"Efekt Funduszu Sprawiedliwości nie zadziałał" - brzmi wniosek z wewnętrznej analizy ekspertów Funduszu, którego fragmenty opublikowała we wtorek "Gazeta Wyborcza". Wynika z nich, że celowo wydano z niego ponad osiem milionów złotych w gminach, gdzie podczas wyborów parlamentarnych w 2019 roku nieskutecznie startował odpowiedzialny za Fundusz wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski.
Roman Giertych opublikował w niedzielę nagranie z marca 2024, na którym rozmawia z Tomaszem Mrazem. Były dyrektor Funduszu Sprawiedliwości powiedział między innymi, że z Funduszu przyznawane były "limity Ziobry", które mogli wykorzystywać konkretni politycy z konkretnych okręgów wyborczych.
- Zobaczyłem jak to funkcjonuje w kampanii w 2019 roku. To było obrzydliwe - ocenił Mraz. Później analizowano skuteczność tych dofinansowań. - Były takie przypadki, że za 800 tysięcy złotych zostało kupione 130 głosów - dodał Mraz.
"Efekt FS nie zadziałał"
"Gazeta Wyborcza" opublikowała we wtorek fragmenty wewnętrznej analizy ekspertów Funduszu - Miłosza Horodyskiego i Miłosza Łaskiego - którzy pracowali także przy kampanii parlamentarnej Marcina Romanowskiego do Sejmu w 2019 roku. Polityk Suwerennej (ówcześnie Solidarnej) Polski i wiceminister sprawiedliwości, odpowiedzialny za Fundusz Sprawiedliwości startował wtedy z list PiS, jednak bez powodzenia.
"Efekt FS nie zadziałał" - ocenili Horodyski i Łaski. Jak wyliczyli, "ponad osiem milionów złotych poszło na OSP" w okręgu, z którego startował Romanowski. Zestawili także wydatki w poszczególnych gminach z jego wynikiem wyborczym. Gmina Turobin otrzymała 800 tys. złotych (Romanowski otrzymał tam 100 głosów), gmina Goraj także 800 tys. zł (138 głosów dla Romanowskiego), w Tomaszowie Lubelskim jego wynik to 155 głosów przy 155 tys. złotych wydanych tam z Funduszu Sprawiedliwości. Izbica to 120 tys. złotych i 112 głosów - czytamy w "GW".
"Strażacy ładnie się ubrali. Dostali kilkaset tysięcy złotych. Władze lokalne przedstawiły to jako ich sukces, a oni sami nie okazali wdzięczności, bo byli przekonani, że im się to należy. Moim zdaniem dużo efektywniejszą formą wykorzystania środków z Funduszu byłyby przeciwdziałające przestępczości pikniki rodzinne, które proponowałem. Przychodziłyby na nie całe rodziny, żeby poskakać na dmuchańcu i spędzić wspólnie czas. Rozdałoby się im kilka fantów, przywiozło kilku prawników do udzielania porad, przybiło setki piątek z miejscowymi i miałoby się popularność jak minister Warchoł w regionie" - piszą w raporcie eksperci.
"We wspomnianych gminach głosowało w tamtych wyborach ok. 33 tys. osób. Poparcie dla Romanowskiego nie wyniosło nawet 5 procent" - pisze "Wyborcza". Jak przypomina, "w kolejnych wyborach, w 2023 r., do okręgów wyborczych ministra poszło już z Funduszu 19 mln zł. I Romanowski posłem został" - czytamy. Z informacji dziennika wynika, że cytowaną analizę "wraz z bardzo dużym pakietem korespondencji" posiada prokuratura.
"Dwa wątki zasługujące na uwagę"
"Wyborcza" opisuje także, że w cytowanej przez dziennik analizie znajdują się "dwa wątki zasługujące na uwagę". Autorzy opisują m.in jak "przy zaangażowaniu środków z Ministerstwa Sportu" piąty wynik w Małopolsce z list PiS w 2019 roku otrzymał ówczesny wiceminister w resorcie Jacek Osuch.
"Wątek drugi to interwencja, jaką w portalu Wirtualna Polska podjęli podczas kampanii ludzie ze sztabu Romanowskiego. Jak czytamy, na wp.pl ukazała się 'publikacja tekstu red. Wróblewskiego z absurdalnym tytułem uderzającym w prezydenta Dudę. Dopiero po mailu od Marcina była jakaś reakcja, która i tak była za późna wobec moich działań podjętych w redakcji WP' - pisze jeden z autorów analizy" - czytamy na stronie "GW".
Afera wokół Fundusz Sprawiedliwości
Media, w tym tvn24.pl, od dwóch tygodni publikują taśmy, które w ostatnich dwóch latach zarejestrował Tomasz Mraz - były dyrektor Departamentu Funduszu Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości. Dotyczą funkcjonowania właśnie tego funduszu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Usuwanie maili "z połową Solidarnej Polski", pytania o żonę Ziobry. "Ja się wszystkiego wyprę"
Mraz jest jednym z podejrzanych w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w przyznawaniu milionowych dotacji z funduszu, określanym jako "główny świadek" w sprawie, który "sypie ziobrystów". Zbigniew Ziobro i jego zaplecze z Suwerennej Polski przez lata kierowali resortem sprawiedliwości i samym Funduszem Sprawiedliwości.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Obara/PAP