Wizja "dopaść Tuska" spycha na bok wszystkie inne cele - tak dziennikarz śledczy "Newsweeka" Grzegorz Rzeczkowski komentował wszczęcie śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień w 2014 roku przez ówczesnego premiera. W tle jest sprawa afery podsłuchowej. Zdaniem Rzeczkowskiego, "można z prawie stuprocentową pewnością stwierdzić", że jej scenariusz był pisany cyrylicą.
Warszawska prokuratura okręgowa wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień w 2014 roku przez ówczesnego premiera Donalda Tuska. Zawiadomienie w listopadzie zeszłego roku złożył Marek Falenta i odnosiło się ono do kontroli w spółce Składy Węgla.
Prokuratura w oświadczeniu przesłanym TVN24 zastrzegła, że postępowanie nie jest prowadzone "przeciwko" Tuskowi, a "w sprawie". Jak czytamy, prokuratura "na tym etapie nie przesądza dalszego biegu postępowania, jak też nie planuje przesłuchiwać w postępowaniu Donalda Tuska".
Rzeczkowski: to jest jakaś piramidalna bzdura
O działaniach prokuratury mówił w TVN24 Grzegorz Rzeczkowski z "Newsweeka", który wielokrotnie opisywał sprawę Marka Falenty i inne wątki afery podsłuchowej, między innymi te dotyczące importu rosyjskiego węgla.
Ocenił, że prowadzone postępowanie "to jest jakaś piramidalna bzdura". - Nie wyobrażam sobie, żeby premier, jaki by nie był, mógłby w ten sposób działać, żeby zmusić prywatną firmę do zaniechania podejmowania jakichś działań, tym bardziej w świetle faktów, o których wiemy - wyjaśnił.
- Te fakty są spisane w kilkudziesięciu, kilkuset aktach śledztw prokuratorskich, z których wynika jasno, że firma Składy Węgla, którą Falenta przejmował pod koniec 2013 roku, już wtedy była w fatalnej kondycji finansowej, na skraju upadku, i to Falenta sztucznie pompował jej wartość, za pomocą różnych matactw i oszustw, za co teraz prokuratura postawiła mu zarzuty o współkierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Sprawa trafiła do sądu. Jakoś dziwnie od półtora roku - mimo że jest w sądzie - nie może się rozpocząć - kontynuował.
- Ale tam jest jasno opisane, że ta firma miała służyć Falencie do zdobywania kolejnych pól - dodał dziennikarz.
Rzeczkowski: ten scenariusz został napisany na Kremlu
Rzeczkowski mówił też, że prokuratura musiała przyjąć zawiadomienie w tej sprawie, ale wszczęcie śledztwa to jest kolejny krok. - Najpierw następuje analiza materiału dowodowego i decyzja - czy wszczynamy czy odmawiamy śledztwa - zwracał uwagę.
Zapytany, czy dziś można już rozstrzygnąć, jakim alfabetem był pisany scenariusz afery podsłuchowej (nawiązanie do słów samego Tuska z 2014, roku), odpowiedział: - Można z prawie stuprocentową pewnością stwierdzić, że był pisany - tak już wcześniej niektórzy sugerowali - cyrylicą. Ten scenariusz został napisany na Kremlu, a jego celem było wywrócenie polskiego prozachodniego rządu, który naraził się między innymi Rosji swoimi działaniami w Ukrainie w 2014 roku - stwierdził.
Rzeczkowski o imporcie rosyjskiego węgla: ta sprawa musi zostać kiedyś wyjaśniona
Dziennikarz był też pytany o to, jak to się stało, że za rządów PiS-u import węgla z Rosji się zwiększył. - To jest jedna z tych kwestii, która powinna być wyjaśniona przez niezależną, niezawisłą komisję śledczą. To jest pytanie, które cały czas sobie zadaję - dodał.
- Wytłumaczeń jest wiele. Co więcej, PiS nie tylko szeroko otworzył drzwi dla rosyjskiego węgla, ale ten rosyjski węgiel zaczęły kupować polskie państwowe elektrownie. Dopiero kiedy sprawa stała się głośna, przestały go kupować - mówił dalej Rzeczkowski. Dodał, że "ta sprawa musi zostać kiedyś wyjaśniona".
Rzeczkowski: wizja "dopaść Tuska" spycha na bok wszystkie inne cele
Wspomniał także o tym, że z jednej strony ma powstać komisja do zbadania rosyjskich wpływów, a z drugiej strony prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie przekroczenia przez Tuska uprawnień w związku z kontrolą w spółce Składy Węgla, gdzie w tle jest handel z Rosją.
- Niech to samo posłuży za komentarz. To jest jakieś poplątanie z pomieszaniem, sprawia wrażenie, że nikt już tego nie kontroluje. Wizja "dopaść Tuska" spycha na bok wszystkie inne cele - powiedział.
Marek Falenta. Kim jest człowiek, który stał za aferą podsłuchową
Marek Falenta przed kilkoma laty usłyszał prawomocny wyrok bezwzględnego pozbawienia wolności w związku z tzw. aferą podsłuchową.
Do nagrywania osób z kręgów polityki, biznesu i funkcjonariuszy publicznych w dwóch restauracjach dochodziło w latach 2013-2014. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, szefa CBA Pawła Wojtunika. Podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań utrwalono rozmowy ponad stu osób.
Biznesmenowi wymierzono karę 2,5 roku więzienia. W sprawie prawomocne kary w zawieszeniu wymierzono także szwagrowi Falenty oraz jednemu z kelnerów. Za pomoc śledczym odstąpiono od ukarania innego kelnera Łukasza N. Nakazano mu zapłatę 50 tysięcy złotych świadczenia pieniężnego.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24