Motocykliści z wieloletnim stażem zachęcają do jazdy jednośladami, ale nowelizację prawa, która pozwala na jazdę małym motocyklem kierowcy z kategorią B, radzą obostrzyć obowiązkowym, kilkugodzinnym szkoleniem. - Trzeba poznać zasadę jazdy motocyklem - twierdzą i dodają, że jazda rowerem jest zupełnie inna.
Prezydent Bronisław Komorowski podpisał w środę nowelizację ustawy o kierujących pojazdami przewidującą, że osoby posiadające od co najmniej trzech lat prawo jazdy kat. B będą mogły jeździć motocyklami o pojemności do 125 cm sześc.
Zgodnie z uchwalonymi pod koniec czerwca zmianami w ustawie osoby posiadające co najmniej od trzech lat prawo jazdy kategorii B będą miały uprawnienia do kierowania takim małym motocyklem bez zdawania dodatkowego egzaminu. Do tej pory, bez dodatkowego egzaminu, osoby mające prawo jazdy kat. B mogły jeździć małymi jednośladami, czyli motorowerami i skuterami o pojemności maksymalnej 50 cm sześc.
Z roweru na motocykl
- Osoba, która jeździła rowerem i samochodem i teraz wsiada na skuter lub motocykl o takiej pojemności i mocy, może się zdziwić. Jest to całkowicie inna jazda - przestrzega zachodniopomorski motocyklista z wieloletnim stażem Piotr Rostkowski.
Według niego, kategoria B wystarczy na tzw. małe motocykle, ale pod warunkiem, że kierowca przeszedłby specjalne szkolenie w szkole jazdy. - Jazda motocyklem to jest trochę fizyki. Trzeba odpowiednio w zakręty wchodzić (...), awaryjnie hamować. Szkolenia są bardzo potrzebne - dodał.
Wtórował mu Stanisław "Big Stach" Jakimiec. - Starzy motocykliści mówią, że w zakręt można wejść z każdą prędkością, ale nie zawsze się z niego wyjedzie - powiedział. - Może nie od razu każdy musi robić prawo jazdy kategorii A, ale jestem za tym, żeby ludzie musieli przejść szkolenie w profesjonalnym ośrodku - zaznaczył.
Jakimiec zwrócił uwagę na system szkolenia w RFN. Powiedział, że 18-letni Niemiec bez doświadczenia nie ma prawa wsiąść na maszynę o pojemności 1000 cm sześc. - Musi przejść tę edukację po kolei - dodał.
Gleba na asfalcie
"Big Stach" stwierdził, że oprócz jazdy na szkoleniach przyszły motocyklista musi nauczyć się także odpowiednio ubierać. - Popatrzmy, jak jeżdżą młodzi ludzie na skuterach: porozbierani, klapeczki na nogach. Wywrócić się na rowerze, jadąc 15 km/h, boli strasznie, a weźmy to razy 10. Przy prędkości 60-70 km/h gleba na asfalcie bez rękawiczek, bez odpowiedniego zabezpieczenia, to ból straszliwy - wskazał. Piotr Rostkowski dodał, że wystarczy spojrzeć na nich samych. Mimo prawie 30-stopniowej temperatury motocykliści mają na sobie ciężkie, skórzane stroje i ochraniacze.
W połowie zadowoleni ze zmian
Eksperci uznali jednak, że zmiany idą w dobrym kierunku, ale wymagają uzupełnienia, w postaci szkoleń.
- Chcielibyśmy, żeby jak najwięcej ludzi jeździło jednośladami, żeby świadomość była większa. Żeby każdy, kto jeździ samochodem, wiedział, że na drodze są też motocykle - powiedział Rostkowski. - Jak zaczyna się sezon, przez jakiś czas boimy się wyjeżdżać na miasto, bo kierowcy zapominają, że jeszcze jest motocykl - podkreślił.
Zgodził się z nim Stanisław "Big Stach" Jakimiec. - Jestem za tym, żeby w każdym domu był jednoślad: rower, motocykl, skuter. Jestem za tym, żeby był ogólny dostęp do tego typu pojazdów, ale trzeba nauczyć się na tym jeździć.
Autor: pk/kka/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24