- Ta sprawa nie może zostać w martwym punkcie, że nikt nie jest winny w tej sprawie - mówi matka trzyletniego Adriana, który ciężko poparzył się, gdy wziął do ust żrący środek chemiczny w jednym ze stargardzkich supermarketów. Prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie, ponieważ nie dopatrzono się znamion przestępstwa.
Dziecko sięgnęło po środek do przetykania rur marki "Kret" i wsadziło sobie granulki do buzi. Nie wiadomo, jak do tego doszło, ponieważ wszystko działo się za plecami rodziców.
Żrąca substancja poparzyła usta, język i część przełyku Adriana. Szczęśliwie, do żołądka dostały się tylko śladowe ilości granulatu. Dziecko w bardzo poważnym stanie trafiło do szpitala. Od tego czasu przeszło kilka operacji - ostatnią w lipcu w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie.
Umorzone śledztwo
Od czasu pechowego zdarzenia prokuratura prowadziła śledztwo w tej sprawie. Jak poinformowano we wtorek, postępowanie umorzono, ponieważ nie dopatrzono się znamion przestępstwa. - Powodem umorzenia śledztwa było stwierdzenie, że nie można przypisać odpowiedzialności za zdarzenie osobom odpowiedzialnym ze strony producenta środka, jak również sprzedawcy - informuje zastępca prokuratora rejonowego w Stargardzie Szczecińskim Andrzej Paździorko. Prokuratorzy nie stwierdzili także, by do zaniedbań doszło ze strony rodziców chłopca.
Jak dodają śledczy, w tym czasie nie było przepisów, które nakazują sprzedawcy umieszczanie środków chemicznych poza zasięgiem wzroku i rąk dzieci. A prawo, które na producenta nakłada dziś obowiązek dodatkowego zabezpieczenia opakowań z substancjami chemicznymi, w życie weszło dopiero w maju. Kilka tygodni po wypadku Adriana.
Butelka była zabezpieczona?
- Rozporządzenie mówi o tym, na jakich substancjach, na jakim rodzaju substancji i preparatów powinno zostać zastosowane zamknięcie utrudniające dostęp dla dzieci i w tej grupie są między innymi substancje toksyczne, bardzo toksyczne i żrące - wyjaśnia Beata Manios z inspekcji handlowej w Szczecinie.
Producent środka, którym poparzył się Adrian, już wtedy deklarował, że opakowania są zabezpieczone przed dziećmi. Kontrola inspekcji handlowej potwierdziła skuteczność zamknięcia. W badanej partii granulatu znalazło się jednak kilka opakowań z niedomkniętą zakrętką.
Rodzice nie odpuszczą
Rodzicom trudno pogodzić się z decyzją prokuratury. - Tak nie może ta sprawa zostać w martwym punkcie, że nikt nie może być winny w tej sprawie - mówi Marta Orłowicz, mama Adriana. - Nie damy za wygraną - dodaj ojciec.
Obydwoje mieli nadzieję, że wskazanie odpowiedzialnych za wypadek Adriana otworzy im drogę do odszkodowania. Bo leczenie chłopca pewnie jeszcze potrwa. Potrzebne są nie tylko leki i maście, ale również wizyty w specjalistycznej klinice w Krakowie. Z woj. zachodniopomorskiego, gdzie mieszkają, to blisko 800 kilometrów. Sieć sklepów, w której doszło do wypadku, wspomogła rodziców kwotą 5 tys. zł. Producent środka nie znalazł czasu na rozmowę z reporterami TVN24.
Rodzicom dziecka przysługuje zażalenie na postanowienie o umorzeniu śledztwa do miejscowego sądu rejonowego.
Wraca do zdrowia
Trzyletni dzisiaj Adrian bardzo powoli wraca do zdrowia. W lipcu przeszedł operację przeszczepienia dolnej wargi. Rana ciągle się goi. Poparzone przez żrącą substancję jama ustna i język nie odzyskały pełnej sprawności. - Najgorzej z tą jamą ustną jest, bo go boli ta jama ustna, jak coś zje ostrego albo słonego boli go od razu - opowiada mama.
Do szpitala chłopiec zagląda już tylko na kontrole, ale zrekonstruowana przez krakowskich chirurgów warga będzie wymagała kolejnych zabiegów, a poparzone narządy rehabilitacji.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24