Nawet elektorat Prawa i Sprawiedliwości jest w większym stopniu za niż przeciw. To jest w ogóle wbrew oczekiwaniu ludzi i wbrew potrzebie rozwojowej Polski - mówiła w "Faktach po Faktach" ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz odnosząc się do weta prezydenta w sprawie ustawy wiatrakowej. Odniosła się także do sprawy KPO i "metody Ziobry".
Ministra Pełczyńska-Nałęcz w "Faktach po Faktach" wyraziła swoje rozczarowanie decyzją prezydenta w sprawie zawetowania ustawy wiatrakowej. Wskazała, że jest to sprzeczne z oczekiwaniami społecznymi oraz potrzebami rozwoju Polski.
Pełczyńska-Nałęcz: nawet elektorat PiS jest za wiatrakami
- To jest decyzja, która jest wbrew logice, faktom i logicznemu oczekiwaniu większości Polaków. Badania pokazują, że zdecydowana większość Polaków, ponad 60 procent, jest za rozwojem energii z wiatraków, przeciwna jest około 24 procent. Nawet elektorat Prawa i Sprawiedliwości jest w większym stopniu za niż przeciw - mówiła.
- Mam poczucie, że to już jest albo na zasadzie: odmrożę Polakom uszy na złość tej władzy, albo jakaś antyzielona ideologia. Cokolwiek się pojawia, to idziemy przeciw, nawet jeżeli za tym przemawiają fakty, nawet jeżeli za tym przemawia logika rozwojowa - dodała.
Ministra zwróciła uwagę na ekonomiczne aspekty transformacji energetycznej, wskazując na wysokie koszty związane z wydobyciem węgla. Podkreśliła, że "9 miliardów złotych dopłacamy tylko w tym roku do wydobycia węgla".
- To oznacza, że do każdej osoby zatrudnionej w górnictwie węgla dopłacamy około 100 tysięcy złotych. Węgiel się już nie opłaca. Opłaca się energetyka z OZE, czyli wiatraki, panele fotowoltaiczne, biogaz, plus energetyka gazowa, plus w przyszłości energetyka atomowa - wyjaśniła.
Jak zaznaczyła, "pożegnanie z węglem to już nie jest pożegnanie ideologiczne, a czysto ekonomiczna kalkulacja". - To się po prostu nie opłaca - mówiła.
Ministra broni ustawy wiatrakowej: nie ma żadnej "wolnej amerykanki"
Odnosząc się do zarzutu prezydenta o rzekomym szantażu rządu, Pełczyńska-Nałęcz odrzuciła te oskarżenia, tłumacząc, że ustawa łączyła dwa istotne cele. - Społeczeństwo widzi racjonalną logikę potrzeby rozwoju odnawialnych źródeł energii, w tym wiatraków. Jest oczywiste połączenie z jednej strony otwarcia szerszej możliwości, bo nie takiej zupełnie bez ograniczeń - są limity odległości, są limity związane z ochroną środowiska, jest decyzja gminy, jest decyzja społeczności lokalnej. Tu nie ma żadnej "wolnej amerykanki" - mówiła.
Ministra broniła również konstrukcji ustawy, łączącej doraźne i strategiczne rozwiązania. Podkreśliła, że to przemyślane rozwiązanie zwiększające "możliwości produkcji tańszej energii z OZE i równocześnie do końca roku zamrożenie cen energii". - Czyli doraźne rozwiązanie oraz strategiczne w jednej ustawie. Ciężko powiedzieć, co pan prezydent ma na myśli, mówiąc o szantażu. To dobra ustawa rozwojowa z doraźnym i strategicznym rozwiązaniem - przekazała ministra.
Odnosząc się do projektu prezydenta dotyczącego osobnego zamrożenia cen energii, Pełczyńska-Nałęcz wskazała na konieczność priorytetowego traktowania dobra obywateli.
- W moim przekonaniu zamrożenie do końca roku powinno się zdarzyć, bo takie jest dobro obywateli. Jeśli dobrem obywateli jest zamrożenie do końca roku tych cen, to zamrażajmy, nie bawmy się w tę grę, w którą pan prezydent się bawi, czyli robi coś nawet wbrew obywatelom i dobru Polski, tylko po to, żeby zrobić na złość rządowi - podkreśliła Pełczyńska-Nałęcz.
"To kwestia rozwoju Polski na pokolenia"
Ministra zwróciła uwagę na konieczność strategicznych inwestycji w energetykę, aby zapewnić konkurencyjność polskiej gospodarki. Podkreśliła, że "nie ma jeszcze stanowiska rządu w sprawie ustawy prezydenckiej, która zamraża ceny prądu".
- Potrzebujemy rozwiązań strategicznych. Najważniejsze to nie jest wyłącznie kwestia mrożenia. My nie możemy wiecznie mrozić. Musimy inwestować w energetykę tak, żeby ta energia była tańsza i żeby nasz biznes mógł konkurować na arenie europejskiej i międzynarodowej. To jest kwestia rozwoju Polski na pokolenia. Tymczasem ten rozwój jest w jakimś stopniu utrudniany, tylko dlatego, że ktoś jest niewolnikiem jakiejś antyideologii zamiast spojrzeć na fakty i racjonalną wolę społeczną - przekazała.
Na koniec, odnosząc się do przyszłości ustawy wiatrakowej, Pełczyńska-Nałęcz wyraziła ostrożny optymizm co do możliwości dialogu.
- Złożenie tego ponownie – ciężko zrozumieć, jakie tu będą działania prezydenta. Ale jeśli jest jakakolwiek szansa, żeby połączenie tych dwóch dobrych spraw dla obywateli, czyli zamrożenia i strategicznego rozwiązania wiatrakowego, mogło się zdarzyć, to oczywiście trzeba iść w tym kierunku - podsumowała.
Nieprawidłowości w KPO
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz odniosła się też do afery związanej z programem HoReCa w ramach Krajowego Planu Odbudowy. - HoReCa to jeden z programów KPO, mamy podpisanych 3 tysiące umów w ramach HoReCa, podczas gdy w całym KPO jest ich 850 tysięcy. Liczba ta stale rośnie, bo każdego dnia podpisujemy nowe umowy - przekazała.
Podkreśliła, że program HoReCa stanowi jedynie niewielką część KPO, a w związku z podejrzeniami nieprawidłowości podjęto zdecydowane kroki.
- Najprawdopodobniej w mniejszościowej części programu HoReCa występują nieprawidłowości. Badamy, jakie to są nieprawidłowości. Uruchomiliśmy kontrole na cały program. Skoro opinia publiczna wyraziła zaniepokojenie, traktuję to bardzo poważnie. To są publiczne pieniądze, więc skierowałam całościową kontrolę na cały program - mówiła.
- Wszystkie umowy zostaną zweryfikowane, a te uznane za kontrowersyjne będą dogłębnie skontrolowane. Kontrolujemy także pięciu operatorów, ponieważ nieprawidłowości mogą dotyczyć zarówno beneficjentów, jak i operatorów, na przykład w sytuacji konfliktu interesów przy podpisywaniu umów - dodała.
Ministra przyznała, że nie ma jeszcze rezultatów kontroli i nie zamierza podejmować pochopnych działań w tej sprawie.
- Po różnych naciskach pozwoliłam sobie stanowczo wypowiedzieć się na X, że nie będę działać metodą Ziobry, czyli ferować wyroków na przedsiębiorców czy przeprowadzać kontroli w jeden dzień, a następnego ogłaszać 3 tysiące wyroków. Kontrola w funduszach europejskich to procedura: pobranie dokumentów, wizyta na miejscu, informacja pokontrolna dla przedsiębiorcy, czas na odwołanie. To poważne procedury, które będziemy skracać, aby działać skutecznie - stwierdziła.
Zapowiedziała, że w połowie września poda "bardziej konkretną informację", a pod koniec kolejną. Jak wyjaśniła, "jeśli jednak ktoś jest nieuczciwy lub doszło do nieprawidłowości, na pewno zostanie to ukarane, ale nie metodą sądów kapturowych, tylko poważnych, proceduralnych kontroli".
Pytana o to, czy wstrzymanie wypłat z podpisanych umów nie podważa zaufania przedsiębiorców do państwa, minister odpowiedziała działa tak, by "utrzymać jak najwyższe zaufanie obywateli do inwestycji rozwojowych prowadzonych z Funduszy Europejskich".
- Dlatego, gdy słyszę niepokój ludzi, że coś jest nieprawidłowo, sprawdzam wszystko i będę o wszystkim informować - zapewniła.
Kończąc, ministra wyjaśniła, że kontrole funduszy europejskich są standardową procedurą. - Kontrole w ramach Funduszy Europejskich prowadzimy cały czas, to setki kontroli, w tym z samego KPO. To normalna procedura przy tak dużych publicznych środkach. Równolegle wypłacamy środki. W przypadku HoReCa nie będziemy czekać do końca kontroli z wypłatami. Będziemy weryfikować umowy, a te, które są w porządku, będą realizowane - stwierdziła szefowa resortu funduszy i polityki regionalnej.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24