Władze Łomży zorganizowały przetarg na limuzynę. Według sądu został on przeprowadzony niezgodnie z prawem, bo kryteria spełniał tylko jeden konkretny model samochodu. Przetarg został więc unieważniony, a urząd musi ponieść koszty sądowe i oddać auto. Materiał "Blisko ludzi".
Magistrat Łomży zorganizował przetarg na limuzynę dla prezydenta i jego pracowników. Sąd, do którego sprawa trafiła, uznał jednak, że urzędnicy, tworząc specyfikację, złamali prawo. - Kryteria spełniał tylko jeden model samochodu - mówi reporterowi "Blisko ludzi" prezes Sądu Okręgowego w Łomży Sławomir Bagiński.
Prawomocnym wyrokiem sądu umowa na zakup auta dla prezydenta została unieważniona. Problem w tym, że prezydent od dwóch lat jeździ luksusową limuzyną, która została zakupiona w unieważnionym przetargu.
Teraz samochód trzeba zwrócić i zapłacić za jego używanie, co może kosztować nawet 100 tys. złotych. Kogo? Zapewne podatników.
Wymogi pasowały do jednego modelu
Prezydent miasta już wcześniej jeździł takim samym autem, jego starszą wersją. Dwa lata temu zlecił urzędnikom rozpisanie przetargu na nowy pojazd. Wymogi ustalono tak, że w praktyce pasowały do jednego modelu. - Tu jest przynajmniej kilka parametrów, które wyglądają na uniwersalne, ale jeżeli przyjrzymy im się uważnie i połączymy je, okaże się, że przetarg mógł wygrać tylko jeden samochód - podkreśla Jacek Balkan, dziennikarz motoryzacyjny.
Sprzedawcy innych marek jeszcze przed przetargiem prosili o zmianę specyfikacji. Bez skutku.
To są publiczne pieniądze
Sprawą przetargu na prezydencką limuzynę zainteresowało się CBA. Funkcjonariusze sprawę zgłosili do prokuratury, ale śledczy nie dopatrzyli się przestępstwa. Prezes Urzędu Zamówień Publicznych złożył jednak przeciwko prezydentowi miasta pozew cywilny. Sąd przychylił się do argumentów szefa UZP i przetarg unieważnił.
Mieszkańcy zastanawiają się teraz, "czyje jest to auto?". - Bo skoro umowa kupna została unieważniona, to chyba (samochód - red.) już nie jest miasta - przekonuje Cezary Zborowski, dziennikarz lokalnego portalu 4Lomza.pl. - Ja chcę po prostu wiedzieć, jak ta sprawa została rozliczona, bo to są pieniądze publiczne - dodaje.
Prezydenci i urzędnicy z Łomży nie chcieli rozmawiać z reporterem i komentować sprawy.
Autor: dln//rzw / Źródło: TTV Blisko ludzi
Źródło zdjęcia głównego: TTV Blisko ludzi