Doktor Agnieszka wygląda jak młoda, początkująca lekarka. Na zdjęciu profilowym na Facebooku stoi w szpitalnym korytarzu ubrana w biały fartuch, z włosami spiętymi w kok. Wydaje się, że naprawdę chce pomóc. "Chcesz przejąć kontrolę nad swoją wagą, poziomem cukru we krwi i ogólnym stanem zdrowia?" - pyta. I podpowiada, jak można to osiągnąć. Złotym środkiem mają być krople HHVB GLP-1. Opisuje je jako "potężne, naturalne rozwiązanie zaprojektowane, aby wspierać Twoją podróż w kierunku lepszego samopoczucia". Do wpisu załącza nagranie, w którym pokazano imponujące metamorfozy kobiet: dzięki tym kroplom pozbyły się otyłości, o czym przecież od dawna marzyły. Ze smutnych i zaniedbanych kobiet zmieniły się w atrakcyjne i uśmiechnięte. Kilka z nich nie boi się już nawet pokazywać w stroju kąpielowym.
Nie tylko doktor Agnieszka rekomenduje krople GLP-1. Poleca je też doktor Anna Kowalczyk. Ten profil również znaleźliśmy na Facebooku. Jako młoda lekarka na zdjęciu profilowym pozuje w lekarskim kitlu, ze stetoskopem na szyi. We wpisie podkreśla, że preparat opracował "zespół ekspertów endokrynologii i metabolizmu z Uniwersytetu Jagiellońskiego". Na załączonej ilustracji widzimy opakowanie preparatu, a obok logotypy Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości i Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego. To zwiększa wiarygodność.
Zainteresowało nas, gdzie pracują obie lekarki. Na fartuchu doktor Agnieszki widać nazwę: "New Amsterdam Medical Center". Fani seriali zapewne od razu wyczują podstęp - pozostałym wyjaśniamy: kobieta na zdjęciu to ani nie lekarka, ani nie Agnieszka, tylko aktorka Janet Montgomery, która w serialu "Szpital New Amsterdam" wciela się w postać dr Laury Bloom.
Natomiast na fartuchu doktor Anny Kowalczyk napisów wprawdzie nie ma, lecz już po dokładniejszej analizie zdjęcia można się zorientować, że owa "lekarka" nie istnieje - fotografia powstała przy użyciu sztucznej inteligencji.
A gdy podążyliśmy tropem reklamowanych kropli na odchudzanie, okazało się, że sztucznej inteligencji w tej historii jest jeszcze więcej. Są nie tylko fałszywi lekarze i nieistniejące pacjentki, ale też klonowane tożsamości uznanych państwowych instytucji czy uczelni.
Jedynie zagrożenie dla zdrowia jest jak najbardziej prawdziwe. Nie tylko w Polsce.