- Dominika Włodarczyk zajęła znakomite 4. miejsce w swoim pierwszym w karierze starcie w Tour de France.
- Zaskakująco wysoka lokata w najważniejszym wyścigu w kalendarzu nie była na początku celem polskiej kolarki. Jak wyjaśnia Włodarczyk, był to efekt zbiegu kilku szczęśliwych okoliczności.
- Zawodniczka tłumaczy też, dlaczego mimo oszałamiającego sukcesu czuje… niedosyt.
- Włodarczyk opowiada również o początkach swojej sportowej przygody, która zaczęła się od zupełnie innej dyscypliny.
- CZYTAJ WIĘCEJ O SPORCIE TUTAJ
Dominika Włodarczyk ma 24 lata, na koncie tytuły kolarskiej mistrzyni i wicemistrzyni Polski, kilka innych wygranych wyścigów i historię, której mogłoby jej pozazdrościć wiele utytułowanych kolarek. Rozgrywany na przełomie lipca i sierpnia wyścig Tour de France Femmes - najważniejszą i najbardziej prestiżową imprezę w kolarskim kalendarzu - ukończyła na czwartym miejscu klasyfikacji generalnej. Przed nią znalazły się tylko trzy wielkie nazwiska: była mistrzyni świata Pauline Ferrand-Prevot i dwie byłe triumfatorki Wielkiej Pętli: Demi Vollering i Niewiadoma-Phinney. Za nią długa lista utytułowanych zawodniczek.
Sukces Włodarczyk wydaje się jeszcze większy, jeśli wziąć pod uwagę, że przed wyścigiem nikt nie wskazywał młodej Polki jako tej, która może zawalczyć o miejsce w ścisłej czołówce. To, że może dotrzymać koła najlepszym, było odkryciem dla niej samej.
Pochodząca z położonego w okolicach Wielunia Okalewa kolarka opowiedziała o kulisach walki, która uczyniła ją rozpoznawalną, ale jednocześnie pozostawiła z niedosytem. Czwarte miejsce w Tour de France to niewątpliwy sukces, ale jej plany na ten wyścig były zupełnie inne.
Mariusz Czykier: Wicemistrzostwo Polski, wygrany klasyk we Francji, czwarte miejsce w Tour de France, a po drodze cztery razy z rzędu miejsca w pierwszej dziesiątce na etapach. To wszystko w ciągu kilku tygodni, może zakręcić się w głowie. Ochłonęłaś już po tych wyczynach?
Dominika Włodarczyk: Jeszcze nie wiem. To drugie miejsce w mistrzostwach Polski było dla mnie jakimś sygnałem, że wróciłam do formy po problemach ze zdrowiem i że jestem na dobrej drodze do tego, żeby dobrze wypaść w Tourze. Potem solidnie przepracowałam czas między mistrzostwami kraju a Tour de France. Wiedziałam, że jestem w dobrej dyspozycji, ale nigdy bym nie przypuszczała, że w aż tak dobrej.
I kurczę… Wiem, jak to zabrzmi, ale wciąż trochę żałuję, że przegapiłam zwycięstwo etapowe. Czułam taką pozytywną zazdrość, gdy widziałam, jak moja koleżanka z drużyny Maeva Squiban wygrywa najpierw jeden, a potem jeszcze kolejny etap. To było coś, co sama chciałam przeżyć. Nie tak łatwo po tym wszystkim ochłonąć.
To był wasz cel na ten wyścig?
Nigdy nie ukrywałyśmy z drużyną, że na tym Tourze będziemy walczyć o etapy. To, że na koniec byłam czwarta, to - aż ciężko to powiedzieć - trochę przypadek. W mojej głowie cały czas było zwycięstwo etapowe, to o nie chciałam walczyć. W międzyczasie okazało się, że moje miejsce w klasyfikacji generalnej "zajęło się" sobą trochę samo, bo jak się poluje na etapy, to siłą rzeczy jest się wysoko
Właściwie jedynym etapem, na którym nie myślałam o zwycięstwie, był ten na Col de Madeleine. Pewnie bardzo źle to wymówiłam, ale wiesz - chodzi o ten etap pod górę. Ja tam po prostu chciałam się sprawdzić z dziewczynami z czołówki klasyfikacji generalnej. Wiedziałam, że taka sytuacja, gdy na Tourze nie mamy liderki, może mi się już w życiu nie powtórzyć.
To, jak tam pojechałam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Chyba pierwszy raz w życiu czułam, że jestem naprawdę dobrze przygotowana. Mój trener zadbał też o moje nastawienie mentalne. Nie zawsze jednak wiadomo, jak przygotowane są rywalki. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że mogę cierpieć na kole Demi Vollering, a nie na kole na przykład piętnastej zawodniczki.
Zamieniłabyś to czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej na wygrany etap?
To pytanie wisiało nade mną przed ostatnim etapem, gdy w generalce byłam jeszcze siódma. Dziewczyny mnie pytały, czy byłabym gotowa poświęcić to siódme miejsce za wygrany etap. Dziś mogę z pełną świadomością powiedzieć, że zamieniłabym się nawet piątym miejscem. Ale czy czwartym? Nie wiem.