Kiedy uczniowie wrócą do szkoły? - Nie wiemy tego. Nikt w Polsce, nikt w Europie, nikt na świecie nie wie, jak będzie się rozwijać pandemia - podkreślał we wtorek minister edukacji Przemysław Czarnek. Ale zaznaczał, że pierwsi na stacjonarne zajęcia będą wracać ci, którzy mają egzaminy zewnętrzne. Na razie zajęcia są zawieszone do 8 listopada.
Na zdalnym nauczaniu przebywa obecnie 3,8 mln uczniów - to wszystkie dzieci uczące się w klasach 4-8, a także uczniowie szkół ponadpodstawowych (liceów, techników, branżówek). Oficjalnie zajęcia są zawieszone do 8 listopada, ale rządzący nie wykluczają, że przerwa będzie się przedłużać.
- Najszybciej jak to tylko możliwe będziemy wracać, rozpoczynając od maturzystów i uczniów klas ósmych oraz szkół zawodowych - mówił Przemysław Czarnek na wtorkowej konferencji prasowej. I dodawał: - Mamy nadzieję, że część uczniów będzie mogła wrócić i uczyć się stacjonarnie.
Na razie takie lekcje mają tylko uczniowie edukacji wczesnoszkolnej, normalnie działają też przedszkola.
Podstawy programowe zmieniane "incydentalnie"
Konferencja Czarnka odbywała się bez udziału mediów. Dziennikarze pytania do ministra musieli wysłać wcześniej, a on przygotował w odpowiedzi specjalne nagranie. Kilka redakcji, w tym tvn24.pl pytało o obietnice premiera Mateusza Morawieckiego dotyczące okrojenia podstaw programowych w związku z pandemią.
Czarnek w odpowiedzi podkreślał najpierw, że szkoły mają w zakresie zdalnej edukacji "dużą elastyczność". - Lekcje mogą być skrócone do 30 minut, a plan lekcji może być dostosowywany - mówił. - Wiadomo, że wtedy zakres przyswojonej wiedzy jest mniejszy aniżeli podczas 45-minutowej lekcji - dodał.
Według ministra od dziś w resorcie pracują zespoły, które zajmą się dostosowaniem podstaw do tej sytuacji. Choć z wypowiedzi ministra wynika, że raczej chodzi o okrojenie wymagań egzaminacyjnych niż samych podstaw programowych. - Chodzi o zakres egzaminów maturalnych i klas ósmych. Zmiana będzie chwilowa, incydentalna i w zakresie przedmiotów egzaminacyjnych - mówił Czarnek. I tłumaczył, że "celem jest zmniejszenie zakresu wiedzy na egzaminach i najdalej do grudnia ta wiedza o zmianach będzie powszechna".
Zdaniem ministra edukacji tegoroczni maturzyści są "pokrzywdzeni potrójnie". Nie tylko z powodu pandemii - wiosną i teraz drugiej fali jesienią, ale też strajku nauczycieli z wiosny 2019 roku. Zapewniał jednak, że na razie nie ma planów, by zrezygnować z egzaminów końcowych.
Czy nastąpią zmiany w organizacji roku szkolnego? - Wszystko przed nami, nie jesteśmy w stanie niczego wykluczyć, bo nie mamy wpływu na wszystko - mówił minister.
Nie stawiają się na lekcje? Trzeba dyscyplinować
Czarnek pytany był również o uczniów, którzy wypadli z systemu edukacji i nie stawiają się na zdalnych lekcjach. Powtarzał jednak słowa podobne do tych, które wcześniej wygłaszał minister Dariusz Piontkowski, który po rekonstrukcji rządu pozostał w MEN jako wiceminister.
- Podczas stacjonarnych lekcji też są uczniowie, którzy się nie stawiają na lekcje - mówił Czarnek. - To zadanie dyrektorów i wychowawców dyscyplinować uczniów. Bo uczniowie mają nie tylko prawa, ale i obowiązki - dodawał.
Pytany przez tvn24.pl, co z pieniędzmi, które jeszcze w sierpniu minister Piontkowski obiecał na zajęcia wyrównawcze w związku z nauką zdalną w pierwszej fazie pandemii, Czarnek powiedział jedynie, że "wniosek został skierowany do Ministerstwa Finansów".
Źródło: tvn24.pl