Prawdziwa walka o budowę tarczy antyrakietowej w naszym kraju nie rozgrywa się pomiędzy polskimi władzami a Amerykanami, a między rządem i prezydentem - stawia tezę "Dziennik". Jako dowód podaje rekonstrukcję rozmów Lecha Kaczyńskiego z Radosławem Sikorskim. Zdaniem gazety, prezydent uznaje ministra za amerykańskiego agenta.
Resort spraw zagranicznych powiadomił, że jeszcze w piątek możliwy jest w tej sprawie komentarz szefa MSZ Radosława Sikorskiego.
Sikorski agentem?
Zdaniem dziennikarzy, Lech Kaczyński darzy Radosława Sikorskiego skrajnym brakiem zaufania i podejrzewa ministra o zdradę polskiej racji stanu. Ma bowiem sądzić, że rząd zawarł tajny układ z amerykańską Partią Demokratyczną, na mocy którego porozumienie o budowie tarczy antyrakietowej w Polsce gabinet Tuska zawarłby właśnie z szykującymi się już do władzy Demokratami, a nie z odchodzącą za pół roku ekipą Busha.
Kulminacja polskiej wojny o tarczę antyrakietową nastąpiła 4 lipca. O odmownej decyzji polskiego rządu na propozycje Amerykanów wiedziało kilka najważniejszych osób w państwie: premier, ministrowie spraw wewnętrznych, obrony i spraw zagranicznych oraz marszałek Sejmu. Prezydent dowiedział się jako ostatni z "wielkich".
Miało być orędzie i krytyka rządu
Lech Kaczyński, dla którego instalacja amerykańskiej tarczy w Polsce jest jednym z najważniejszych celów polityki zagranicznej, sądził, że rząd Tuska w ten sposób zerwał negocjacje z USA. Postanowił wygłosić wieczorne orędzie po "Wiadomościach" TVP, które miał napisać prezydencki minister Michał Kamiński. Oprócz wyrażenia żalu z powodu fiaska negocjacji polsko-amerykańskich prezydent zamierzał ostro skrytykować pracę rządu Donalda Tuska.
Najpierw jednak Lech Kaczyński postanowił dowiedzieć się jak doszło do zerwania rozmów. W tym celu wezwał do Pałacu głównego negocjatora strony polskiej wiceszefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, następnie o przybycie poproszono ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Doszło do konfrontacji - ale nie w Pałacu Prezydenckim, tylko w dźwiękoszczelnej sali Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Rozmowa, zwłaszcza między prezydentem a Sikorskim była dramatyczna, pełna wzajemnych uszczypliwości. Ale Kaczyński dowiedział się najważniejszego - że negocjacje wciąż trwają i szansa na porozumienie w sprawie tarczy wciąż jest aktualne. Orędzie wylądowało w koszu, a wieczorem prezydent wydał oświadczenie, że popiera rząd w negocjacjach o tarczy.
Dziennik swój tekst nazywa "rekonstrukcją zdarzeń" i - jak to określa - ujawnia "to, co działo się za zamkniętymi drzwiami".
"Czy pan zna Rona Asmusa?" - pyta Kaczyński. "Nie widzę związku ze sprawą tarczy" - odpowiada Sikorski "Powtarzam pytanie, czy pan zna Rona Asmusa?" "Nie widzę związku." "Zna pan?" "Zna go pani Fotyga, ja go też znam." "Proszę zaprotokołować: "Potwierdził, że zna Rona Asmusa." Lech Kaczyński pytał Radosława Sikorskiego
"Czy zna pan Rona Asmusa" - miał pytać Kaczyński Sikorskiego w czasie słynnej rozmowy w dźwiękoszczelnym pokoju. Asmus to prominentny polityk Demokratów, z którym - jak według "Dziennika" miał podejrzewać prezydent - rząd zawarł tajny układ, by porozumienie o budowie tarczy antyrakietowej w Polsce zostało zawarte po objęciu władzy przez Demokratów.
Sikorski unikał odpowiedzi, stwierdzając, że nie widzi związku z budową tarczy. Przyciśnięty przez prezydenta, oznajmił: "Zna go minister Fotyga. Ja też go znam".
Wtedy, według wersji "Dziennika", Kaczyński miał nakazać: "Proszę zaprotokołować: przyznał się, że zna Rona Asmusa."
Prezydent miał także podejrzewać Sikorskiego o zniekształcanie treści rozmów premiera Tuska z wiceprezydentem Dickiem Cheney'em. Uważał, że to minister je tłumaczył - i wypaczał znaczenie. Dlatego pytał: "Czy jest pan tłumaczem?" i Sikorski znowu odpowiadał: "Nie widzę związku". Gdy Kaczyński kazał zaprotokołować odmowę odpowiedzi na to pytanie, minister obrony powiedział, że tłumaczem nie jest, ale angielski zna dobrze.
Gdy prezydent wprost zapytał czy to on tłumaczył rozmowę Tusk - Cheney z 3 lipca, Sikorski zaprzeczył i poinformował, że tłumaczył ją człowiek z Białego Domu.
Agent, Trybunał Stanu, pozew przeciwko prezydentowi
"Dziennik" uważa, że Lech Kaczyński posądza Sikorskiego o agenturalne związki z Amerykanami i że minister o tym wie. Miał nawet zagrozić prezydentowi pozwem sądowym po wygaśnięciu immunitetu, jeśli Lech Kaczyński będzie dalej to sugerował.
Można być prezydentem, ale można też być chamem Radosław Sikorski
Rozmowa, którą relacjonował "Dziennik" odbyła się 4 lipca w Belwederze, na kilka godzin przed ujawnieniem fiaska polsko-amerykańskich negocjacji w sprawie budowy tarczy antyrakietowej. Prezydent Kaczyński miał być wściekły, bo o decyzji rządu dowiedział się krótko przed jej publicznym ogłoszeniem.
Wezwał Sikorskiego, by sprawdzić, czy nie jest oszukiwany przez rząd. Miał wtedy ministrowi oświadczyć, że grozi mu postawienie przed Trybunałem Stanu.
Jeszcze zanim Sikorski spotkał się z prezydentem, w Belwederze miało dojść do konfrontacji z Anną Fotygą. Wymiana zdań zakończyć miała się stwierdzeniem ministra spraw zagranicznych: - Można być prezydentem, ale można też być chamem.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24