Zamiast być spalane, są odkażane gorącą parą, mielone i wyrzucane na wysypisko. Mowa o odpadach medycznych i weterynaryjnych, którymi zajmuje się firma EMKA z Żyrardowa. Prokuratura w tej sprawie prowadzi śledztwo od prawie dwóch lat, a wciąż nie jest w stanie nikogo pociągnąć do odpowiedzialności. ["Czarno na białym"]
Już półtora roku temu reporterzy "Czarno na białym" pokazali, co firma EMKA robi z odbieranymi ze szpitali odpadami medycznymi. Ustalili wówczas, że niebezpieczne odpady pakowane do czerwonych worków, które natychmiast powinny zostać spalone, trafiały do autoklawu. To znaczy, że były jedynie odkażane za pomocą gorącej pary, a później mielone i wyrzucane na wysypiska.
Odpady na wysypiskach, w spalarni przekroczone normy
"Czarno na białym" sprawdziło, że od tamtego czasu nic się nie zmieniło. - Te odpady, które powinny być unieszkodliwiane w sposób termiczny, nadal są autoklawowane - mówi Andrzej Hasa z mazowieckiego inspektoratu ochrony środowiska.
Część, która jednak nie trafia na wysypiska, jest spalana w spalarni w Chojnicach, która należy do lokalnego szpitala i jest dzierżawiona przez firmę EMKA. Potwierdziła to w rozmowie telefonicznej pracownica chojnickiej placówki. Śledztwo "Czarno na białym" wykazało jednak, że przedsiębiorstwo spala tu więcej odpadów, niż pozwala na to sprzęt i dopuszcza prawo. I działa tak od dłuższego czasu.
- Kontrole wykonujemy corocznie. Ostatnia miała miejsce w tym roku. Kontrola z maja stwierdziła, że w dalszym ciągu przekraczane są ilości dopuszczalne - mówi Jarosław Stańczyk z pomorskiego inspektoratu ochrony środowiska. Dodaje, że normy przekraczane bywają nawet czterokrotnie.
Prokuratura zbiera dowody
Pierwsze postępowanie w sprawie działalności firmy EMKA prokuratura wszczęła w lutym 2013 roku. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Śledztwo trwa, a prokuratura okręgowa w Gdańsku tłumaczy, że to z powodu czasu, jaki trzeba było poświęcić na analizę "bardzo obszernej dokumentacji.
- To są 63 tomy akt. Niezależnie od tego trzeba było wykonać różnego rodzaju badania, zebrać opinie. To też troszeczkę trwało. A oprócz tego przesłuchiwaliśmy świadków - mówi prokurator Grażyna Wawryniuk.
Kiedy więc śledczy zbierają dowody, firma działa w najlepsze. Mazowiecki inspektorat ochrony środowiska nakładał na firmę kary, ale są one nieskuteczne. EMKA odwołuje się od decyzji inspektoratu i nie płaci.
Marszałek do starosty, starosta do marszałka
Inspektorat próbował wymusić przeprowadzenie interwencji na marszałku woj. mazowieckiego. Ten tłumaczy jednak, że jeśli odpady kierowane bywają do produkcji paliwa alternatywnego, to przedsiębiorstwem powinno zająć się Starostwo Powiatowe w Żyrardowie. - Nam nie jest w tym momencie na rękę, ani zręcznie, ani też na podstawie niby czego zajmować stanowisko lub ferować wyroki w tej sprawie - mówi Krzysztof Zawadzki, starosta.
Samorządowcy zrzucają na siebie odpowiedzialność a tymczasem "Czarno na białym" w urzędzie marszałkowskim dowiaduje się, że EMKA nie ma prawa w ogóle zajmować się utylizacją odpadów medycznych.
- Nie ma prawa tego robić od 2011 roku - mówi Elżbieta Anuszewska i dodaje, że firma na terenie woj. mazowieckiego może jedynie odbierać odpady.
EMKA: wszystko co robimy jest zgodne z prawem
"Czarno na białym" poprosiło firmę EMKA o komentarz w wprawie stawianych jej zarzutów. "Założenie iż proces utylizacji odpadów w moim zakładzie stwarza niebezpieczeństwo dla otoczenia, jest absurdalny. (...) Dom, w którym mieszkam wraz z całą rodziną, położony jest w najbliższym otoczeniu zakładu. Trudno wyobrazić sobie lepszy dowód nieszkodliwości procesów technologicznych!" - napisał w oświadczeniu przysłanym do redakcji prezes przedsiębiorstwa, Krzysztof Rdest.
"Wszystko co robimy w firmie w sprawie utylizacji odpadów jest zgodne z prawem" - zapewnia prezes.
Autor: ktom//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24