Sąd Najwyższy podtrzymał wyroki uniewinniające wobec trzech żołnierzy oskarżonych wcześniej ws. ostrzelania afgańskiej wioski Nangar Khel. Wśród nich jest dowódca grupy Olgierd C. Wobec czterech skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Oznacza to, że jej bieg rozpocznie się od początku.
Trzech żołnierzy: kpt. Olgierd C. oraz st. szer.: Jacek Janik i Robert Boksa są już prawomocnie uniewinnieni od zarzutu zbrodni wojennej w Nangar Khel. - Głównemu oskarżonemu ws. Nangar Khel dowódcy bazy Charlie kpt. Olgierdowi C. nie można przypisać wydania rozkazu ostrzelania wioski - uznał Sąd Najwyższy. Sędziowie ocenił również, że dwaj starsi szeregowi oskarżeni ws. Nangar Khel: Robert Boksa i Jacek Janik, nie mieli zamiaru zabójstwa cywili, bo działali na rozkaz i nie mieli podstaw go kwestionować.
”Działali na rozkaz, którego nie kwestionowali”
Jak mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia SN Wiesław Błuś, brak jest dowodów na to, że ci żołnierze ”swoją świadomością i wolą obejmowali strzelanie do wiosek i że działali z zamiarem zabójstwa cywili”. Z ustaleń sądu wynika, że to plut. Tomasz Borysiewicz (jego wyrok uniewinniający został uchylony do ponownego rozpoznania ) wydał im polecenie rozłożenia moździerza 60 mm i ustawienia go według parametrów, jakie podał.
- Szeregowi nie kontrolowali kierunku ostrzału, działali na rozkaz i w tamtej sytuacji nie mieli podstaw go kwestionować. Mieli prawny obowiązek go wykonać pod sankcją odpowiedzialności karnej. Mieli prawo zakładać, że dowódca ich drużyny wydaje im rozkaz, który obiektywnie jest słuszny - mówił sędzia Błuś. Przyznał, że wprawdzie na odprawie przed wyjazdem nie zakładano użycia moździerza, ale sytuacja na polu walki mogła ulec zmianie, nie mieli możliwości zakładać, że ich moździerz będzie użyty przeciwko niebronionemu obiektowi i ludności cywilnej - podkreślił sędzia Błuś.
Brak dowodów nie wystarczy do uniewinnienia
Za niezasadne Sąd Najwyższy uznał uniewinnienia czterech oskarżonych ws. Nangar Khel: ppor. Łukasza Bywalca, chor. Andrzeja Osieckiego, plut. Tomasza Borysiewicza i st. Szer. Damiana Ligockiego - czeka ich ponowny proces przed Wojskowym Sądem Okręgowym.
Według Izby Wojskowej SN, nie należało zastosować wobec nich zasady, że nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść podsądnych i uniewinnić ich z braku wystarczających dowodów winy. Sąd stoi na stanowisku, że nie są to wątpliwości, których nie można wyeliminować - będzie musiał to zrobić sąd I instancji w ponownym procesie. SN nie przesądzał, w jakim kierunku wątpliwości te mogą być rozstrzygnięte - zaznaczył, że sąd powinien to bardzo precyzyjnie ustalić.
Sąd podkreślił, że oskarżeni składali ”sprzeczne relacje” o przebiegu zdarzeń. - Sąd (I instancji-red.) nie dążył do wyjaśnienia tych wątpliwości za pomocą innych dowodów, np. zeznań świadków. Sąd także nie dostrzegł, że oskarżeni składali relacje takie, aby w jak najkorzystniejszym świetle przedstawić siebie - mówił sędzia płk Krzysztof Mastalerz.
Sąd wskazał też, że oskarżeni Bywalec, Osiecki i Borysiewicz przedstawiali różne wersje ostrzału wioski - najpierw mówili, że była to odpowiedź na ostrzał ze strony talibów, innym razem, że działali na rozkaz, a jeszcze innym - że amunicja była wadliwa
”Sąd nie może się uchylać od podejmowania decyzji”
Zarazem SN uchylił wyrok uniewinniający st. szer. rezerwy Damiana Ligockiego, który jako jedyny z podsądnych nie ma zarzutu zabójstwa cywili z moździerza, lecz ostrzelania z karabinu maszynowego WKM niebronionego obiektu cywilnego. Ligocki został uniewinniony z braku dowodów. - Sąd orzekający nie może się uchylać od podejmowania decyzji, którym dowodom daje wiarę, a którym wiarygodności odmawia - stwierdził sędzia SN Marian Buliński uzasadniając uchylenie uniewinnienia.
Jak wyjaśnił SN, w konsekwencji uniewinnienia Ligockiego sąd I instancji przyjął za prawdziwą jego tezę, że strzelał z WKM aby ostrzelać wzgórza i dla sprawdzenia broni - a tymczasem Ligocki sam twierdził, że pierwszą serię wystrzelił we wzgórza, a potem już w zabudowania. - Świadkowie także zeznawali, że Ligocki strzelał w zabudowania. Brak rozważań, czy strzelanie ostrzegawcze pozostawało w zgodzie z obowiązującymi w Afganistanie zasadami użycia siły - dodał sąd.
Uniewinnieni w I instancji
Prokuratura wojskowa z Poznania oskarżyła o zbrodnię wojenną siedmiu żołnierzy: dowódcę grupy kpt. Olgierda C. (nie chce, by podawać jego dane i ujawniać wizerunek), ppor. Łukasza Bywalca, chor. Andrzeja Osieckiego, plut. Tomasza Borysiewicza (przeszedł do rezerwy), starszych szeregowych Jacka Janika i Roberta Boksę oraz st. szer. rezerwy Damiana Ligockiego (jako jedyny nie miał on zarzutu zabójstwa cywili, lecz ostrzelania niebronionego obiektu). Groziło im do dożywocie, a Ligockiemu - do 15 lat więzienia.
W czerwcu zeszłego roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił wszystkich oskarżonych - co do szeregowych sąd stwierdził, że nie popełnili oni zarzucanego czynu. Sąd podkreślił, że materiał dowodowy nie był pełny i miał liczne braki, na tyle istotne, że nie pozwoliły one na przypisanie winy podsądnym. Zarazem sąd przyznał, że prokurator miał prawo wszcząć śledztwo, a sąd aresztować żołnierzy w 2007 r. - bo istniało prawdopodobieństwo, że dopuścili się zarzucanych im czynów. To jednak za mało, żeby ich skazać - stwierdził sąd.
Według sądu I instancji brak było również dowodów, że dowódca grupy Olgierd C. wydał podwładnym rozkaz ostrzelania wioski. Sąd uznał jego wyjaśnienia za spójne i logiczne, zaznaczając, że głównymi dowodami przemawiającymi na jego niekorzyść były ”pomówienia ze strony współoskarżonych”. Sąd zwrócił uwagę, że pozostali oskarżeni mieli interes w pomawianiu go o wydanie rozkazu.
Apelacja
Apelację od wyroku wniosła Naczelna Prokuratura Wojskowa i obrońca chor. Andrzeja Osieckiego. Prokuratorzy chcieli uchylenia wyroku uniewinniającego siedmiu żołnierzy od zarzutu zbrodni wojennej. Według prokuratorów, sąd pierwszej instancji dokonał błędnych ustaleń i pominął część dowodów. Jeden z obrońców zaś, chciał aby podstawą uniewinnienia jego klienta nie był brak dowodów, lecz stwierdzenie, że nie popełniono zbrodni.
Pierwszy taki przypadek
Sprawa żołnierzy jest precedensowa w historii polskiej armii i polskiego wymiaru sprawiedliwości. 16 sierpnia 2007 r. w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób - dwie kobiety i mężczyzna oraz troje dzieci. Dwie kolejne osoby zmarły w szpitalu.
Konwencja haska stwierdza, że ludność cywilna na terenach objętych działaniami wojennymi jest chroniona jej przepisami ”w takim zakresie, w jakim nie uczestniczy w walkach”. Złamanie konwencji jest zbrodnią wojenną, ściganą zarówno przez prawo międzynarodowe, jak i polskie.
Autor: twis, jk/fac/k//mat/k / Źródło: tvn24.pl