Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek publicznie opowiada o polskiej gminie, która oddała komputery bardziej potrzebującym Niemcom, choć to nieprawda. Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty, nawet zobowiązana wyrokiem sądu, nie chce przeprosić za swoje nieprawdziwe wypowiedzi. Co ich łączy? - Lekceważą obywateli i niszczą zaufanie do instytucji publicznych - mówi prawnik Krzysztof Izdebski.
29 września, minister edukacji Przemysław Czarnek otwiera rok akademicki w swoim rodzinnym mieście - jest głównym gościem inauguracji na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie.
Słucham jego kilkunastominutowego wystąpienia na żywo. Transmisję w mediach społecznościowych prowadzi resort edukacji. Wykład ministra Czarnka ma tytuł: "Polska a niepraworządne działania niektórych organów Unii Europejskiej". Sam nazywa swoje wystąpienie "bardzo krótkim opisem rzeczywistości".
Najpierw kilka pochwał dla UE - bo rozwój infrastruktury drogowej to efekt pozyskania funduszy unijnych i minister Czarnek z tym nie dyskutuje. Drogi - również te lokalne - mają być zdaniem ministra dowodem na przełamanie imposybilizmu.
- Chcę państwu powiedzieć, że ten imposybilizm został przełamany również i to w sposób zasadniczy na gruncie oświaty i także szkolnictwa wyższego - poinformował. I chwalił m.in. informatyzację polskich szkół, Laboratoria Przyszłości, szybki internet, którego "nawet w Niemczech nie ma na taką skalę".
Nagle stwierdził zaś: - Ostatnio słyszałem, że burmistrz Kartuz przekazywał jednej szkole niemieckiej komputery, bo tam im brakło, a on miał za dużo. Są i takie sytuacje w Polsce. Warto o tym wiedzieć.
Bardzo chciałam o tym wiedzieć.
Szybko znalazłam informację o komputerach przekazywanych potrzebującym (grudzień 2020), o wymianach młodzieżowych i o Duderstadt, niemieckim mieście partnerskim Kartuz od 1995 roku. O przekazywaniu komputerów Niemcom - nic. A przecież sam minister zasugerował, że jest się czym chwalić.
Jeszcze tego samego dnia wysłałam pytania do Ministerstwa Edukacji i Nauki oraz do Urzędu Miejskiego w Kartuzach.
To dlaczego piszę o tym państwu dopiero w drugiej połowie października? Bo politycy - złapani na kłamstwie, półprawdzie, insynuacji - będą się bardzo starali, byście się państwo o tym nie dowiedzieli.
A jak to z komputerami z Kartuz było? I co ma z tym wspólnego małopolska kurator oświaty Barbara Nowak, którą przywołałam na początku tekstu?
Jeden pan drugiemu panu
Do ministra edukacji miałam tylko dwa krótkie pytania:
1. Jakie jest źródło informacji o przekazaniu komputerów? 2. Ile komputerów i komu przekazały, wedle ministerialnej wiedzy, władze Kartuz?
Pytania wysłałam je 29 września. Ponowiłam je 4 października, 11 października i 17 października. I dopiero tego dnia po godz. 13 - niemal trzy tygodnie od wysłania pierwszych pytań - rzeczniczka MEiN Adrianna Całus-Polak napisała: "informację tę Panu Ministrowi przekazał Pan burmistrz Kartuz, podczas wizyty Pana Ministra w województwie pomorskim. Rekomenduję kontakt z Panem burmistrzem w celu uzyskania konkretnych informacji".
Dlaczego od razu nie zapytałam w Kartuzach? Zapytałam. I też ponawiałam pytania: 5 i 17 października.
Odpowiedź przyszła 18 października, udzielił jej Dariusz Las, kierownik Wydziału Promocji i Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi.
Cytujemy ją w całości:
W odpowiedzi na Pani zapytanie informuję, że jednym z priorytetów polityki oświatowej Burmistrza Kartuz Mieczysław Grzegorza Gołuńskiego jest dbałość o wysoki poziom edukacji. Jednym z pól intensywnej działalności w tym zakresie jest dbanie o wyposażenie szkół na terenie Gminy Kartuzy w najnowocześniejszy sprzęt, spełniający wysokie wymagania dzieci, które z niego korzystają. Wieloletnia działalność w tym zakresie pozwala stwierdzić, że nasze placówki dorównują poziomem wyposażenia w sprzęt informatyczny placówkom niemieckim, a czasami nawet je przewyższają. W związku z tym Burmistrz w rozmowach z partnerami z Niemiec stwierdził, że w razie gdyby zaistniała taka potrzeba, mógłby ze swej strony przekazać kilka komputerów, bez uszczerbku dla poziomu edukacji w naszych szkołach. Do chwili obecnej temat nie został jeszcze sfinalizowany.Dariusz Las, Urząd Miejski w Kartuzach
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że słowa burmistrza miały charakter luźno rzuconej uwagi, a nie informacji o podjętych działaniach. Bo też żadnych działań nie podejmowano, nie ma konkretnej niemieckiej szkoły, która potrzebowałaby komputerów z Kartuz. Słowa burmistrza dotyczyły hipotetycznej sytuacji, że gdyby taka potrzeba się pojawiła, to ewentualnie gmina mogłaby wesprzeć zaprzyjaźniony samorząd po drugiej stronie Odry. Ale na jakich warunkach, w jakich okolicznościach? O tym mowy nie było i - jak dotąd - tematu w Kartuzach nie ma.
Czy w takim razie minister został wprowadzony w błąd? A może źle zrozumiał przekazaną mu informację? Zapytałam o to MEiN. Może znów za kilka tygodni się czegoś dowiemy.
Miała przeprosić
Pora zatem wprowadzić na scenę kurator Barbarę Nowak. Przypadek Kartuz i trudności z uzyskaniem odpowiedzi od ministerstwa i urzędu nałożyły się bowiem na podobną historię z jej udziałem.
W połowie września Związek Nauczycielstwa Polskiego poinformował, że małopolska kurator oświaty Barbara Nowak została zobowiązania prawomocnym wyrokiem sądu do przeproszenia ZNP (wyrok zapadł 2 września). Chodziło o jej słowa z maja 2019 roku o "planie destabilizacji państwa polskiego".
Wiosną 2019 roku w ogólnopolskim strajku nauczycieli brało udział kilkanaście tysięcy szkół i przedszkoli. Według Związku Nauczycielstwa Polskiego - blisko 80 procent, według Ministerstwa Edukacji Narodowej - 48,5 procent. Strajk trwał również w czasie egzaminów zewnętrznych, które - w związku ze wstrzymaniem się dużej grupy nauczycieli od pracy - były przeprowadzane przy wsparciu m.in. katechetów, strażaków, pracowników opieki społecznej.
Strajk zakończył się tuż przed maturami, ale przebieg egzaminu dojrzałości w 2019 roku też był nietypowy. W całym kraju ogłaszane były fałszywe alarmy bombowe. To wtedy w wywiadzie udzielonym portalowi wpolityce.pl kurator Nowak powiedziała:
To metody, które stosują tylko terroryści. To kolejne potwierdzenie, że trwające od 8 kwietnia akcje strajkowe w szkołach były elementem - nie pierwszym - konsekwentnie realizowanego planu destabilizacji państwa polskiego. Atak na bezpieczeństwo dzieci i młodzieży. Czy jest jeszcze jakaś granica w walce o władzę?Barbara Nowak
I właśnie za te słowa według sądu powinna przeprosić. Wyrok zobowiązywał ją do opublikowania na własny koszt na stronie głównej serwisu internetowego wpolityce.pl oraz na profilu na Facebooku oświadczenia poniższej treści:
Niniejszym oświadczam, że moje twierdzenie, jakoby zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego w kwietniu 2019 r. strajk był jednym z elementów konsekwentnie realizowanego planu destabilizacji Państwa Polskiego obejmującego m.in. alarmy bombowe w szkołach jest twierdzeniem nieprawdziwym. Za podanie tej nieprawdziwej i naruszającej dobra osobiste Związku Nauczycielstwa Polskiego informacji Związek ten przepraszam. Związek Nauczycielstwa Polskiego przepraszam także za moje twierdzenie, jakoby organizujący strajk działacze ZNP wzorowali się na totalitarnych systemach takich jak komunizm i faszyzm. Barbara Nowaktreść przeprosin, które powinna opublikować Barbara Nowak
Gdy sprawę nagłośniły media, kurator Nowak w swoim stylu podziękowała na Twitterze.
Podziękowała, ale nie przeprosiła.
I nie przeprosiła
30 września postanowiłam dowiedzieć się, dlaczego kurator wciąż nie opublikowała przeprosin. Pytania w tej sprawie wysłałam nie tylko do kuratorium, ale również do wojewody małopolskiego oraz do ministerstwa edukacji.
Dr Joanna Paździo, rzeczniczka wojewody, odpisała mi 4 października, że "Wojewoda Małopolski nie ma w zwyczaju komentować wyroków sądu. W tej sprawie uprzejmie prosimy o kontakt z bezpośrednio zainteresowaną lub Ministerstwem Edukacji i Nauki".
W swoich pytaniach nie prosiłam jednak o skomentowanie wyroku, a o ocenę postawy kurator, która mu podlega.
Poinformowałam o tym rzeczniczkę i jeszcze tego samego dnia przeformułowałam pytanie, które do dziś (mimo ponagleń) pozostaje bez odpowiedzi: "Czy wojewoda za stosowne uznaje odmawianie przez jego współpracownika zastosowania się do wyroku sądu?".
MEiN nie odpowiedziało w ogóle. Zarówno na pierwsze pytanie, jak i kolejne cztery ponaglenia. Ostatnie z 17 października.
W kuratorium nie odpowiadali przez dwa tygodnie, aż wreszcie Joanna Drużyńska 13 października napisała:
Małopolski Kurator Oświaty nigdy nie był pozwany przez ZNP. Prywatnych spraw Pani Barbary Nowak, Kuratorium Oświaty w Krakowie nie będzie komentować.Joanna Drużyńska
Przypomnijmy: kurator Nowak została pozwana za słowa, które padły w wywiadzie, którego udzieliła nie jako prywatna osoba, ale jako małopolska kurator.
To jednak nie pierwszy raz, gdy słowa kurator tłumaczone są "prywatnymi opiniami".
Tak było na przykład w 2018 roku, gdy po wpisach o Auschwitz odwołania Nowak ze stanowiska domagali się politycy PO.
Ówczesny wojewoda Piotr Ćwik jednak odmówił dyscyplinarki, tłumacząc:
Pani Barbara Nowak, zajmująca stanowisko Małopolskiego Kuratora Oświaty, w czasie pełnienia tej funkcji nie jest nauczycielem (...). Zatem nie jest możliwe polecenie rzecznikowi dyscyplinarnemu (...) wszczęcia postępowania dyscyplinarnego z powodu podejrzenia uchybienia godności zawodu nauczyciela (...). Niezależnie od powyższego dodaję, że wypowiedzi zamieszczane na prywatnych kontach internetowych niezwiązane z obowiązkami służbowymi nie podlegają relewantnym ocenom z punktu oceny stosunku pracyPiotr Ćwik
- Trochę śmiać mi się chce, gdy czytam, że to, co Barbara Nowak pisze prywatnie, nie daje się oceniać z perspektywy rzecznika dyscyplinarnego nauczycieli - komentuje Łukasz Korzeniewski. I dodaje: - Bo przecież to Barbara Nowak wiele razy przy okazji Strajku Kobiet mówiła, że to, co nauczyciele robią w swoim wolnym czasie, jak się zachowują, może podlegać rzecznikowi dyscyplinarnemu. Zresztą mieliśmy już sprawy, że takie postępowanie dyscyplinarne były wszczynane za post na Facebooku. A więc podwójne standardy?
Tymczasem o tym, że Nowak ma prawo wyrażać bez konsekwencji "prywatne poglądy", przekonywał też w 2019 roku - po jej homofobicznych wpisach - minister, a dziś wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski.
Niemieckie i seksualne obsesje
W jednej z takich historii - związanych z prywatnymi wpisami czy poglądami - pojawiają się nawet - jak u ministra Czarnka - Niemcy.
A było tak:
Dyrektor jednej ze szkół krakowskich zamówił przed Świętem Niepodległości maszt do wywieszenia flagi. Zamówiona została też flaga Polski. Przysłano dwie. Do polskiej flagi dołączono jeszcze jedną gratis. Nie zgadniecie jaką. To była flaga Niemiec!Barbara Nowak
To Twitterowy wpis kuratorki z listopada 2021 roku.
Sprawą zainteresowało się stowarzyszenie Kogutorium, zajmujące się m.in. przestrzeganiem praw uczniów i uczennic. Jego przedstawiciel zapytał w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej o to, w której szkole doszło do incydentu. Kurator zaś odpisała, że nie jest upoważniona do udzielenia tej informacji. Poza tym wypowiedź została umieszczona na jej prywatnym profilu na Twitterze.
Kogutorium jednak było uparte i poszło do sądu. Wniosło skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie i WSA uznał jego skargę w styczniu 2022 roku za zasadną.
Co dalej? Paweł Tokarz z Kogutorium poinformował, że sprawa stanęła na tym, iż kurator zaskarżyła wyrok do NSA. - Czekamy na ciąg dalszy - dodaje.
Nie wiemy więc, kto i czy w ogóle dostał niemiecką flagę. Podobnie jak do dziś nie dowiedzieliśmy się, gdzie - to będą słowa kurator Nowak z Twittera i wywiadów - "wychowawczyni na dobranoc czytała dzieciom poradnik o treści: jeden stosunek seksualny nie wystarczy, aby być gejem, trzeba ich więcej" ani gdzie nauczycielka "kładła się na biurko i pokazywała dzieciom, jak się masturbować". Kurator zasłaniała się anonimowymi zgłoszeniami. Nikt jej wówczas do sądu nie pozwał, bo opowieści, choć szokujące, nigdy w jej narracji nie dotyczyły konkretnych miejsc i osób. Nie ma jednak żadnych dowodów, by były prawdziwe.
Przeprosi, przeprosi
- Jeśli trzeba będzie, zapłacimy za publikację tych przeprosin, a następnie sprawę skierujemy do komornika - zapowiada prezes ZNP Sławomir Broniarz. - Tak czy inaczej kurator Nowak przeprosi, ale to zatrważające, że to się musi odbywać w ten sposób. Mówimy o wyroku sądu. Jaki ona daje przykład uczniom i uczennicom, nie stosując się do zasad w państwie prawa? - pyta.
To procedura stosowana przez osoby zniesławiane, gdy osoba ukarana uchyla się od wykonania wyroku.
Krzysztof Izdebski, prawnik i aktywista zajmujący się jawnością życia publicznego (obecnie w Fundacji Batorego oraz Open Spending EU Coalition) o poczynaniach Czarnka, Nowak i ich pracowników mówi krótko: "standardowa procedura". - Niestety to przykre, że za "standardowe" zaczynamy uważać lekceważenie prawa i obywateli - komentuje. - To wyjątkowo uderzające, bo dotyczy osób, które szczególnie chętnie mówią o wartościach i prawdzie. Jak inaczej niż hipokryzją nazwać w takim razie ich działania? Osoby, które pełnią funkcje publiczne i powinny mieć pozytywny wpływ, również przez własny przykład, na wychowywanie młodzieży, zamiast tego lekceważą obywateli i podważają ich zaufanie do instytucji publicznych. Nie stosują się do wyroków, ignorują prawo prasowe, ograniczają dostęp do informacji publicznych. Uważam, że to działanie na szkodę państwa - dodaje.
Łukasz Korzeniowski ze Stowarzyszenia Umarłych Statutów, które również zajmuje się prawami uczniów i uczennic, komentuje: - To, że Barbara Nowak nie wykonała prawomocnego wyroku sądu, to po prostu skandaliczne. I całkiem dobra ilustracja tego, gdzie jako społeczeństwo stoimy, jeśli chodzi o przestrzegania prawa. I oczywiście można podnosić, że pozwaną w sprawie była Barbara Nowak, osoba fizyczna, a nie Małopolski Kurator Oświaty i że nie ma co wobec tego złościć się na kuratorium, że odmawia komentarza. Ale nie w tym rzecz. Barbara Nowak jest piastunem organu, dość istotnego zresztą, i swoją postawą daje przykład. A ten przykład brzmi: "mogę nie respektować wyroków sądów". I możemy mieć, jako obywatele, o to pretensje. A Barbara Nowak powinna czuć naszą presję w tej mierze - bo może to ją przekona, że powinna, zgodnie z wyrokiem, przeprosić ZNP?
Przepraszam, ale...
Tymczasem problemem jest również to, że sprawy m.in. o zniesławienie ciągną się bardzo długo i ich efekty widzimy na długo po słowach, które padły. Jeśli w ogóle - gdy mówimy o kurator Nowak.
Nie wszystkich jednak długi czas oczekiwania zniechęca.
Minister Czarnek pod koniec sierpnia 2022 roku - po dwóch latach od zdarzenia - w oświadczeniu opublikowanym na Twitterze wycofał się ze swoich słów dotyczących społeczności LGBT+, które padły na antenie TVP Info i Radio Maryja w 2020 roku. Przeprosił także profesora Uniwersytetu Warszawskiego Jakuba Urbanika, który pozwał go w związku z tymi wypowiedziami.
To nie pierwszy raz, gdy minister przeprosił, "ale". 27 września 2018 roku - Przemysław Czarnek - wówczas wojewoda, krytykował Marsz Równości w Lublinie w nagraniu na swoim kanale "Polska to nie wstyd" w serwisie YouTube (miał tu około 1100 subskrybentów i ponad 420 tysięcy wyświetleń, najwięcej pod materiałem, w którym "zaorał" Różę Thun). W głośnym filmie mówił m.in., że marsz promuje "zboczenia, dewiacje i wynaturzenia" oraz "postawy antyrodzinne, antychrześcijańskie, wprost sprzeczne z katechizmem i z Konstytucją Rzeczpospolitej Polskiej". - Takie obnoszenie się ze swoją seksualnością na ulicy jest po prostu obrzydliwe - stwierdzał.
Organizator manifestacji pozwał wojewodę za zniesławienie. Wskazując na przestępstwo pomówienia za pomocą środków masowego komunikowania, uznał, że wypowiedź wojewody naraziła go na utratę zaufania publicznego potrzebnego dla prowadzonej działalności społecznej. Tego typu przestępstwo jest zagrożone grzywną, karą ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Czarnek w ramach ugody opublikował na swoim kanale przeprosiny. Ale od razu wydał oświadczenie, w którym wycofał się ze swoich słów. Do mediów rozesłał je rzecznik wojewody Marek Wieczerzak.
Finansowo przeprosiny w mediach społecznościowych ministra Czarnka nic nie kosztowały.
W Małopolsce bez zmian
Czy kurator Nowak czegoś się nauczyła? Niekoniecznie.
17 października Akcja Demokracja złapała Barbarę Nowak na kolejnej manipulacji.
Małopolska kurator bezpodstawnie oskarżyła uczestników i uczestniczki demonstracji przed kuratorium pod hasłem "Kartka do Czarnka", która odbyła się 14 października. W czasie pikiety do budynku wchodzili uczniowie i uczennice szkoły mundurowej.
- Czy idziecie bronić pani Barbary Nowak? Czy jest jakieś zagrożenie? - zażartował prowadzący manifestację Michał Różankowski. Młodzież minęła ich bez słowa i na tym się skończyło. Można o tym pisać z całą pewnością, bo całe zdarzenie zostało nagrane.
Co o tym wydarzeniu napisała na Twitterze Nowak?
Wiecie jak w dniu KEN, protestujący "zatroskani" o szkoły, przywitali uczniów szkoły mundurowej pod krakowskim Kuratorium? Krzyczeli do nich - "mordercy". Młodzi nie dali się sprowokować, oni w odróżnieniu od nienawistnych krzykaczy, są świadomi swoich polskich obowiązków. Duma!Barbara Nowak
Aktywiści Akcji Demokracja zwrócili się do kurator w mediach społecznościowych: "Zachęcamy panią kuratorkę, by zamiast sianiem nienawiści i pomawianiem aktywistów w internecie, zajęła się dobrem małopolskich szkół. W naszej ocenie (i 67 proc. mieszkańców tego regionu) jest to równoznaczne z opuszczeniem przez nią stanowiska!"
Udostępnij! Krakowska kuratorka Nowak bezpodstawnie oskarża uczestników i uczestniczki demonstracji "Kartka do Czarnka"...
Posted by Akcja Demokracja on Monday, October 17, 2022
Antylekcja demokracji
O to, czego z takiego zachowania dorosłych uczą się dzieci, pytam nauczyciela etyki z Poznania Krystiana Karcza. Na co dzień prowadzi zajęcia dla dzieci i młodzieży: stacjonarnie w Szkole Podstawowej Da Vinci i online - w Klubie Małych Wielkich Filozofów.
- Politycy nie są dla dzieci ani młodzieży autorytetem - zastrzega na wstępie. - Obecnie bardziej kojarzą im się z internetowymi memami albo żartami wyniesionymi z domu. Jeśli zapytamy młodzież o to, jakie kompetencje posiada minister, premier czy prezydent, będziemy musieli chwilę poczekać na odpowiedź. Natomiast gdy przywołamy cytaty z licznych afer medialnych, w które zaangażowani są lub byli politycy, usłyszymy wiele szczegółowych faktów.
Jego zdaniem to smutne, że dorośli, którzy powinni promować demokrację, pokazywać, dlaczego warto brać udział w życiu społeczno-politycznym, tak naprawdę do tego zniechęcają. "Skoro prawo w Polsce stanowią osoby, które je łamią, to coś z demokracją jest nie tak" - myślą dzieci - opowiada Karcz. - Ja temat kłamstw polityków wywołuję, gdy rozmawiamy o "Księciu" Niccolò Machiavellego. Na pytanie, czy polityk może kłamać, Machiavelli odpowiada, że nawet powinien, gdy robi to dla dobra państwa. Zwątpienie pojawia się tam, gdzie zastanawiamy się, o czyje dobro tu się zabiega. W uczciwość polityków młodzież już dawno nie wierzy, ale tej antylekcji demokracji nadal szkoda - dodaje.
Mówimy: sprawdzam
Politycy regularnie powielają nieprawdy lub dopuszczają się manipulacji na tematy dotyczących edukacji, nauki czy wychowywania dzieci. Te wypowiedzi weryfikuje często nasz serwis Konkret24. To jego dziennikarze i dziennikarki opisali m.in. to, jak:
- Związek Nauczycielstwa Polskiego - inaczej niż twierdzi minister Czarnek - protestował przed 2016 rokiem; - jakie podwyżki otrzymali nauczyciele za rządów PO-PSL i że były wyższe, niż wynikało to z wpisu na Twitterze MEiN; - Niemcy uczą o zbrodniach wojennych i jak to się ma do wypowiedzi ministra, który twierdzi, że "nie pokazują ich dokładnie"; - premier Mateusz Morawiecki manipuluje danymi o wynagrodzeniu nauczycieli; - wyglądają skutki epidemiczne powrotu dzieci do szkół i czy tak, jak twierdzi wiceminister Dariusz Piontkowski.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka
Źródło: tvn24.pl