sędziowie ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", krytykujący zmiany zaprowadzane w sądownictwie przez PiS - między innymi Krystian Markiewicz, Bartłomiej Przymusiński, Piotr Gąciarek oraz Waldemar Żurek.
Atakowane miały być także ich rodziny.
O tego ostatniego sędziego dopytywała dziennikarka "GW". "Nie popierał reformy sądownictwa, więc musiał być zły. Nie chodziło o sędziego jako osobę, tylko o to, że nas nie popiera" - odpowiedziała Emilia.
"Wpada się w spiralę" - mówiła hejterka, pytana o kulisy działalności grupy. "Zaczyna się od czegoś dobrego, a później się to ciągnie, choć już tak dobre nie jest. Bo dostaje się za to pochwałę. Bo mąż awansuje. Bo sam wiceminister sprawiedliwości chwali" - mówiła.
Mąż Emilii finalnie awansował. "Został dyrektorem prawnym w KRS [Krajowej Radzie Sądownictwa - przyp. red.] i dostał delegację do NSA [Naczelnego Sądu Administracyjnego - red.]" - wyjaśniała kobieta, zaznaczając, że awans jej męża nie był jedynie jej zasługą. "Nie jest złym sędzią ani złym człowiekiem. Ciężko pracował na to, myślę, że to wspólne nasze dzieło" - wskazała.
"Emi" miała współpracować z prorządowymi dziennikarzami
Członkowie "Kasty" według dziennika mieli wskazywać, "kogo szkalować", a także "przesyłali dokumenty ministerstwa z postępowań dyscyplinarnych przeciw sędziom nieprzychylnym władzy".
"[Emilia - przyp. red.] Miała wolną rękę, jak te dokumenty wykorzystać, by oczerniać ofiary 'Kasty', na przykład rozsyłać anonimowe donosy o konkretnych sędziach lub zamawiać teksty reklamujące sędziów "dobrej zmiany" u prorządowych dziennikarzy" - napisała "Wyborcza".
Według tych doniesień hejterka miała współpracować z Wojciechem Biedroniem z portalu wPolityce.pl, Przemysławem Wenerskim, szefem programu "Alarm!" w telewizji państwowej oraz dziennikarzami państwowej telewizji: Michałem Rachoniem i Samuelem Pereirą.
"Raz udało mi się nawet dotrzeć do pana Jarosława Olechowskiego, czyli szefa 'Wiadomości'" - powiedziała Emilia.
Koniec współpracy, brak ochrony. "Teraz czuję się nikim"
Współpraca miała się skończyć w 2018 roku. Dlaczego? "Emi" wskazuje na powody "czysto samolubne". "Kiedy w 2018 zaczęło rozpadać się moje małżeństwo i pozostawiono mnie samą sobie" - wskazuje.
Kobieta przypomniała, że liczyła na ochronę ze strony osób z resortu Ziobry. "Ochrony nie dostała, a w marcu 2019 roku prokuratura zajęła jej laptop i telefony" - napisała "GW".
"Teraz czuję się nikim" - przyznała Emilia. Na pytanie, czy czuje się "nawróconą hejterką", odpowiedziała: "Jestem uczciwsza, to na pewno. I świadoma, że ludzie popełniają błędy, a my możemy je oceniać, ale nie oceniać ludzi" - zaznaczyła.
Autor: akw//now / Źródło: Gazeta Wyborcza, tvn24.pl