Kierowca karetki, który po pijanemu wiózł pacjenta i spowodował wypadek w Warszawie nie jest już pracownikiem firmy Falck, do której należała karetka. Został zwolniony dyscyplinarnie. - Nie znam szczegółów umowy z tym panem, ale w naszej firmie on nikogo już nie będzie woził - usłyszeliśmy w kierownictwie firmy. 39-letni kierowca miał we krwi ponad dwa promile alkoholu.
Adam K. już wytrzeźwiał. W policyjnej izbie zatrzymań czeka teraz na przesłuchanie, do którego ma dojść w poniedziałek. Jak powiedziała nam Dorota Tietz z zespołu prasowego stołecznej policji, mężczyzna straci prawo jazdy, na pewno odpowie też za spowodowanie kolizji pod wpływem alkoholu. Ale to nie koniec kłopotów 39-latka.
Po przesłuchaniu prokurator zdecyduje czy postawić mu też zarzut narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia przewożonej pacjentki.
Jednak bez względu na dalsze rozstrzygnięcia kierowca nie będzie już woził pacjentów w firmie Falck, której był pracownikiem. - Zachowanie kierowcy było oburzające, dlatego od razu zdecydowaliśmy o jego zwolnieniu - potwierdziła w rozmowie z tvn24.pl dyrektor Falck Martyna Barycka. Mężczyzna w prywatnej firmie medycznej pracował od 2 lat, wcześniej jego zachowanie nie budziło żadnych zastrzeżeń. Dzisiaj jego przełożeni nie kryją oburzenia i wprost mówią o nim "drań".
Po pijaku wbił się w audi
Do zdarzenia doszło w sobotę o godzinie 17.40 na warszawskim skrzyżowaniu ulic Waryńskiego z Batorego. Jak wynika z relacji policji kierowca karetki najpierw wymusił pierwszeństwo, a potem wbił się w nadjeżdżające audi A4. Karetka wiozła pacjentkę na dializę. Nic jej się nie stało. Przyjechała po nią druga i zawiozła ją na zabieg.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24