Wniosek śledczych o wycofanie oskarżenia wobec między innymi Daniela Obajtka był przepisany "czasami słowo w słowo" z wniosku jego obrońcy - napisali dziennikarze "Gazety Wyborczej". Chodzi o sprawę, w której Obajtek miał zarobić 700 tysięcy złotych na sprzedawaniu granulatu po zawyżonej cenie i wziąć 50 tysięcy złotych łapówki w 2010 roku, gdy był wójtem Pcimia. O sprawę był pytany minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Dziennikarze "Gazety Wyborczej" opisują w środę, jak prokuratura wycofała z sądu akt oskarżenia między innymi przeciwko Danielowi Obajtkowi, przepisując "kropka w kropkę" wniosek adwokata dzisiejszego prezesa Orlenu.
Chodzi o akt oskarżenia przeciwko ośmiu osobom działających w ramach grupy przestępczej "Prezesa", który wpłynął do Sądu Okręgowego w Sieradzu w październiku 2013 roku. W tej grupie znalazł się Daniel Obajtek. Według mediów, grupę przestępczą miało z nim łączyć oszustwo ze sprzedaży granulatu PCV, na którym Obajtek miał zarobić 700 tysięcy złotych oraz łapówka od 'Prezesa' w wysokości 50 tysięcy złotych w 2010 roku, gdy Obajtek był wójtem Pcimia.
Dziennikarze "Wyborczej" wyliczają, że w sprawie powołano "61 świadków", a "wykaz dowodów liczył 163 punkty". "Proces nie mógł się jednak rozpocząć, bo zawsze nie stawiał się jeden z oskarżonych" - przypomniano.
"W niektórych punktach prokuratura nawet nie zmieniła brzmienia" argumentów
Dziennikarze zwracają uwagę, że po dojściu do władzy PiS, w sierpniu 2016 roku, partia zmieniła przepisy tak, aby prokurator mógł wycofać akt oskarżenia z sądu, a sąd nie mógł tego zakwestionować. Sprawa grupy "Prezesa" została następnie przekazana do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim. Tą od kwietnia 2016 roku kieruje żona prezydenta Tomaszowa Mazowieckiego z rekomendacji PiS, Magdalena Witko.
"GW" przypomina, że "już kilka dni później", bo 9 sierpnia 2016 roku, adwokat Daniela Obajtka Wojciech Głąb "napisał do prokuratury w Piotrkowie Trybunalskim, by ta wystąpiła o wycofanie sprawy z sądu w celu uzupełnienia śledztwa w wątku dotyczącym jego klienta". Prawnik miał argumentować swoje pismo "niedoróbkami" w śledztwie.
5 września 2016 roku akt oskarżenia został, na wniosek śledczych, wycofany z sądu. Opisując treść tego wniosku "Wyborcza" zauważa, że przytoczono tam "niemal kropka w kropkę wszystkie argumenty, o których pisał wcześniej mecenas Głąb", a "w niektórych punktach prokuratura nawet nie zmieniła ich brzmienia, przepisała je słowo w słowo". Przypomniano tutaj, że wcześniej, w lutym 2015 Sąd Okręgowy w Sieradzu "odrzucił wniosek adwokata Obajtka o umorzenie jego sprawy".
Zeznania
Wycofany akt oskarżenia w 2017 roku trafił potem do śledczych w małopolskim wydziale zamiejscowym Prokuratury Krajowej, gdzie decyzję o umorzeniu podpisał 9 czerwca prokurator Tomasz Dudek. "GW" napisała, że ten sam prokurator wydał akt oskarżenia przeciwko Romanowi i Józefowi Lisom, właścicielom Elektroplastu i prywatnie wujom Obajtka. "Wyborcza" napisała, że byli oni też "jednymi ze świadków" w sprawie "Prezesa" i Daniela Obajtka w opisywanej sprawie z października 2013 roku.
Kiedy "Prezes" Maciej C. stanął przed sądem potwierdził, że spotkał się z Danielem Obajtkiem, ale nie wręczył mu łapówki - wynika z relacji dziennika. Finalnie usłyszał "wyrok czterech lat więzienia w zawieszeniu i miał zapłacić 770 tys. zł grzywny".
Dziennikarze podali, że podobnie przed sądem tłumaczyli się inni podejrzani w tej sprawie. "Jeden z oskarżonych powiedział krakowskim prokuratorom, że jego wcześniejsze zeznania wręcz napisał prokurator prowadzący śledztwo. Potem śledczy miał mu odczytać zeznania, a ten tylko przytakiwał" - piszą dziennikarze "Wyborczej", powołując się na anonimowego informatora.
Dziennik przywołuje zeznania Jerzego R., opisanego jako "najważniejszego współpracownika 'Prezesa'". Miał on "podtrzymać" zdanie o wręczeniu 50 tysięcy złotych łapówki, choć - jak zaznaczono "kluczył już w kwestii okoliczności". "Prokuraturze wystarczyły jednak oświadczenia innych oskarżonych, w tym Obajtka" - podsumowuje "GW".
Cztery osoby oczyszczone z zarzutów
W czerwcu 2017 roku prokurator Dudek "oczyścił" z zarzutów Obajtka oraz troje innych oskarżonych, w tym lokalnego przedsiębiorcę Mariusza F., który sprzedawał granulat firmie Elektroplast, gdy kierownikiem był tam Obajtek. Obajtek pracę w spółce Elektroplast rozpoczynał w 1995 roku jako operator maszyn chemicznych, potem przejął kierownicze stanowisko.
F., według relacji dziennika, miał opowiedzieć śledczym, jak we współpracy z Obajtkiem mieli oszukiwać klientów na dostawach surowca poprzez zawyżanie jego wagi. Potem został wyparty "z układu" przez "Prezesa, Macieja C.".
"Prezesowi" zostały umorzone jedynie zarzuty, które dotyczyły Daniela Obajtka.
"Wyborcza" pisze, że Obajtek "zaprzeczał wszystkim zarzutom, choć nie kwestionował spotkań z 'Prezesem' i tego, że przed rozpoczęciem przetargu osobiście rozmawiał z Maciejem C." oraz że "twierdził, że mówił, iż żadnych kombinacji nie będzie".
Sprawa umorzona po trzech miesiącach
Prokurator Dudek umorzył śledztwo wobec Daniela Obajtka po trzech miesiącach. "W przypadku łapówki – ze względu na brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienie przestępstwa. W kwestii oszustw na szkodę Elektroplastu - bo przestępstwa, zdaniem prokuratora, w ogóle nie było", ze względu na niedostateczne dowody potwierdzające korupcję - czytamy.
"Dla Dudka dowody zebrane w śledztwie były niekonsekwentne, rozbieżne, a zeznania świadków koniunkturalne bądź wynikające z konfliktów między nimi. Za to, zdaniem śledczego, obecny prezes Orlenu w sposób stały i konsekwentny nie przyznawał się do winy" - podsumują dziennikarze.
W grudniu 2017 roku sprawa została ostatecznie umorzona przez sędzię Katarzynę Wysokińską-Walenciak z krakowskiego Sądu Okręgowego. Jak zauważa "GW", "miesiąc później" została ona wiceprezesem krakowskiego Sądu Okręgowego. "Dziś jest już wiceprezesem krakowskiego sądu apelacyjnego" - zauważa "GW".
Ziobro: to były czasy Platformy Obywatelskiej
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro podczas konferencji prasowej w środę został zapytany o te wydarzenia. Nie odniósł się do tych z 2016 i 2017 roku. - W tej sprawie pierwsze rozstrzygnięcia procesowe niezawisłego sądu, korzystne dla pana Obajtka, miały miejsce w 2013 roku. To był czas, gdy Zjednoczona Prawica była w głębokiej opozycji. Zjednoczonej Prawicy nawet nie było, byliśmy podzieleni - odpowiedział.
- To były czasy rządu Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nasz wpływ na działanie sądów i prokuratury był żaden - mówił.
Ziobro kontynuował, że w tamtym czasie sąd ocenił, że "zatrzymanie i stawianie zarzutów panu Obajtkowi jest całkowicie bezzasadne". Dodał, że sąd "zmiażdżył ówczesną narrację oskarżyciela, który stawiał zarzuty".
- O ile dobrze pamiętam, ówczesny prokurator generalny, pan (Andrzej) Seremet, mój poprzednik, wywiódł do Sądu Najwyższego skargę procesową, podważając rozstrzygnięcia, które zapadły w tej sprawie - mówił dalej. - Sąd Najwyższy podzielił zasadność stanowiska ówczesnego prokuratora generalnego. To był rok 2014 - dodał minister sprawiedliwości.
Ziobro podsumował, że "po drodze były kolejne zdarzenia związane z rozstrzygnięciami sądów i prokuratur", czego efektem było - jak mówił - cofnięcie przez sąd sprawy do prokuratury". - W trakcie postępowania oskarżający pana Obajtka, karani wcześniej, współoskarżeni wycofali swoje relacje i przyznali się do pomówienia - mówił.
- W takich wypadkach jaki prokurator mógłby oskarżać człowieka, wobec braku dowodów wskazujących na popełnienie przestępstwa? - pytał. Ziobro nie chciał odpowiedzieć na pytania o oskarżenia dotyczące przyjęcia łapówki przez Daniela Obajtka.
Źródło: Gazeta Wyborcza, TVN24