Nie zdały egzaminu i znikają z dróg. Czarne punkty, które miały doprowadzić do ograniczenia wypadków śmiertelnych, a okazały się niewypałem - pisze "Dziennik". - Program był nieskuteczny i nie będzie kontynuowany - oświadczyli urzędnicy.
Dziesięć lat po powstaniu na polskiej drodze pierwszego znaku "czarny punkt", Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przyznaje, że program okazał się nieskuteczny - donosi "Dziennik".
Nie sprawdziło się założenie, że przez swą wymowę czarne punkty wstrząsną wyobraźnią kierowców i zmuszą ich do ostrożnej jazdy. Artur Mrugasiewicz, GDDKiA
W 1998 roku pierwsza tablica zawisła w podwarszawskim Błoniu. Od tej pory na wszystkich polskich drogach powstało ich 49. Najczęściej zawierają prostą informację - zakręt śmierci, zginęło tu tylu, a rannych zostało tylu. Miały wywoływać szok i odstraszać, przed brawurową jazdą.
Mniej zwalnia, więcej przyspiesza
Informacje o tym, że dane na tablicach wymagają niemal wszędzie stałego aktualizowania, nieoficjalnie potwierdzili "Dziennikowi" urzędnicy z kilku oddziałów Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Z badań Generalnej Dyrekcji przeprowadzonych pięć lat temu wynika, że tylko 10 proc. kierowców na czarnych punktach zwalnia, a dwa razy więcej przyspiesza. Rozmówcy gazety argumentują, że ludzie często nie reagują racjonalnie na informację "tu zginął człowiek".
Kierowcy uważali, że ich to nie dotyczy
Na jeszcze inny efekt wskazuje psycholog transportu Andrzej Markowski. Mówi, że kierowcy, widząc czarny punkt, po prostu uważali, że ich ta statystyka nie dotyczy. Dodaje, że zwracano na to uwagę pomysłodawcom akcji, ale uważali, że może jednak statystyki pójdą w dół.
Artur Mrugasiewicz z biura prasowego GDDKiA przyznaje, że program zostaje zarzucony. - Nie sprawdziło się założenie, że przez swą wymowę czarne punkty wstrząsną wyobraźnią kierowców i zmuszą ich do ostrożnej jazdy - mówi.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24