Ekonomiści biorący udział w debacie zorganizowanej przez PiS mają różne opinie na jej temat. Prof. Stanisław Gomułka stwierdził, że z sali chwilami padały "demagogiczne i skrajne wypowiedzi", prof. Ryszard Bugaj przyznał, że "nie oczekiwał wiele", ale wyszedł zadowolony, a prof. Leokadii Oręziak zabrakło dyskusji o emeryturach.
Jarosław Kaczyński pytany po wyjściu z 3,5-godzinnego spotkania o wrażenia powiedział, że po debacie spodziewał się "z jednej strony krytyki pomysłów", a z drugiej strony "różnego rodzaju analiz, które będą pożyteczne".
Inżynier Mamoń i "lepsze" rozwiązania
Ekonomista Robert Gwiazdowski mówił po wyjściu z debaty, na którą został zaproszony jako jeden z 39 ekonomistów, że spotkanie było potrzebne.
- Decydenci, a politycy są decydentami, powinni wysłuchać różnych stanowisk i podjąć decyzję, bo najgorzej jest, jeśli politycy słuchają tylko jak inżynier Mamoń, piosenek, które lubią. Udało mi się sprowokować pana prezesa pytaniem, czy zrozumiał przepis przygotowany przez jego ekspertów i cieszę się, że miałem okazję, bo dzięki temu pan prezes Kaczyński będzie mógł wyrobić sobie zdanie na temat różnych poglądów - stwierdził.
Andrzej Sadowski, również z Centrum im. Adama Smitha, mówił, że ekonomiści pojawili się na miejscu właśnie po to, by przedstawić "lepsze i efektywniejsze" rozwiązania od przedstawianych i proponowanych przez polityków. Sadowski uznał, że poniedziałkową debatę należy potraktować jako debatę otwierającą, gdzie "zarówno opozycja, jak i partia rządząca będą starały się pozyskać ekspertów do pokazania własnej wersji rozwoju zmian w naszym kraju".
- Jest to dopiero początek drogi, gdzie zostaną być może wypracowane rozwiązania do takiej skali zmian, jakie Polska przeżywała na początku lat dziewięćdziesiątych - stwierdził.
Sadowski dodał, że fundamentalny wniosek płynący z debaty PiS jest taki, "że nie wykorzystujemy naszego potencjału, jakim jest kapitał ludzki i należy zrobić wszystko, aby praca w Polsce nie była dyskryminowana".
- Mam nadzieję, że prędzej czy później dojdzie do debaty między opozycją a rządem z wykorzystaniem ekspertów, którzy nie będą po żadnej ze stron, a będą przedstawiali wyłącznie argumenty w oparciu o wiedzę i doświadczenie - zakończył.
Brak rozmów o "emerytalnej patologii"
Były doradca ds. ekonomicznych prezydenta Lecha Kaczyńskiego, prof. Ryszard Bugaj uznał, że debata spełniła jego oczekiwania. - Nie były one bardzo wysokie, ale były oczekiwaniem na rozmowę merytoryczną przy założeniu, że oczywiście są zasadnicze różnice zdań - tłumaczył.
- Fortunne było także podsumowanie Jarosława Kaczyńskiego, tzn. takie, gdzie on nie dyskontował politycznie, tylko merytorycznie się wypowiedział, nieraz polemizował, nieraz się zgadzał. To jest moim zdaniem w porządku - dodał.
Zdaniem prof. Leokadii Oręziak z Katedry Finansów Międzynarodowych SGH taka debata była bardzo potrzebna, a dyskusja koncentrowała się w dużej mierze na sprawach ważnych. Według niej więcej uwagi należało jednak poświęcić sprawie Otwartych Funduszy Emerytalnych, które generują dla państwa znaczne skutki finansowe.
- Mocniej powinno być zaakcentowane to, o czym ludzie powinni wiedzieć, że drastycznie zredukowano przyszłe emerytury i że istnieje w systemie emerytalnym ogromna patologia, której nie możemy tolerować - powiedziała ekonomistka.
Demagogia i "skrajne wypowiedzi"
Główny ekonomista Business Centre Club prof. Stanisław Gomułka stwierdził natomiast, że merytoryczny poziom dyskusji "mniej więcej" odpowiadał jego oczekiwaniom, ale był zróżnicowany. - Troszkę byłem zaskoczony tą wymianą poglądów, było także wiele wypowiedzi demagogicznych, skrajnych, nie biorących pod uwagę istotnych faktów, ale byli też inni, którzy reagowali na to. W związku z tym dyskusja była dość wyważona - ocenił Gomułka.
Dodał, że co prawda powodem dyskusji były propozycje PiS, niemniej debata dotyczyła całej polityki społeczno-gospodarczej kraju, co więcej, prowadzona była w szerszej perspektywie europejskiej i wynikających z niej zagrożeń. - Nie wydaje mi się, żeby udział w tej dyskusji był czasem straconym - podsumował profesor.
Brak precyzji PIS-u
Ekonomista Marek Zuber powiedział natomiast, że z punktu widzenia szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego powinny się odbyć kolejne takie debaty. "W przypadku ekonomistów znamy swoje poglądy i możemy spotykać się w różnym gronie i mówić o różnych pomysłach. Nigdy jednak nie będę miał takiego zdania, jak kilka osób na sali. Chodzi o kwestie tego, co się dzieje, co się działo i co do przyszłości" - powiedział.
Zuber odniósł się też do propozycji PiS. "Mam zastrzeżenia do szczegółów i z wieloma się nie zgadzam. Jeśli mówimy o opodatkowaniu banków czy sieci handlowych (...) to będzie to przełożone na klientów. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Jeżeli mamy to zrobić to w jakimś celu, musimy wiedzieć, gdzie te pieniądze mają iść, komu mają pomagać, na co mają być przeznaczone. Tego mi brakuje, nie ma (w propozycjach PiS - red.) precyzji - ocenił.
Znużona twarz prezesa
Politycy debatę ekonomistów z PiS ocenili bardziej surowo. Uwagę Ryszarda Kalisza zwracał najcześciej sam Jarosław Kaczyński. - Niektóre wypowiedzi były rozsądne, ale widziałem znudzenie i znużenie jego twarzy - powiedział.
Zbigniew Ziobro z Solidarnej Polski uznał tymczasem, że debata nie miała sensu, bo "na takiej debacie powinien być obecny minister Rostowski oraz przedstawiciele i eksperci wszystkich innych partii politycznych". - Formuła dyskutowania nad planem ekonomicznym jednej z partii, a nie nad diagnozą sytuacji w Polsce ma swoje słabe strony - podkreślał.
- Uważam, że debata jest w ogóle potrzebna. Nie usłyszałem jednak ani jednego zdania, skąd wziąć pieniądze na większe wydatki - krótko podsumował spotkanie Andrzej Halicki z PO.
Krzysztof Kosiński z PSL stwierdził natomiast, że "brakowało osób, które przedstawiłyby bardziej społeczną wizję państwa", "zwykłych obywateli, nauczycieli, lekarzy".
Autor: adso/fac / Źródło: TVN 24