"To dla nas najgroźniejsza informacja". Ekspert o eksplozji w Osinach

Służy w miejscowości Osiny
Eksplozja obiektu w Osinach. Boćkowski: to byłaby "najgroźniejsza informacja
Źródło: TVN24
- Kluczem jest to, czy ten statek powietrzny dotarł z Ukrainy, nadleciał z Białorusi, czy też, jak mówił minister obrony, mamy do czynienia z jakąś formą sabotażu - powiedział w TVN24 profesor Daniel Boćkowski z Uniwersytetu Białostockiego. Ocenił też, który ze scenariuszy byłby najgroźniejszy.

W nocy z wtorku na środę w Osinach w powiecie łukowskim na polu kukurydzy doszło do wybuchu obiektu. Eksplozję usłyszeli mieszkańcy okolicznych domów. Na miejscu znaleziono nadpalone metalowe i plastikowe elementy.

ZOBACZ MOMENT EKSPLOZJI NA NAGRANIU

Przed południem wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, że "najprawdopodobniej mówimy o dronie, który się rozbił". Podkreślił, że "w tym momencie każda wersja musi być brana pod uwagę", zaznaczając, że "jesteśmy państwem graniczącym z miejscem, gdzie trwa pełnoskalowy konflikt". Potem prokuratura przekazała, że jej wstępne ustalenia wskazują, iż był to wojskowy dron. Wykluczono, że była to maszyna cywilna lub przemytnicza.

Jak dowiedziała się nieoficjalnie Polska Agencja Prasowa w źródłach zbliżonych do resortu obrony narodowej, obiekt był dronem wojskowym, ale pozbawionym głowicy bojowej, zawierającym jedynie niewielką ilość materiałów wybuchowych. Wskazano, że dron był najprawdopodobniej tak zwanym wabikiem, którego zadaniem jest angażowanie systemów obrony przeciwlotniczej i odciąganie ich "uwagi" od dronów stricte bojowych.

"Nie wiemy, jaki był realny cel"

Do sprawy odniósł się profesor Daniel Boćkowski, kierownik Katedry Bezpieczeństwa Międzynarodowego Uniwersytetu w Białymstoku, który był gościem TVN24, zanim pojawiły się wstępne informacje prokuratury i doniesienia PAP.

Mówił, iż "w pełni zgadza się z ministrem Kosinakiem-Kamyszem, że mamy wszystkie opcje w grze".

- Może być tak, że ta jednostka przeleciała przez granicę, ponieważ jest dosyć duży silnik - ocenił. Dodał, iż "nie wykluczałby, że mogło być to coś, co przeleciało z Białorusi, ale też mogła być to jednostka, która w została odpalona także na terenie Polski, ponieważ wiemy, że da się pewne rzeczy przemycić". - To Ukraińcy pokazali nam, atakując rosyjskie bazy - zaznaczył Boćkowski.

- Jest bardzo ciekawa sytuacja, bo Ukraina nie zgłaszała bardzo dużych akcji bojowych ze strony Federacji Rosyjskiej na tym kierunku. Wtedy moglibyśmy założyć, że jakiś dron przypadkiem, albo nie przypadkiem w ramach całej serii dronów uderzeniowych, przedostał się. Tutaj mamy jedną jednostkę i nie wiemy, jaki był cel - ocenił Boćkowski. - Czy celem było po prostu wlecenie w polską przestrzeń powietrzną i upadek? Czy też celem było na przykład dotarcie głębiej, czyli do Warszawy? Pamiętajmy, że z tej miejscowości jest już bliżej do Warszawy niż do granicy. Być może skończyło się paliwo, być może nastąpiła jakaś awaria - kontynuował.

Moment wybuchu w Osinach

Ekspert o możliwych scenariuszach

- Kluczem jest to, czy ten statek powietrzny dotarł z Ukrainy, czy nadleciał z Białorusi, czy też rzeczywiście, tak jak mówił minister obrony, mamy do czynienia z formą sabotażu - powiedział.

- Możemy też założyć, że mogłaby to być jakaś jednostka przemytnicza, choć dosyć duża jak na sposób przerzucania przez granicę towaru, ale to też wchodzi w grę - kontynuował ekspert.

Mówił, że "jeżeli mamy dron, który został przemycony do nas lub skonstruowany u nas, to wtedy mamy podobne problemy jak te, które mają Rumuni, czy mają państwa bałtyckie, bo jest to testowanie naszego systemu obrony przeciwlotniczej, systemu reagowania kryzysowego i pewnego rodzaju pokazywanie, że nie jesteśmy bezpieczni".

Służy w miejscowości Osiny
Służy w miejscowości Osiny
Źródło: PAP/Wojtek Jargiło

Boćkowski pytany, który z tych scenariuszy wskazywałby na to, że sytuacja jest najpoważniejsza, odparł: zdecydowanie sabotaż.

- Jeżeliby się okazało, że ta jednostka została uruchomiona na terenie Polski, nie tylko uruchomiona, ale być może też sterowana, zaprogramowana i przygotowana do lotu, jest to dla nas najgroźniejsza informacja, jaka może być, bo to oznacza, że takie jednostki mogą zostać odpalone w dowolnym miejscu i razić dowolny cel - ocenił.

- Druga opcja, że znowu to przeleciało z Ukrainy, też jest dla nas ważna, bo pokazuje, że jednak musimy być może uszczelnić nasz system obserwacji dronów, co jest bardzo, bardzo trudne, niemal niewykonalne, żeby pokryć całą granicę tymi systemami radarowymi - mówił ekspert.

Trzeci ważny wątek pojawia się, jeżeli jednostka nadleciała z Białorusi. - Pamiętajmy, że może być tak, że Rosjanie wykorzystali terytorium Białorusi, by przez Białoruś przeleciała. Białorusini mogli tej jednostki nie zauważyć albo zauważyli i nie ryzykowali zestrzelenia, chociaż moim zdaniem Białoruś nie jest zainteresowana tego typu działaniami i pewnie by to zestrzeliła. Jeżeli przeszło z Białorusi i zrobiły to na przykład siły rosyjskie albo jednak jakieś służby białoruskie, żeby nas prowokować, to tym bardziej sprawa jest niepokojąca - powiedział Boćkowski.

- Pamiętajmy, że to wszystko robi się, by bardzo mocno oddziaływać w infosferze. Dezinformacje, fałszywe dane, wrzutki, które mają nas i przerażać i w jakiś sposób obezwładniać naszą opinię publiczną. Z drugiej strony pamiętajmy też, że trwają przygotowania do manewrów Zapad (rosyjsko-białoruskie - red.) i być może to też jest element - zauważył.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: