- Relacje Polski i Wielkiej Brytanii są bardzo ważne. W obliczu tego, że wychodzimy z Unii Europejskiej, chcemy to udowodnić - zapewnił Alan Duncan, brytyjski minister ds. europejskich, który odwiedza Warszawę. Bierze udział w pierwszym Forum Belwederskim, które ma pomagać w podtrzymywaniu dobrych relacji obu krajów po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE. W jednej z dyskusji w czasie Forum wziął udział szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski. Mówił o różnicy między "rządami prawa" i "rządami przy pomocy prawa".
Przy okazji forum z ministrem rozmawiał Jacek Stawiski z TVN24 BiS.
Brytyjczycy nie chcą podnosić mostu zwodzonego
- Jestem tutaj z jasnym przekazem. Nasze wzajemne relacje są bardzo ważne. W obliczu tego, że wychodzimy z UE, chcemy to udowodnić - mówił Alan Duncan.
Tłumaczył, że właśnie takie inicjatywy, jak nowe Forum Belwederskie, mają pomóc w utrzymaniu żywych kontaktów. - Mają zapewnić strukturę dla wielu sfer współpracy pomiędzy naszymi krajami, od obronności przez biznes po naukę - mówił brytyjski polityk. Duncan zapewniał, że wśród kluczowych tematów jest pozycja polskich emigrantów w Wielkiej Brytanii oraz bezpieczeństwo Europy Wschodniej wobec polityki rosyjskiej. - W żadnym wypadku nie zmniejszymy naszego zaangażowania w tym zakresie. Nie podniesiemy zwodzonego mostu - zapewnił. - Ze swojej strony, będąc tu, w Warszawie, chciałbym jednoznacznie i silnie zapewnić Polaków w Wielkiej Brytanii, że cenimy ich i będziemy starać się zadbać o ich interesy w przyszłości - mówił Brytyjczyk. Nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie o to, jakie konkretnie będzie w przyszłości podejście Wielkiej Brytanii wobec ewentualnych kolejnych imigrantów z Polski. Zaznaczył, że w jego opinii jest na takie deklaracje jeszcze za wcześnie. Minister zapewniał jednak, że osłabiona i niestabilna UE nie jest w interesie Wielkiej Brytanii. - Nie będziemy się z tego cieszyć - podkreślał i zaznaczył, że choć Wielka Brytania wychodzi z UE, to pozostaje w Europie. - Jesteśmy tu na długo i będziemy pracować nad naszymi wspólnymi interesami - stwierdził.
Waszczykowski na Forum Belwederskim
- "Rządy prawa" różnią się od "rządów przy pomocy prawa". Pierwsze stanowią jedną z głównych zasad demokracji a drugie oznaczają taki system, w którym "grupa prawników wyniesiona jest ponad demokratycznie wybierany parlament" - mówił w czasie Forum szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski. Waszczykowski wziął udział w debacie z Malcolmem Rifkindem – konserwatywnym politykiem, b. szefem brytyjskiej dyplomacji. Nawiązując do wypowiedzi Rifkinda podczas porannego panelu, w którym szef polskiej dyplomanci nie brał udziału, Waszczykowski mówił o różnicy między "rządami prawa" i "rządami przy pomocy prawa". Rifkind mówił przed południem, odnosząc się do przyszłości stosunków między społeczeństwami obywatelskimi Polski i Wielkiej, że "nie działają (one - red.) w próżni". - Tylko w społeczeństwach, które wierzą wciąż w rządy prawa, prawa człowieka i demokrację, społeczeństwo obywatelskie może być czymś więcej niż sloganem" - podkreślił. "Jest różnica pomiędzy rządami prawa, a rządami poprzez prawo (…). Polega (to - red.) nie na tym, czy rząd też przestrzega prawa, (ale - red.) czy podlega mu i uznaje niezależność sądownictwa – dodał brytyjski polityk. Nawiązując do tej wypowiedzi Waszczykowski podkreślił, że "rządy prawa to jedna z głównych zasad demokratycznego społeczeństwa, z kolei rządy przy pomocy prawa to realizacja orzecznictwa". - To troszeczkę tak, jak w Iranie pod rządami ajatollaha, gdzie naprawdę niewiele jest miejsca na demokrację. Rządy przy pomocy prawa oznaczają taki system, w którym grupa prawników wyniesiona jest ponad demokratycznie wybierany parlament, rządy polityków - podnosił minister spraw zagranicznych. Dodał, że debaty, które toczyły się w Polsce przez ostanie półtora roku, "nie powinny prowadzić nas do błędnych wniosków".
"Na Zachodzie rządy prawa rozumie się inaczej"
Rifkind, odnosząc się do tej wypowiedzi nawiązał do tego, że jako szef brytyjskiej dyplomacji uczestniczył w ostatecznym etapie negocjacji w sprawie powrotu Hongkongu pod władzę Pekinu. Jak wspominał, odwiedził Pekin, ale wcześniej był w Hongkongu i wówczas usłyszał obawy o to, że "zaczną z Pekinu do Hongkongu przysyłać w walizce kandydatów na wybory lokalne" oraz strach o to, co się stanie z ich systemem rządów prawa. - Powtórzyłem to w Pekinie i wtedy minister spraw zagranicznych Chin powiedział: "Proszę się nie martwić. My też w Chinach wierzymy w rządy prawa, czyli że Chińczycy muszą podporządkować się prawu" - relacjonował były szef MSZ Wielkiej Brytanii. W jego relacji odparł wtedy, że na Zachodzie rządy prawa rozumie się inaczej, że to rząd powinien przestrzegać prawa. Po czym tłumaczył, jak wygląda przeciwna sytuacja: "Czyli trochę tak, jak z Władimirem Putinem - jesteś u władzy i możesz zamienić przepisy, prawo cię nie obowiązuje, a sędziowie nie są autonomiczni i suwerenni." Rifkind podkreślił, że na tym polega różnica w rozumieniu rządów prawa w społeczeństwach autorytarnych i demokratycznych. - Czyli w Chinach, ale nie tutaj - dodał były członek rządów Margaret Thatcher i Johna Majora.
Autor: mk//rzw/jb / Źródło: TVN24 BiS