|

Dzieci na etacie. 10 godzin w szkole od siódmej rano. Religia w środku? "Standardzik"

shutterstock_1338958070
shutterstock_1338958070
Źródło: Shutterstock

Nowy rok szkolny dopiero się rozkręca, ale plany lekcji w niejednej szkole w Polsce już podniosły ciśnienie uczniom i ich rodzicom. Wiele godzin zajęć, nauka na dwie zmiany - rano bądź po południu - okienka, religia w środku dnia, brak czasu na pasje i odpoczynek. - Kiedy słyszę, że dzień szkoły niektórych licealistów jest długi jak dzień pracy na etacie, jestem przerażona, bo czas spędzony w szkole to wyjątkowo wyczerpujące 7-8 godzin - komentuje prof. Sylwia Jaskulska, pedagożka z UAM.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Radek, ojciec pierwszoklasisty z Dolnego Śląska, pisze na Facebooku: "Start w nowe życie, synek. I od razu lekcje trzy dni na popołudnie - start - dwunasta czterdzieści. Rekord. Pierwszoklasista ma iść do szkoły na dwunastą czterdzieści. Jak to dezorganizuje - w sporej mierze zrytualizowane życie siedmiolatka - dwa dni na ósmą, trzy dni na dwunastą i weekend - nie trzeba wyjaśniać tym, którzy byli lub są rodzicami".

Monika z Poznania, matka ucznia technikum: "Kilka lekcji w tygodniu (w środku dnia) odbywa się w innej szkole. Na dotarcie (a także powrót do szkoły macierzystej) do tej szkoły uczniowie mają pięciominutową przerwę, szkoły oddalone są od siebie o 6 minut szybkim marszem".

Marta: "9-latek mający dwa razy w tygodniu do szkoły na 12.00 + religia w środku lekcji".

Monika: "Wtorek: dziesięć lekcji od 7.10 do 15.45. Gorzej niż na etacie".

Czy naprawdę jest tak źle? Poprosiliśmy czytelników tvn24.pl, by na Kontakt24 wysyłali plany lekcji swoich dzieci. I oto co od Państwa dostaliśmy: klasa druga w liceum w Milanówku, poniedziałek - 10 godzin lekcyjnych, dwie pierwsze - język hiszpański, ostatnie - historia i chemia. W szkole od ósmej do 17.20. A w klasie czterdzieścioro uczniów.

Plan lekcji drugoklasistów w LO w Milanówku
Plan lekcji drugoklasistów w LO w Milanówku
Źródło: Archiwum czytelnika

Klasa druga technikum w Chojnicach, piątek - 11 godzin lekcyjnych, od 7.10 do 17.25 (dwie ostatnie lekcje to etyka).

Plan lekcji drugoklasistów w technikum w Chojnicach
Plan lekcji drugoklasistów w technikum w Chojnicach
Źródło: Archiwum czytelnika

Co takiego stało się w ostatnich latach w szkołach, że dzieci i młodzież na lekcjach spędzają nieraz całe dnie albo zaczynają zajęcia wtedy, gdy raczej powinny je kończyć?

Kumulacja roczników

Przeładowane plany lekcji w tym roku szkolnym mają przede wszystkim uczniowie liceów i techników. To najgorszy rok od niemal 20 lat, a że tak właśnie będzie - widać było już w prognozach.

Od września w szkołach, jeszcze niedawno trzyletnich liceach i czteroletnich technikach, uczy się aż pięć roczników nastolatków: 1 klasa 4-letniego LO (ale w niej 1,5 rocznika), 2 klasa 4-letniego LO (również 1,5 rocznika), 3 klasa 4-letniego LO i 4 klasa 4-letniego LO.

Eksperci przewidują, że taki stan rzeczy potrwa jeszcze długo. W roku szkolnym 2027/2028 w placówkach ponadpodstawowych wciąż jeszcze będzie tłoczno - nastolatków ma być w nich wtedy 1,5 miliona.

Liczba uczniów w szkołach ponadpodstawowych (w tys.)
Liczba uczniów w szkołach ponadpodstawowych (w tys.)
Źródło: tvn24.pl

Skąd taki tłok w szkołach ponadpodstawowych? To z jednej strony rozciągnięty w czasie efekt reformy szkolnictwa minister Anny Zalewskiej z PiS (dziś jest eurodeputowaną), w ramach której zlikwidowano gimnazja, wracając do ośmioklasowych szkół podstawowych i czteroletnich liceów. Z drugiej strony - do szkół ponadpodstawowych trafili też uczniowie z reformy obniżającej wiek szkolny, którą w 2014 roku wprowadził rząd PO-PSL.

Dyrektorzy liceów i techników już wiosną obawiali się kumulacji roczników. W rozmowach z tvn24.pl mówili o tym, że będą musieli pożyczać klasy od sąsiednich podstawówek albo znaleźć miejsce na sale lekcyjne kosztem szatni. W niejednej klasie od września uczy się 40 osób.

Przeładowane plany lekcji i naukę na zmiany widać było już wcześniej w szkołach podstawowych, gdy po reformie z 2017 roku zlikwidowano gimnazja. Budynki podstawówek, które dotychczas miały mieścić sześć roczników, musiały przyjąć najpierw siódme, a rok później także ósme klasy. Marek Michalak, ówczesny Rzecznik Praw Dziecka (urzędował w latach 2008-18), zwracał uwagę w portalsamorzadowy.pl, że nauka na zmiany zaczęła się nawet w wiejskich podstawówkach, które wcześniej radziły sobie bez tego rozwiązania.

W tym samym 2017 roku o sytuacji w szkołach jeszcze sprzed reformy pisała Najwyższa Izba Kontroli:

W żadnej ze skontrolowanych szkół nie stworzono uczniom optymalnych warunków technicznych do nauki. Zdarzało się, że dzieci uczyły się w ciasnych salach, przedmioty wymagające koncentracji planowano na ostatnich lekcjach lub grupowano je w kilkugodzinne bloki, a przerwy międzylekcyjne były zdecydowanie za krótkie
Fragment informacji NIK

Kontrolerzy stwierdzili także w 80 proc. skontrolowanych szkół nierównomierne obciążenie uczniów zajęciami w poszczególne dni tygodnia - różnica w liczbie zajęć wynosiła nawet pięć godzin, to znaczy jednego dnia uczniowie mieli np. osiem godzin lekcyjnych, a drugiego - trzy.

- Chodzi o możliwości psychofizyczne uczniów i uczennic, bo jeśli gdzieś odciążamy, to dodatkowe obciążenie pojawi się gdzieś indziej - tłumaczy prof. Sylwia Jaskulska, przewodnicząca Rady ds. Kształcenia Szkoły Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Można przywołać obraz starszego nastolatka, który może ucieszy się, że trzy dni w tygodniu "dociśnie", a dwa będzie miał luźniejsze. Jako zasadę należy jednak przyjąć, że osobom w wieku szkolnym służy rytmiczność i równomierność obciążenia. Łatwiej wtedy rozkładać siły i radzić sobie z wyzwaniami - zaznacza.

xrpisRYDZEK
Dzieci wróciły do szkół, wracają też edukacyjne problemy
Źródło: TVN24

Coraz mniej nauczycieli

Od 2017 roku sytuacja w szkołach nie poprawiła się. W 2019 roku NIK podsumowała reformę przeprowadzoną przez minister Annę Zalewską. Według zebranych danych warunki nauki pogorszyły się w co trzeciej szkole. Na przykład w Łodzi nastąpił niemal dwukrotny wzrost (z 21 do 41) liczby szkół, w których wprowadzono system zmianowy. W roku szkolnym 2018/2019 - jak podaje NIK - problem ten dotyczył aż 31 proc. szkół prowadzonych przez miasto. Z kolei w Starachowicach, gdzie wcześniej nie było problemu zmianowości, warunki lokalowe w siedmiu spośród ośmiu szkół podstawowych uległy pogorszeniu.

Dziś problemy z dwuzmianowym planem lekcji mają już pierwszoklasiści. Jeden z czytelników Kontakt24 podzielił się planem swojego dziecka: zajęcia od 12.55 do 16.35. Trudne zadanie dla siedmiolatka.

- Im później, tym uczniowie są bardziej zmęczeni, koncentracja siada. Już nie wspomnę o nauczycielach - przecież oni także po ośmiu godzinach mówienia są w słabszej formie - mówi tvn24.pl Judyta Rudnicka, nauczycielka języka angielskiego w szkole podstawowej nr 103 na warszawskiej Sadybie.

W swojej szkole Rudnicka układa plany lekcji. I choć są od tego specjalne programy, to nie wszystko da się zrobić przy pomocy komputera. Ważne jest chociażby pilnowanie, żeby nie łączyć przedmiotów w trudne, wyczerpujące bloki: - Ścisłe przedmioty staram się przeplatać z humanistycznymi. Na późniejszych godzinach lekcyjnych umieszczamy plastykę czy wf - deklaruje nauczycielka.

To dodatkowe komplikacje, które wpływają na układanie planów. Najlepiej by było, gdyby zajęcia z najważniejszych przedmiotów egzaminacyjnych odbywały się rano, kiedy poziom koncentracji jest najwyższy. W praktyce nie zawsze się to udaje. - Jak to zrobić, kiedy w szkole jest jedna nauczycielka fizyki i kilka klas? Albo kiedy ta nauczycielka pracuje w kilku szkołach? - pyta retorycznie prof. Jaskulska.

- Co roku jest trudniej, bo coraz więcej nauczycieli dorabia w innych szkołach. Muszę o tym pamiętać szczególnie w przypadku tych osób, które u nas mają kilka godzin uzupełniających etat - potwierdza Rudnicka.

Już w 2018 roku Najwyższa Izba Kontroli wyliczała, że takich nauczycieli, którzy uczą w więcej niż jednej placówce, są w Polsce ponad 54 tysiące.

Już kilka lat temu NIK informowała, że w Polsce rośnie liczba nauczycieli pracujących w więcej niż jednej szkole
Już kilka lat temu NIK informowała, że w Polsce rośnie liczba nauczycieli pracujących w więcej niż jednej szkole
Źródło: Najwyższa Izba Kontroli

A kolejna kontrola NIK - której wyniki opublikowano we wrześniu 2021 roku - pokazała, że ten trend nie słabnie. Z przeanalizowanych przez kontrolerów danych z Systemu Informacji Oświatowej wynikało, że w badanym okresie (do końca roku szkolnego 2020/21) nadgodziny przydzielano ponad 73 proc. nauczycieli, a co najmniej 11 proc. pracowało w więcej niż jednej szkole. Najczęściej w kilku placówkach jednocześnie zatrudnieni byli nauczyciele edukacji dla bezpieczeństwa, fizyki, chemii, geografii, muzyki i techniki. To komplikuje układanie planów.

W wielu szkołach to właśnie brak nauczycieli czy "współdzielenie" nauczycieli z innymi placówkami (tzw. "nauczyciele objazdowi") dodatkowo wydłuża plany lekcji.

Skąd się wzięli "nauczyciele objazdowi"? Przed reformą edukacji w podstawówkach tematy z zakresu fizyki, chemii, biologii i geografii były omawiane w ramach lekcji przyrody. Tego przedmiotu mógł uczyć jeden nauczyciel. Po likwidacji gimnazjów przedmiot w wyższych klasach został podzielony na osobne dziedziny. Do ich nauczania potrzebni są nauczyciele specjaliści, którym - ze względu na małą liczbę godzin - często nie udaje się uzbierać pełnego etatu w jednej placówce. Podobnie jest z nauczycielami historii i WOS-u, a także z nauczycielami języków. W wiejskiej szkole fizyk ma nieraz 4/18 etatu; musiałby uczyć w kilku takich szkołach, by mieć etat jako nauczyciel jednego przedmiotu.

Skąd się wzięli "nauczyciele objazdowi"?
Skąd się wzięli "nauczyciele objazdowi"?
Źródło: tvn24.pl

"Zarobek z tak małej liczby godzin nie wystarczy nawet na paliwo do samochodu, by przyjechać na zajęcia" - mówiła "Dziennikowi Gazecie Prawnej" w 2017 roku Palmira Trzcińska-Kowalska, pełnomocniczka burmistrza Prabut (woj. pomorskie) ds. oświaty.

Szukając przyczyn fatalnych planów lekcji w szkołach, nie sposób więc pominąć kwestii zarobków w oświacie. I to nawet na pełnym etacie. To, jak bardzo żenujące są dziś pensje nauczycieli na tle pensji minimalnej w Polsce, pokazała na początku września ekonomistka Alicja Defratyka na prowadzonym przez siebie portalu Ciekaweliczby.pl.

Wynagrodzenie nauczycieli w Polsce a płaca minimalna
Wynagrodzenie nauczycieli w Polsce a płaca minimalna
Źródło: Ciekaweliczby.pl

Nauczyciele coraz częściej odchodzą ze szkół. 8 września na stronie Dealerzy Wiedzy na Facebooku jej twórca Robert Górniak, wicedyrektor niepublicznej szkoły z Sosnowca, informował: "Mamy za sobą pierwszy tydzień września. I 9000 aktywnych ofert pracy na stronach 16 kuratoriów". Jak wynika z zebranych przez niego danych - każdego dnia, poza weekendem, dyrektorzy szkół wystawiali po kilkaset (między 600 a 900) ofert pracy dla nauczycieli. I tak w całym kraju.

A zdesperowani dyrektorzy próbują te wakaty zapełnić. "Telefony z propozycjami pracy i próbą przekupienia dzwonią nadal. Grzecznie odmawiam i zapraszam do kontaktu za rok" - pisze na Facebooku Monika, nauczycielka przyrody z Warszawy.

Można się wyspać, ale...

"Plan zajęć drugoklasisty. Język angielski piątek po 15:00 to super 'udany' pomysł. Świetlica otwarta od 7.01, tylko my zaczynamy pracę o 7.00 w innej części Warszawy. Ani zaprowadzić, ani odebrać o stałej porze" - pisze na Kontakt24 Mieczysław. Jego dziecko najwcześniej zaczyna szkołę o 9.45. Od środy do piątku lekcje zaczynają się o 11.35.

Plan zajęć drugoklasisty w szkole podstawowej. Trzy razy w tygodniu lekcje zaczynają się o godz. 11.35
Plan zajęć drugoklasisty w szkole podstawowej. Trzy razy w tygodniu lekcje zaczynają się o godz. 11.35
Źródło: Archiwum czytelnika

Jak takie plany lekcji wpływają na dzieci i młodzież?

- Kiedy myślę o problemach, które niesie ze sobą zmianowy tryb pracy szkół czy dodawanie w planie lekcji zerowych (na 7 rano), przypominają mi się wyniki badań z czasu pandemii - mówi prof. Jaskulska z UAM. - Mamy dużo danych z tamtego czasu i wiele z nich dotyczy właśnie rytmu pracy i nauki - bo wiadomo, w czasie pandemii on też się zmienił. Dzieciaki budziły się tuż przed rozpoczęciem pierwszej lekcji, chodziły spać późno, a młodzież często zupełnie zmieniła godziny snu i czuwania, zajmując się szkołą i jej sprawami po nocach. Były to zjawiska powszechne i, jak komentowali autorzy badań, alarmujące. Psychologowie radzili, żeby zachować rytuały i rutynę dnia. Żeby jasno określić czas nauki, czas wolny, żeby regularnie spać i jeść. To wszystko jest bowiem ważne w kontekście utrzymywania zdrowia psychicznego i fizycznego. I teraz, gdy słyszę od znajomych, że ich dzieci jeżdżą do szkoły na 7 albo wracają z niej o 17.40, przypominają mi się te raporty.

Ale niektórzy nauczyciele i uczniowie doceniają nietypowe godziny zajęć.

"Najlepsze jest to, że mogę się wyspać, pocelebrować poranki, na spokojnie przygotować się do zajęć po weekendzie spędzonym w górach. Poniedziałek na 13.00 bardzo mi pasuje" - pisze na Facebooku Monika, nauczycielka z Kamieńca Wrocławskiego. Takie głosy docierają też do prof. Sylwii Jaskulskiej. Ale jak mówi, z takich planów lekcji cieszą się uczniowie nastoletni, którzy w niektóre dni mogą się wyspać, albo dorośli (czyli np. nauczyciele). - Są to zapewne osoby, które potrafią też dobrze się zorganizować, zaplanować z wyprzedzeniem różne swoje aktywności, także naukę w domu. Mówi się też o tym, że dla różnych grup wiekowych dobre są różne godziny rozpoczynania aktywności. Jednak czym innym byłaby sytuacja, w której w szkołach średnich lekcje byłyby zawsze na 9, a czym innym rozpoczynanie dnia raz o 11, raz o 7. Brak reguły wymaga dużej własnej dyscypliny - tłumaczy naukowczyni.

Podkreśla, że przeładowane plany lekcji sprawiają wyjątkową trudność osobom o specjalnych potrzebach edukacyjnych. - To między innymi osoby nadwrażliwe na bodźce, przywiązane do rutyny, dla których reguła, rytm, przewidywalność mogą być szczególnie ważne, a możliwość regeneracji sił po szkole w domu - kluczowa dla dobrostanu - opisuje.

Z regeneracją może być różnie. Jak zaplanować odpoczynek, gdy w szkole spędza się czas np. do godziny 19? Te obawy potwierdza Olga, matka ucznia czwartej klasy technikum. Zaalarmował ją plan lekcji syna. Na przykład w czwartki ma mieć zajęcia od 12.30 do 19.25. W domu będzie około 21. - Syn od 10 lat trenuje piłkę ręczną. W tym wieku piłkę trenują już tylko dwa rodzaje chłopaków: zapaleńcy albo ci, którzy marzą o zawodowstwie. U Wiktora w klubie układa się teraz tak - we wtorki jakaś grupa nie może trenować, bo ma lekcje, w środę ktoś inny nie może z tego samego powodu, a w czwartek jeszcze ktoś inny. Nie ma szans, żeby cała drużyna razem spotkała się na treningu - opowiada Olga.

Przeładowana podstawa, wiele wolnych wakatów, niskie pensje. Rzeczywistość polskich szkół tuż przed startem nowego roku
Źródło: Katarzyna Czupryńska-Chabros/Fakty po Południu TVN24

Dwie lekcje religii w środku planu?

Zmorą w planach lekcji są też tak zwane "okienka". Czasem wynikają one z umieszczenia lekcji religii w środku dnia. Nie wszyscy uczniowie na te zajęcia uczęszczają, więc muszą czekać na kolejne lekcje według planu. "Religia w środku. W ubiegłym roku chodziło 6 osób, a dwadzieścia czekało i tak dwa razy w tygodniu" - pisze na Facebooku Anna z Warszawy. "Jak zwykle religia w środku. Czyli standardzik" - dodaje inna matka.

Czy umieszczenie nieobowiązkowej religii w środku planu lekcji jest zgodne z prawem? Niestety tak.

Jak informuje fundacja Równość w Szkole, rozporządzenie MEiN oraz inne obowiązujące w tym zakresie akty prawne nie nakładają na szkoły obowiązku organizowania lekcji z religii czy etyki na pierwszej lub ostatniej godzinie zajęć. Jeśli te zajęcia wypadają pomiędzy innymi przedmiotami obowiązkowymi, szkoła jest zobowiązana do zapewnienia opieki lub zajęć wychowawczych uczniom, którzy na religię czy etykę nie uczęszczają.

Fundacja podkreśla, że organizowanie zajęć nieobowiązkowych na początku lub pod koniec dnia byłoby dobrą praktyką, jako że mówimy o - właśnie - zajęciach nieobowiązkowych. "Tylko takie rozwiązanie gwarantuje realną dobrowolność uczestnictwa. Doradzamy zwracanie się bezpośrednio do dyrektorów szkół z pisemnymi wnioskami o zmianę planu. Z naszych doświadczeń wynika, że jest to rozwiązanie skuteczne" - przekonuje fundacja. Na stronie rownoscwszkole.pl można znaleźć wzory pism do pobrania, np. wzór wniosku do dyrektora o zmianę planu.

Zajęcia z religii znalazły się wśród tematów przedwyborczych obietnic Koalicji Obywatelskiej. KO deklaruje, że w ciągu 100 dni po ewentualnym przejęciu władzy doprowadzi do wykreślenia oceny z religii ze świadectw szkolnych. Ponadto zajęcia z religii będą mogły odbywać się jedynie na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej.

Zupełnie inaczej widzą sprawy politycy PiS i hierarchowie kościelni, którym nie podoba się umieszczanie katechezy na lekcjach, z których łatwo zrezygnować. Minister Przemysław Czarnek chciał nawet, by lekcje religii i etyki od tego września były obowiązkowe (oczywiście do wyboru), ale ostatecznie nie wprowadził tego pomysłu w życie.

Krzyż na ścianie sali lekcyjnej w szkole
Krzyż na ścianie sali lekcyjnej w szkole
Źródło: tvn24

Koniec z pracami domowymi? Na razie to obietnica

Długie godziny spędzone w szkole, a po powrocie do domu czas na odpoczynek? Niekoniecznie. Są jeszcze prace domowe. Niektóre bardzo czasochłonne, jak wypracowania czy wiele stron ćwiczeń do wypełnienia.

To kolejny punkt z proponowanych przez Koalicję Obywatelską konkretów na pierwsze sto dni ewentualnych rządów. - Podejmiemy konkretne decyzje w ciągu stu dni, które zwolnią wreszcie z tego dziewiętnastowiecznego obowiązku odrabiania prac domowych - mówił Donald Tusk podczas konwencji Koalicji Obywatelskiej w Tarnowie.

Wyborcze pomysły na zmiany w szkołach
Źródło: TVN24

Wtórowali mu także inni politycy. Kilka dni temu w rozmowie z "Faktem" tę propozycję skomentowała posłanka KO Katarzyna Lubnauer. - Chodzi nam o to, aby odciążyć rodziców i od prac domowych, i od korepetycji. Żeby mieli czas z tymi dziećmi pobawić się, albo pogadać o sporcie - mówiła polityczka. I dodawała, że zadania obciążają przede wszystkim najmłodszych uczniów i ich rodziców. Dziecko uczęszczające do podstawówki rzadko kiedy jest w stanie samodzielnie zająć się pracą domową, nie prosząc o pomoc nikogo dorosłego.

Do propozycji KO odniósł się Przemysław Czarnek. Minister edukacji w rozmowie z "Faktem" zapowiedział program odrabiania zadań domowych w klasach 1-3 w świetlicach szkolnych. Stwierdził jednak, że prace domowe są potrzebne starszym uczniom. - Jestem przeciwnikiem całkowitego odejścia od prac domowych w klasach starszych. One uczą także obowiązkowości i systematyczności. Zajmują też czas nauką, zamiast ślęczenia w komputerze, smartfonie itp. Trzeba tylko umiaru. A to już rola nauczycieli zadających pracę domową - tłumaczył.

Najnowszy sondaż Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24 pokazuje, jak Polacy oceniają edukację pod rządami ministra Przemysława Czarnka
Najnowszy sondaż Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24 pokazuje, jak Polacy oceniają edukację pod rządami ministra Przemysława Czarnka
Źródło: TVN24

Pomysł rezygnacji z zadań domowych powraca teraz w kampanii wyborczej, ale nie jest nowy. Adam Bodnar, poprzedni rzecznik praw obywatelskich (od 2021 r. tę funkcję pełni Marcin Wiącek), kilkukrotnie interweniował w tej sprawie u kolejnych ministrów edukacji z PiS: Anny Zalewskiej i Dariusza Piontkowskiego.

Nadmierne obciążenie uczniów obowiązkami szkolnymi ma negatywny wpływ na życie całych rodzin, jest też niezgodne z nowoczesnymi trendami edukacyjnymi
Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich

Niewiele wówczas wskórał. Ministerstwo Edukacji umywało ręce; na pisma rzeczników (bo w temacie prac domowych wypowiadał się także Marek Michalak, ówczesny rzecznik praw dziecka) odpowiadało, że o tym, co i jak zadawać do domu, decyduje nauczyciel, a dobrą organizację zadań domowych należy wypracowywać zawsze na poziomie szkoły.

Bodnar wraz z aktywistami zajmującymi się edukacją opracował wówczas, w 2019 roku, poradnik dobrych praktyk: #zadaNIEdomowe. Biuro rzecznika poprosiło o opinię kilkoro specjalistów, którzy wypowiadali się o wpływie prac domowych na proces uczenia się. "Zadawanie prac domowych wymagających zaangażowania dorosłych zwiększa nierówności edukacyjne" - pisał dr hab. Przemysław Sadura, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. "Rodzice, choćby ze względu na charakter wykonywanej pracy, nie mogą wspierać dzieci w równym stopniu. A przecież jednym z zadań szkoły jest te różnice osłabiać, nie utrwalać" - podkreślał.

Z kolei dr Łukasz Tanaś ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej przekonywał, że prace domowe nie są same w sobie ani dobre, ani złe. Wszystko jednak zależy od tego, jak dziecko traktuje ten obowiązek. "Mechaniczne zapamiętywanie faktów tworzy złe nawyki uczenia się, które mogą wystarczyć do napisania szkolnej kartkówki, ale przeszkadzają później przy złożonych problemach na studiach lub w pracy" - tłumaczył Tanaś.

Rozmowa o pracach domowych uruchamia podobne emocje jak rozmowa o systemie zmianowym w szkołach. Część osób powie, że przecież "zawsze tak było" i skoro one sobie poradziły, to dzisiejsze dzieci także dadzą radę. Inni zauważą, że warto się starać, by w szkole było coraz lepiej, a nie coraz gorzej.

Czy nauka w szkole na dwie zmiany powinna być dziś normą?
Czy nauka w szkole na dwie zmiany powinna być dziś normą?
Źródło: Robert Hoetink / Shutterstock.com

- Kiedy robiliśmy ankiety wśród rodziców, większość była za rezygnacją z zadań - mówiła jeszcze w 2017 r. w rozmowie z TVN24 Wioletta Krzyżanowska, dyrektorka warszawskiej podstawówki nr 323. - Dziś wiemy o psychologii i rozwoju człowieka dużo więcej niż 20 lat temu, na przykład to, że na etapie 6-7-latka najważniejsze jest, żeby w szkole czuł się bezpiecznie. Nie musi od razu wszystkiego umieć. Potrzeb poznawczych małego dziecka nie można też porównywać z potrzebami 15-latka, który ma przed sobą konkretne zadanie, jakim jest zdanie egzaminu do liceum. Choć z drugiej strony przekonania i przyzwyczajenia to druga natura człowieka, dlatego jest tak trudno mit prac domowych zniwelować. Dzisiaj zadzwoniła do mnie z innego miasta mama jednego dziecka, że jej córeczka w wieku pięciu lat dostała już z przedszkola do wykonania zadanie do zrobienia w domu.

Czas dla siebie? Zapomnij

Wszystko to sprawia, że szkoła zajmuje młodym ludziom niemal cały dzień. Brakuje czasu dla siebie, na swoje zainteresowania czy - po prostu - odpoczynek.

- Kiedy słyszę, że dzień szkoły niektórych licealistów jest długi jak dzień pracy na etacie, jestem przerażona, bo czas spędzony w szkole to wyjątkowo wyczerpujące 7-8 godzin - komentuje prof. Sylwia Jaskulska.

Dorosłych, którzy szkołę skończyli jakiś czas temu, ostrzega przed idealizowaniem tego czasu. - Zapraszam do przypomnienia sobie, jak wygląda dzień szkolny. Lekcje wymagające maksymalnego skupienia i dość krótkie przerwy, podczas których trudno znaleźć chwilę ciszy. Do tego wychowanie fizyczne, muzyka, plastyka... Dzieje się dużo, trzeba przełączać się z jednej aktywności w drugą, być skupionym - wskazuje.

Przy przeładowanych planach lekcji i nieregularnych godzinach nauki dzieci i młodzież nie są w stanie nie tylko porządnie odpocząć - jak potrzebuje tego rozwijający się młody organizm - ale też nie mają czasu na inne niż szkoła zajęcia.

- Według mnie największym problemem jest to, że dzieciaki i młodzież stracą dużo czasu wolnego. Jest duże ryzyko przesypiania wolnych poranków, trudno też spotkać się z koleżankami i kolegami towarzysko o godzinie 9 rano, nie mówiąc już o zajęciach pozalekcyjnych. Czas wolny, sposoby jego spędzania, wypoczynku zmienią się i to mnie niepokoi, bo wiem, jak taki dobrej jakości czas dla siebie, swoich pasji i relacji jest ważny - komentuje prof. Jaskulska.

Ale ekspertka apeluje stanowczo, by winnych tego stanu rzeczy nie szukać w szkołach. - One ratują sytuację, jak mogą. Łatwo nam się narzeka, że chemia jest na ostatniej lekcji i to jeszcze o godzinie 16 w piątek. Ale może nadludzkim wysiłkiem dyrekcji tej szkoły w ogóle chemik jest. I o tym należy pamiętać - zaznacza.

Czytaj także: