Tu chodziło o efekt psychologiczny: ktoś, kto wykonuje takie gesty, czeka aż jego przeciwnik nie będzie wiedział co zrobić - mówiła politolog profesor Ewa Marciniak we "Wstajesz i weekend". Komentując deklarację kandydata Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Warszawy o rezygnacji z członkostwa w Solidarnej Polsce, profesor wskazała, że Jaki "przypomniał, że jest, lub był, członkiem Solidarnej Polski, partii która nie istnieje w sondażach i nie ma tożsamości politycznej".
Wyróżnić się, aby miało to znaczenie polityczne, czy wyróżnić się dla wyróżnienia? W TVN24 Ewa Marciniak, komentując debatę kandydatów na prezydenta Warszawy, powiedziała, że "ludzie z pewną nadzieją oglądali wystąpienia Jakiego i Trzaskowskiego, bo to dwaj faworyci".
- I nie zaskoczyli, byli raczej przeciętni, ale ich relacja jest zapowiedzią bardzo ciekawej debaty w przyszłości - oceniła we "Wstajesz i weekend".
- Okazało się, że Jaki potrafi prowokować, a pan Trzaskowski formować riposty. [Podczas debaty - red.] nie było możliwości bezpośredniej interakcji, a mimo to obaj panowie wykorzystali element wzajemnej relacji. (…) Ludzie lubią debaty polityków zbliżone do widowiska medialnego - wskazała.
"Chodziło o efekt psychologiczny"
Marciniak pytana, czy Jaki skutecznie narzucił temat rezygnacji z członkostwa w partii, odpowiedziała, że jedynie przypomniał, że "jest, lub był, członkiem Solidarnej Polski, partii która nie istnieje w sondażach i nie ma tożsamości politycznej".
- Tożsamość polityczną ma Zjednoczona Prawica - uściśliła.
- Tu chodziło o efekt psychologiczny: ktoś, kto w sposób odważny, autorytatywny, wykonuje takie gesty, którym towarzyszą takie słowa, próbuje narzucić definicję sytuacji: czeka aż jego przeciwnik nie będzie wiedział co zrobić - tłumaczyła.
Jak wskazała, "Jaki chciał powiedzieć: ja tu jestem panem sytuacji". Podkreśliła jednak, że "Jaki się rozczarował, bo riposta [Trzaskowskiego - red.] była dość celna". - Wykorzystywanie takich gadżetów to nie novum. One mają osiągnąć nie efekt polityczny, a psychologiczny - mówiła profesor.
Czeka nas "kampania osobowości, a nie programów"
Czy mnogość kandydatów biorących udział w debacie (czternaścioro) zachęci warszawiaków do uczestnictwa w wyborach? - Wybór jest tym łatwiejszy, im mniejsza jest liczba alternatyw. Tutaj mieliśmy 14 propozycji, ale te propozycje były do siebie bardzo podobne programowo - odpowiedziała Marciniak.
Zdaniem politolożki, "dalsza część kampanii, czyli to, co będzie miało miejsce do ciszy wyborczej, to będzie kampania osobowości, a nie programów".
- Kandydatom będzie zależało, żeby pokazać siebie z jak najlepszej strony - mówiła.
Profesor na koniec rozmowy zwróciła uwagę, że podczas debaty mieliśmy okazję poznać "polityków nie partyjnych, a polityków-społeczników".
- To ważny komunikat dla wyborców, że oprócz przedstawicieli partii politycznych w wyborach biorą udział ludzie, którzy zajmują się polityką, ale wyrastają z ruchów społecznych: pan Ikonowicz czy pan Śpiewak - podkreśliła.
Autor: akw//plw / Źródło: tvn24