Ten film jest próbą odsunięcia się na dwa kroki i spojrzenia z nieco szerszej perspektywy na to, co się na świecie wydarzyło - powiedział w TVN24 Jarosław Jabrzyk, współautor reportażu "Superwizjera" "COVID-19: Świat w zagrożeniu". Dokument można obejrzeć w TVN24 GO.
Dziennikarze "Superwizjera" TVN, wykorzystując swoje międzynarodowe kontakty, pokazują w filmie dokumentalnym "COVID-19: Świat w zagrożeniu" ludzi, których życie w szczególny sposób zostało zmienione przez pandemię. Dotarli do wielu unikatowych materiałów i zdjęć. Część z nich jest drastyczna i pokazuje nieznany do tej pory wymiar pandemii. Dodatkowo twórcy reportażu przeprowadzili własne rozmowy z osobami dotkniętymi pandemią, a także - z ekspertami.
Historie, które można zobaczyć w filmie pochodzą z Chin, Włoch, Wielkiej Brytanii, USA, Ekwadoru i Indii. Film zrealizowano w wyjątkowej sytuacji światowego lock-downu. Film można obejrzeć w TVN24 GO.
"Ten koronawirus jest wciąż wśród nas"
- Myślę, że ogromną siłą tego filmu jest siła historii ludzkich, które opowiadamy. Na tych przypadkach widać, w jaki sposób ten wirus, cała sytuacja wpłynęła na ludzi, a zwłaszcza na tych ludzi, którzy muszą pracować po to, aby inni na przykład nie mogli pracować albo inni mogli być leczeni w szpitalu. Jak w przypadku pielęgniarki, albo jak w przypadku kuriera rowerowego, który w marcu był jednym z nielicznych, którzy pozostali na ulicach Nowego Jorku, który rozwoził jedzenie dla ludzi, czy też kierowca autobusu w Londynie, który w końcu też zachorował - powiedział w sobotę we "Wstajesz i weekend" współautor reportażu "Superwizjera" Robert Socha.
Zaznaczył, że "reportaż powstawał w marcu i kwietniu, kiedy sytuacja, przynajmniej psychologicznie, dla nas wydawała się znacznie bardziej poważna". - W tej chwili trochę tego wirusa oswoiliśmy, może trochę już mniej dbamy o maseczki, ale też istotne jest chyba to, o czym przeczytałem ostatnio w amerykańskiej prasie, że być może straciliśmy zainteresowanie wirusem, ale on nie stracił zainteresowania nami - mówił dziennikarz.
Dodał, że sytuacja jest poważna. - Ten koronawirus jest wciąż wśród nas - podkreślił.
Nagrania ludzi, własne rozmowy i wypowiedzi ekspertów
Jarosław Jabrzyk, szef "Superwizjera" TVN i współtwórca dokumentu, opowiadał na antenie TVN24 o nietypowej koncepcji filmu.
- Myśmy na samym początku przyjęli takie założenie, że ten film będzie się składał z 4 elementów, będzie miał taką konstrukcję mozaikową. Z jednej strony będą to materiały nagrane komórkami przez ludzi, którzy byli świadkami jakichś dramatycznych zdarzeń, będą to materiały agencyjne, będą to zdjęcia, które my sami zamówimy na świecie, czyli znajdziemy bohaterów, znajdziemy ludzi, którzy nam opowiedzą o tym, jak koronawirus dotknął i zmienił ich życie na tej pierwszej linii, jak zostali przez pandemię dotknięci - powiedział.
Dodał, że założeniem twórców było również dotarcie do ekspertów, którzy w sposób globalny zajmują się tematem pandemii. Stwierdził, że jeden z ekspertów przyznał, że tak naprawdę nie wiemy, jakie konsekwencje może spowodować pandemia w perspektywie przykładowo pół roku - ilu ludzi zginie z tego powodu, że odwołano im zabiegi, ile umrze z głodu, bo nie będą mieli za co kupić jedzenia, czy też z powodów psychicznych. - To są absolutnie trudne dylematy i takie aspekty myślenia o tej pandemii, które czasami w takim bieżącym informowaniu o tym, że mamy tylu zakażonych, tyle osób zmarło, że one nam czasem gdzieś uciekają. Ten film jest taką próbą odsunięcia się na dwa kroki i spojrzenia z nieco szerszej perspektywy na to, co się na świecie wydarzyło - stwierdził Jabrzyk.
"Tam niespecjalnie liczy się ofiary"
Pytany o sytuację między innymi w Ekwadorze Robert Socha powiedział, że "w krajach, ogólnie mówiąc Południa, sytuacja jest tragiczna w wielu miejscach, aczkolwiek w wielu tych państwach czy w Ameryce Południowej niespecjalnie nawet liczy się ofiary".
- Tam nawet nie ma narzędzi, specjalnych statystyk, które byłyby w takim czy innym stopniu wiarygodne, bo jeśli chodzi o ogólnie mówiąc świat zachodni, jakoś staramy się liczyć ofiary, prowadzić jakieś statystyki. Testowanie odbywa się w takim lub innym zakresie, natomiast jeśli chodzi na przykład o Brazylię czy Ekwador, to tam można odnieść wrażenie, że głównie króluje chaos, bo tam nie ma żadnych pewnych danych co do liczby ofiar, co do liczby zachorowań. To są wszystko bardzo ogólne szacunki - mówił Socha.
Źródło: TVN24