Rośnie liczba dzieci na oddziałach pediatrycznych w związku z licznymi przypadkami zakażeń wirusami SARS-CoV-2, RSV i grypy. Eksperci ostrzegają, że w sytuacji, gdy dziecko ma problemy z oddychaniem, należy niezwłocznie zabrać je do szpitala. - Komunikaty PZH nie pozostawiają wątpliwości, to najtrudniejsza fala od wielu lat - powiedział w "Faktach po Faktach" doktor Wojciech Faleszko. - Na oddziałach pediatrycznych dominują dzieci do 3. roku życia - dodała doktor Ewelina Gowin.
W kraju zajętych jest ponad 10 tysięcy łóżek dla dzieci, czyli obłożenie wynosi ponad 75 procent - informuje resort zdrowia. Najtrudniej jest na Lubelszczyźnie, Podkarpaciu i w Małopolsce. - Tam stosunek liczby łóżek ogółem do liczby łóżek zapełnionych jest już na granicy - mówi rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
- Problem jest poważny, bo mamy do czynienia z tak zwaną tridemią, gdzie mamy covid, wirusa RS i grypę. Covid jest w tej chwili najsłabszy z tej trójki. Grypa rzeczywiście ostro idzie w górę od połowy listopada - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 dr hab. n. med. Wojciech Faleszko z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Komunikaty PZH nie pozostawiają wątpliwości, to najtrudniejsza fala od wielu lat - podkreślił. - Rzeczywiście, jak się rozejrzymy dookoła nas, to jest absencja, dużo dzieci chorych, to jest zauważalne dla wszystkich - dodał.
Zapytany o przyczyny nagłego wzrostu zachorowań u dzieci, przyznał że jest to "zaskakujące". - Epidemiologia pokazuje nam jakiś eksperyment natury. Myślę, że dwa lata pandemii, gdzie była izolacja, spowodowały, że układ odpornościowy błon śluzowych oduczył się walczyć z wirusami - stwierdził dr hab. n. med. Wojciech Faleszko.
Dr Ewelina Gowin: na oddziałach dominują dzieci do 3. roku życia
Specjalistka chorób zakaźnych dr Ewelina Gowin z Wielkopolskiego Centrum Pediatrii przyznaje, że sytuacja rzeczywiście jest trudna. - Od kilku tygodni jesteśmy w pełni obłożeni. Ruch na łóżkach jest niesamowity. Każdego dnia przyjmujemy kolejnych pacjentów - powiedziała.
- Jest to niebywała sytuacja. Nie pamiętam takich lat, abyśmy właściwie non stop mieli pełne obłożenie i to szczególnie bardzo małych pacjentów, bo dominują dzieci do trzeciego roku życia - dodała.
- Dzieci, które trafiają z objawami niewydolności oddechowej, są przyjmowane dosyć szybko. Przyznawany jest im kod czerwony. Gorzej jest, jeśli pacjent trafia do izby i jego stan pogarsza się w czasie wielogodzinnego oczekiwania - oceniła dr Ewelina Gowin.
Jeśli dziecko ma problemy z oddychaniem, trzeba zabrać je szpitala
- Niewiele można zrobić, jeśli chodzi o leczenie w domu wirusa RSV, bo nie ma na to leku. Nie ma możliwości pomocy takiemu dziecku w domu, jeżeli dochodzi do objawów niewydolności oddechowej. Jeżeli dochodzi do zapalenia oskrzelików, szczególnie u tych najmłodszych dzieci, nie ma możliwości, aby rodzic w domu mógł pomóc - ostrzega dr Ewelina Gowin.
Specjalistka chorób zakaźnych przyznaje, że "ciężko jest też wielu rodzicom ocenić stan zdrowia dziecka". - Bo te dzieci nie muszą gorączkować, nie muszą bardzo kaszleć. One będą miały trudności w oddychaniu, będą się bardziej męczyły, aż w końcu nie będą miały siły oddychać i to już jest najgorsza sytuacja - dodała.
Dr hab. n. med. Wojciech Faleszko tłumaczy, że u większych dzieci RSV związany jest z objawami podobnymi do przeziębienia. - Chociaż w tym sezonie widzimy większe dzieci, które chorują poważniej na wirusa RSV, ale moment, który powinien rodziców zaprowadzić do szpitala, to jest sytuacja, kiedy dziecko zaczyna oddychać intensywnie i głośno, szybko rusza brzuchem, zapadają się mięśnie na klatce piersiowej, kiedy ruszają skrzydełka nosa. Widać, że to dziecko z trudem oddycha - wyjaśnia.
- Dobra wiadomość jest taka, że na 100 zakażonych dzieci, te które będą wymagały pomocy lekarskiej czy tlenu, to jest około 10 do 15 procent dzieci - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock