Polska interweniowała w Iraku w 2003 r., a to z tej wojny i kolejnych lat po niej wzięła się część problemów Bliskiego Wschodu. Dlatego Polska jest odpowiedzialna za kryzys migracyjny - mówił w programie Arena Idei Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności. Prof. Paweł Śpiewak dodał, że Polacy nie mogą już o sobie myśleć jako o narodzie "cierpiącym" i muszą zacząć pomagać. Marek Jurek i Grzegorz Lindenberg oponowali, twierdząc, że Polska nie może "wejść na drogę Francji czy Niemiec" i łodzie z uchodźcami należy zawracać.
Uczestnicy programu próbowali odpowiedzieć na pytanie: "Czy łodzie z uchodźcami należy zawracać?".
"Polska była w Iraku. To odpowiedzialność"
Debatę moderował Grzegorz Miecugow. Jako pierwszy odpowiadał Basil Kerski. Dyrektor ECS odniósł się do wyników sondy portalu tvn24.pl, w której w mijającym tygodniu można było odpowiadać na pytanie zadane uczestnikom programu w niedzielny wieczór. Z ponad 16 tys. osób, które wzięły w niej udział, ponad 86 proc. stwierdziło, że migrantów należy zawracać na Bliski Wschód.
- Spodziewałem się negatywnego wyniku - mówił Kerski, zwracając jednak uwagę na to, że "zasadnicza niechęć wobec obcych może się odwrócić przeciwko nam, środkowym Europejczykom", bo Polska - podobnie jak inne kraje regionu - ma podobną postawę wobec migrantów. - Rozumiem bardzo dobrze trudną sytuację polityków i samorządowców we Włoszech i Grecji, którzy nie radzą sobie z olbrzymią falą uchodźców, ale zamknięcie granic nie rozwiązuje tej kwestii - mówił.
- Słowo uchodźca jest dla mnie doświadczeniem i losem jednostki - mówił Kerski, którego ojciec jest Irakijczykiem i uciekł z kraju w latach 70., przeczuwając nadciągającą dyktaturę Saddama Husseina.
Dodał, że "dla nas (Polski - red.) marzenie spełniło się dekadę temu - w 2003 r.; wtedy staliśmy się graczem wielkiej polityki międzynarodowej, weszliśmy do Iraku" - mówił. To po tej interwencji zaczął się chaos w Iraku, to stamtąd wzięły się m.in. problemy regionu i dlatego dzisiaj kryzys migracyjny w Europie "to też nasza, duża odpowiedzialność" - wyliczał.
Nie wolno "decydować za obywateli"
Nie zgodził się z nim Marek Jurek. Lider Prawicy Rzeczpospolitej stwierdził, że każde państwo ma prawo wybierać "obowiązki humanitarne", jakie spełni, choć oczywiście na wszystkich one ciążą. - Jesteśmy najbardziej solidarnym społeczeństwem w Europie. (...) Wypełniliśmy swoje zadania wobec Ukrainy, wielu ludzi z Donbasu przyjechało do Polski - mówił.
Wyjaśnił przy tym, że - jego zdaniem - ani samorządowcy, ani politycy w rządzie nie powinni mieć prawa "decydować za obywateli', czy przyjąć do kraju muzułmanów z Bliskiego Wschodu. Uznał, że "narzucanie" tej decyzji spowodowało dodatkową "niechęć" do nich nad Wisłą, a jej pierwszymi ofiarami staje się "społeczność polskich muzułmanów". - Nie powinniśmy wchodzić na tę drogę co Francja czy Niemcy - dodał, uznając, że nie należy "zwiększać obecności islamu w Europie".
Polska to już nie ofiara
Socjolog Paweł Śpiewak wyjaśniał z kolei, że Polska zobowiązała się do pomocy uchodźcom już całe dekady temu i nie rozumie on tego, jak fakt, że "nieco ponad milion osób", którzy przybyli do "500-milionowej Europy" spowodowała, że ta "nagle trzeszczy w szwach", gdy problemu z przyjęciem takiej liczby migrantów nie miał sąsiadujący z Syrią Liban.
- Mamy obowiązek pomóc. (...) Polacy nie jadą ulicą jednokierunkową - dodawał, mając na myśli podejście obywateli do korzystania z unijnych funduszy przy jednoczesnym braku solidarności we Wspólnocie. - Unia Europejska to też solidarność z innymi państwami, krajami. Mamy obowiązek współistnienia. (...) Polska wciąż myśli o sobie jako narodzie, który cierpi. Nie powinno być argumentów takich, że na coś nas nie stać. (...) Problem uchodźczy stanowi dzisiaj miarę naszej otwartości - mówił.
Zawracać łodzie dla dobra migrantów?
Jako czwarty z gości odpowiadał publicysta Grzegorz Lindenberg. - Są cztery powody do zawracania łodzi: humanitarny, efektywnościowy, demograficzny i zdroworozsądkowy - wyliczał.
Pierwszy oznacza ratowanie ludzi, którzy "toną setkami w morzu". - Australia miała podobny problem. Gdy zaczęli przekierowywać łodzie, ludzie przestali tonąć - mówił, powołując się na australijskie prawo imigracyjne, które zakłada odsyłanie łodzi z osobami próbującymi się dostać do kraju na wyspy Oceanii.
Jego zdaniem jednak "ludziom, których nie wpuścimy trzeba pomagać na miejscu", a "najbardziej zagrożonych przenosić do Europy". - Australia co roku przyjmuje przy pomocy ONZ 12 tys. uchodźców rocznie - stwierdził.
Taka procedura powinna dotyczyć dzieci, samotnych matek, kobiet zagrożonych niewolnictwem, handlem żywym towarem, innego rodzaju prześladowaniami - wyjaśniał.
- Jeżeli wydajemy pieniądze, warto je wydawać sensownie - mówił też tłumacząc, że (według niego) "za pieniądze, które Niemcy wydadzą w tym roku na swoich azylantów, mogliby utrzymać wszystkich uchodźców na Bliskim Wschodzie przez trzy lata".
Zdaniem Lindenberga „następne miliony” migrantów czekają na to, by wjechać do Europy. - Im szerzej otwieramy drzwi, tym więcej chce ich przyjść. (...) Ten potok się nie kończy - mówił uznając też, że z pewnością "muzułmańscy imigranci" w Europie nie znajdą pracy ani w tej chwili, ani za 10 lat, bo to ludzie, "którzy nic nie umieją".
Praca to najlepsza asymilacja
Z argumentami publicysty nie zgadzał się prof. Śpiewak mówiąc, że wśród uchodźców "osób z wyższym, poważnym wykształceniem jest bardzo dużo", dlatego ci ludzie znajdą w Europie pracę. Politycy powinni wziąć pod uwagę to, że w Europie już zaczyna brakować siły roboczej i nowe ręce do pracy są potrzebne, a - dodatkowo - "jedynym efektywnym sposobem asymilacji jest praca".
Migranci, którzy ją dostaną, zaczną się uczyć języka i kultury regionu i kraju, w którym są - powiedział.
Basil Kerski dodał, że "ludzie nie lubią zmieniać swojego miejsca zamieszkania" i w przypadku Bliskiego Wschodu "to nie przyczyny ekonomiczne doprowadzają do emigracji". - Często ludzie czują zagrożenia polityczne, które dopiero nadciągają - mówił, wyjaśniając, że uchodźcami są też ludzie, którzy widzą i rozumieją, że w ich krajach sytuacja idzie w złą stronę. - Musimy być bardzo ostrożni w ocenie tych ludzi - skonstatował.
Co dalej?
Zapytani na koniec przez moderującego rozmowę Grzegorza Miecugowa "co dalej?" w kwestii odpowiedzi Europy na kryzys migracyjny, goście programu wyraźnie się różnili. - To, co powinniśmy zrobić jak najszybciej to wstrzymać dopływ imigrantów do Europy - mówił Grzegorz Lindenberg.
- Każdy człowiek chce zarabiać pieniądze i żyć we własnym kraju. To jest doświadczenie uniwersalne - mówił z kolei Basil Kerski, zgadzając się z tym, że europejska polityka migracyjna „całkowicie się rozsypała” i należy ją stworzyć od nowa, ale nie zamykając się na uchodźców.
- Zamknięcie, odizolowanie Europy jest niemożliwe do zrealizowania i w istocie jest ucieczką - podsumowywał prof. Śpiewak. - Naszym prostym, ludzkim obowiązkiem jest im po prostu pomóc - dodawał.
- Odrzucać zalecenia UE i po prostu robić swoje. Prowadzić własną politykę solidarności - stwierdził Marek Jurek.
W trakcie programu w portalu tvn24.pl uruchomiona została druga sonda, w której czytelnicy oraz widzowie TVN24 mogli głosować odpowiadając na to samo pytanie: "Czy łodzie z uchodźcami należy zawracać?". "Tak" odpowiedziało 81,9 proc. osób, a "nie" 18,1 proc. - takie wyniki były w momencie zakończenia programu.
Autor: adso//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24