Czuję, jakby ktoś dał mi w twarz - mówił Eugeniusz Kłopotek po konferencji Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego MAK i publikacji raportu końcowego. Elżbieta Jakubiak z PJN mówi o raporcie "niewiarygodny, nierzetelny", a o samym MAK - "polityczny". Małgorzata Kidawa Błońska z PO mówi tylko: "dość rzetelny", ale "nie nowy". Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski gani jednak np. MAK za pośpiech.
Najostrzej wypowiedział się poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. Podkreślił, że zdaje sobie sprawę z tego, że "lwia" część winy za katastrofę leży po polskiej stronie, lecz - jak zaznaczył - na pewno nie jest tak, że strona rosyjska jest bez żadnej winy. Tymczasem z raportu MAK wynika, że żadne z uchybień prowadzących do katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem nie obciąża strony rosyjskiej (czytaj więcej).
- Najlepiej jakbym milczał, bo to jest najlepsza odpowiedź na to, co przedstawił dzisiaj MAK. Czuje się bardzo przybity, tak jakby ktoś po prostu dał mi w twarz - powiedział Kłopotek.
Najlepiej jakbym milczał, bo to jest najlepsza odpowiedź na to, co przedstawił dzisiaj MAK. Czuje się bardzo przybity, tak jak ktoś po prostu dałby mi w twarz. Eugeniusz Kłopotek
"Lot zlekceważony"
- Ten lot przez stronę rosyjską został kompletnie zlekceważony. Chciałbym wiedzieć, jak strona rosyjska przygotowywała się do przyjęcia tego samolotu w Smoleńsku oraz co zrobiła strona rosyjska tuż po katastrofie, tzn. jak zostało zabezpieczone miejsce katastrofy, ciała zmarłych i szczątki samolotu - powiedział poseł PSL.
W jego ocenie, obecnie potrzebna jest szczera rozmowa polsko-rosyjska na szczeblu prezydentów i premierów, aby podjąć próbę ustalenia obiektywnej prawdy o przyczynach katastrofy. - W przeciwnym wypadku będzie to nasz Katyń numer dwa. Czy takie rozmowy są możliwe - nie wiem. Brak prawdy obiektywnej o całości przyczyn tej katastrofy pod Smoleńskiem będzie nam zatruwało życie, nie tylko we wzajemnych relacjach polsko-rosyjskich, czy naszych wewnętrznych relacjach politycznych, ale także w naszych rodzinach - powiedział Kłopotek.
- Czekam na reakcję mojego rządu w tym względzie i to zdecydowaną, podyktowaną cały czas dążeniem do obiektywizmu w całej tej historii. Ja nie mogę się pogodzić z tym co się stało 10 kwietnia 2010 i myślę, że wielu moich rodaków także - podkreślił poseł ludowców.
"Niewiarygodny, nierzetelny"
Cały raport uważam za niewiarygodny, nierzetelny, (...) szkodzący Polsce i dobremu imieniu państwa. Elżbieta Jakubiak
Swojego niezadowolenie z raportu i postawy polskiego rządu w miesiącach po katastrofie smoleńskiej nie kryła Elżbieta Jakubiak (PJN). - Cały raport uważam za niewiarygodny, nierzetelny, (...) szkodzący Polsce i dobremu imieniu państwa - oceniła.
Jej zdaniem, raport MAK jest "ewidentnie polityczny" i nie ma żadnego związku z odpowiedzią na pytania o techniczne przyczyny katastrofy z 10 kwietnia. - Chcę komisji nadzwyczajnej do wyjaśnienia wszystkich zachowań rządu, polskiego państwa o okresie przed katastrofą, w czasie katastrofy i po katastrofie - powiedziała dziennikarzom w Sejmie. Zaznaczyła, że "dzisiaj żadna z tych stron, ani rosyjska, ani polski rząd, nie są dla mnie jako parlamentarzysty wiarygodna".
Pełen "buty i pychy"
Jakubiak odniosła się także do słów szefowej MAK Tatiany Anodiny, która powiedziała podczas konferencji z Moskwie m.in., że we krwi dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika stwierdzono obecność alkoholu. Błasik był w kokpicie samolotu, co według MAK stanowiło pośrednią presję na załogę.
Sposób, w jaki MAK przedstawił dokument, Jakubiak oceniła jako pełen "buty i pychy". - Ta bezczelność w jego prezentacji, w tych aspektach dotyczących stanu pana gen. Błasika. Nie dopuszczam, że polski rząd w tej sprawie nie będzie protestował - mówiła.
- Przejrzałam ten polski raport, który jest, jako załącznik publikowany, to jest wstrząsające. Żadnej odpowiedzi na żadne pytanie rządu polskiego - oceniła posłanka.
Nic nowego?
- Ten raport potwierdził te wszystkie przypuszczenia, o których mówiliśmy - skomentowała treść raportu MAK Małgorzata Kidawa-Błońska (PO). - Nie było w nim ani jednej rzeczy, o której by tutaj, nawet na korytarzach sejmowych, nie mówiono - dodała.
Jej zdaniem ponad 150-stronicowy raport jest "dość rzetelny".
Wiarygodny - "od strony faktograficznej"
Zdaniem Andrzeja Halickiego (PO), przedstawiony w środę końcowy raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) o przyczynach katastrofy smoleńskiej "to ważne źródło wiedzy dla polskich prokuratorów". W jego ocenie, raport jest wiarygodny od strony faktograficznej.
Halicki, szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, pytany przez dziennikarzy, czy raport MAK jest wiarygodny, odparł: "od strony faktograficznej". Według niego, próba TU-154M podejścia do lądowania bez zgody lotniska "wbrew wszelkim zasadom, była pochodną wcześniejszych decyzji oraz presji i wszystkiego co wiąże się z procesem podejmowania decyzji".
Ważne źródło wiedzy
Zdaniem Halickiego, raport MAK powinien być ważnym dokumentem "dla ustaleń polskiej prokuratury, bo to jest najważniejsze śledztwo". - Raport jest ważnym źródłem wiedzy dla polskich prokuratorów. Ważne jest zdanie polskich ekspertów - podkreślił poseł PO.
W opinii Halickiego informacja o uwzględnieniu polskich uwag o technicznych aspektach przebiegu lotu świadczy o tym, że współpraca między stroną polską i rosyjską "była dobra i pełna".
W jego ocenie polskie ustalenia co do katastrofy nie będą rozbieżne z rosyjskimi "co do faktów". - Ustalenia inne należą do polskiej prokuratury i pewnie będziemy jeszcze oczekiwać na nie - dodał.
"Trochę za szybko"
Trochę za szybko MAK opublikował ten raport. Rozumiem nacisk opinii publicznej, ale boję się, że mogło się to odbyć kosztem precyzji. Oficjalny raport z katastrofy samolotu Concorde na lotnisku Charles'a de Gaulle'a w Paryżu opublikowano dopiero po 7 latach, dlatego trochę mnie dziwi, że MAK aż tak się pośpieszył. Zbigniew Ćwiąkalski
- Trochę za szybko MAK opublikował ten raport. Rozumiem nacisk opinii publicznej, ale boję się, że mogło się to odbyć kosztem precyzji. Oficjalny raport z katastrofy samolotu Concorde na lotnisku Charles'a de Gaulle'a w Paryżu opublikowano dopiero po 7 latach, dlatego trochę mnie dziwi, że MAK aż tak się pośpieszył - skomentował raport prof. Zbigniew Ćwiąkalski, b. minister sprawiedliwości.
- Raport MAK na pewno ma istotne znaczenie w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej, ale pamiętajmy, że w nim nie wskazuje się winnych, lecz przyczyny wypadku. Niezależna od raportu MAK jest praca polskiej komisji badania wypadków lotniczych (także nastawionej na wykrycie przyczyn katastrofy), a odrębne są działania polskiej i rosyjskiej prokuratury - które także niezależnie od siebie ustalają odpowiedzialność karną poszczególnych osób.
Ujawnić całą prawdę
- W raporcie bardzo plastycznie przedstawiono końcową fazę lotu z 10 kwietnia. Pozostaje pytanie o przebieg rozmów załogi i wieży czy samych kontrolerów z wieży. Pamiętajmy, że konwencja chicagowska formalnie zakazuje ujawniania dokumentów o przebiegu lotu - powiedział Ćwiąkalski.
Zaznaczył, że te dane mogą wykorzystać tylko komisje badające i organa ścigania. - Ale o to nie powinniśmy mieć pretensji do MAK, bo pamiętamy, że to polska strona zdecydowała się ujawnić stenogramy z "czarnych skrzynek". Zrobiono to, bo przecież co miesiąc są u nas spotkania i wiece, na których żąda się "ujawnienia całej prawdy" - dodał.
Niewiele się różni od pierwszej wersji
Po pobieżnym zapoznaniu się z raportem odnoszę wrażenie, że co do zasadniczych tez niewiele różni się on od wersji wstępnej przygotowanej przez MAK jeszcze w maju. W tym sensie jest to potwierdzenie stanowiska zajętego już wcześniej przez MAK i widzimy, że ono nie uległo zmianie, bądź uległo w nieznacznym stopniu. prof. Włodzimierz Marciniak
Raport MAK komentowali też członkowie Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. - Po pobieżnym zapoznaniu się z raportem odnoszę wrażenie, że co do zasadniczych tez niewiele różni się on od wersji wstępnej przygotowanej przez MAK jeszcze w maju. W tym sensie jest to potwierdzenie stanowiska zajętego już wcześniej przez MAK i widzimy, że ono nie uległo zmianie, bądź uległo w nieznacznym stopniu - mówił prof. Włodzimierz Marciniak.
- O tym, że taki będzie wynik dochodzenia, czy badania przeprowadzonego przez MAK mówiło wielu ekspertów, w tym także rosyjskich. To wynika po prostu z przyjętej praktyki działania MAK, tego, że on na ogół w ten sposób orzeka w przypadku badania katastrof - dodał. - Teraz pytanie jest takie, ja na nie nie znam odpowiedzi, czym kierował się premier Donald Tusk podejmując decyzję o skierowaniu wyjaśnienia przyczyn katastrofy na tory, które zostały przyjęte. Efekt był z góry do przewidzenia. Nie wiem, czy to był błąd, czy to była świadoma decyzja po to, żeby na stronę rosyjską przerzucić całą odpowiedzialność za niewyjaśnienie przyczyn katastrofy - skomentował profesor.
Temat dla Grupy ds. Trudnych na lata?
Jego zdaniem "Grupa ds. Trudnych przez najbliższe 70 lat będzie się tą sprawą zajmowała".
W moim przekonaniu raport nie będzie kolejną sprawą dla Grupy ds. Trudnych, bowiem dotyczy on spraw technicznych, organizacyjnych, a my przecież jesteśmy historykami. prof. Władysław Stępniak
- Zajmowanie się tą sprawą wymaga specjalistycznej wiedzy technicznej, dotyczącej organizacji lotów. Na tym etapie, gdyby to miało przejść na poziom Grupy do spraw Trudnych, to moim zdaniem byłoby jedno wielkie nieszczęście, ponieważ w relacjach polsko-rosyjskich pojawiłby się kolejny bardzo bolesny problem - ocenił. - Mam nadzieję, takie jest moje osobiste przekonanie, że przyczyna katastrofy leży po stronie spraw organizacyjno-technicznych, niezamierzonego działania ludzkiego. Wykluczam możliwość zamachu, to moim zdaniem nie wchodzi w rachubę, czyli mamy do czynienia z katastrofą i jej przyczynę powinni badać specjaliści - zaznaczył.
- Wyciąganie analogii w stosunku do wydarzeń z przeszłości nie powinno mieć zastosowania i raczej miejsca mieć nie będzie. Sądzę, że po jakimś okresie wzajemnych dyskusji, być może utarczek, strony dojdą do porozumienia na temat przyczyn katastrofy - wyraził nadzieję Stępniak.
Raport MAK
Na konferencji prasowej - podczas której zaprezentowano raport - przedstawiciele MAK podali, że bezpośrednimi przyczynami katastrofy było: nieodejście od lądowania na lotnisku w Smoleńsku mimo złych warunków, nieuwzględnienie komunikatów TAWS, presja na załogę.
MAK uwzględnił ok. 20-25 polskich uwag do projektu raportu nt. katastrofy smoleńskiej odnoszących się do aspektów technicznych. Polska strona przekazała uwagi do projektu raportu MAK 16 grudnia - w sumie było to ok. 150 stron.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24