Sejm zajął się wnioskiem o uchylenie immunitetu Marcina Romanowskiego. Jarosław Urbaniak przedstawił sprawozdanie komisji, a sam Romanowski bronił się z mównicy. Przekonywał, że stawiane mu zarzuty to "oczywiste kłamstwo" i "działanie na zlecenie polityczne".
Sejm zajął się w czwartek wnioskiem o uchylenie immunitetu byłego wiceszefa Ministerstwa Sprawiedliwości Marcina Romanowskiego (PiS), któremu prokuratura przedstawiła 11 zarzutów, w tym udział w zorganizowanej grupie przestępczej.
Głosowanie w sprawie immunitetu Romanowskiego ma się odbyć w Sejmie w piątek rano.
W zeszłym tygodniu sejmowa komisja regulaminowa opowiedziała się za uchyleniem immunitetu Romanowskiego. Sprawozdanie komisji przedstawił w czwartek Jarosław Urbaniak z Koalicji Obywatelskiej.
Wskazywał, że poza zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej Romanowski ma 10 zarzutów "dotyczących kradzieży, niezgodnej z procedurami, które samo Prawo i Sprawiedliwość i Suwerenna Polska przyjęły". - Kradzież na co najmniej 112 milionów złotych - dodał Urbaniak.
- Najprostszy i najbardziej zrozumiały dla wszystkich zarzut to ten, że pan poseł Romanowski jako dysponent Funduszu Sprawiedliwości, lewą ręką dawał, a prawą odbierał. Z jednej strony był dysponentem Funduszu, a z drugiej strony był beneficjentem, jako dyrektor zarządzający Instytutem Wymiaru Sprawiedliwości - wskazywał poseł KO.
Romanowski: oczywiste kłamstwo, działanie na zlecenie polityczne
Na sejmową mównicę wyszedł sam Romanowski. - Działania prokuratury w sprawie właśnie Funduszu Sprawiedliwości to bez wątpienia działanie na polityczne zlecenie. Po to właśnie w sposób nielegalny była przejmowana prokuratura na początku tego roku, żeby wykorzystywać ją do brutalnej walki politycznej - powiedział.
- Nie jest oczywiście prawdą, co próbuje się suponować w wypowiedziach pana Tomasza M., czy Romana Giertycha, że minister sprawiedliwości w jakiś sposób uczestniczył czy wpływał na te decyzje. Zajmował się w sposób sporadyczny funduszem, co jest zresztą zrozumiałe wobec licznych obowiązków - mówił Romanowski.
Przekonywał, że "przypisywanie mu, czy tym bardziej ministrowi sprawiedliwości, wpływania na decyzje w konkretnych sprawach jest oczywiście oczywistym kłamstwem".
Afera Funduszu Sprawiedliwości. 11 osób z zarzutami
W śledztwie dotyczącym wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości Prokuratura Krajowa postawiła do tej pory zarzuty 11 osobom, z których trzy trafiły do aresztu. Podejrzani to m.in. przedstawiciel beneficjenta Funduszu Sprawiedliwości, a także byli i obecni urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości, zajmujący się funduszem, którego głównym celem jest pomoc ofiarom przestępstw.
Prokuratura - poza wnioskiem dotyczącym Romanowskiego - skierowała do Sejmu także wniosek o uchylenie immunitetu innemu posłowi PiS, także byłemu wiceszefowi resortu sprawiedliwości, politykowi Suwerennej Polski Michałowi Wosiowi. Sejm zgodził się na to w ubiegłym tygodniu.
Postępowanie prokuratury jest wielowątkowe, toczy się m.in. w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez ministra sprawiedliwości i urzędników resortu, do których należało zarządzanie, rozdysponowanie i rozliczenie środków finansowych pochodzących z Funduszu Sprawiedliwości. W ocenie prokuratury udzielali oni - działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowych i osobistych - w sposób uznaniowy i dowolny wsparcia finansowego beneficjentom programów nieposiadających związku z celami Funduszu Sprawiedliwości, czym działali na szkodę interesu publicznego - Skarbu Państwa oraz interesu prywatnego, co spowodowało ograniczenie dostępności tych środków.
Źródło: TVN24, PAP