16,7 proc Polaków wierzy, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był zamach i spisek - wynika z najnowszej edycji Diagnozy Społecznej. To wzrost o prawie 5 pkt proc. w porównaniu z 2011 rokiem. W południe śledczy przedstawią wyniki analiz próbek z wraku Tu-154M dotyczące ewentualnej obecności materiałów wybuchowych na szczątkach samolotu.
W konferencji prasowej uczestniczyć ma m.in. szef warszawskiej Wojskowej Prokuratury Okręgowej, płk Ireneusz Szeląg.
Próbki przebadane, dziś - wyniki
Na przełomie września i października zeszłego roku w Smoleńsku polscy śledczy i biegli zabezpieczyli do specjalistycznych badań laboratoryjnych ponad 250 różnego rodzaju próbek - wymazów, próbek gleby i wycinków materiałów z wraku. Ich badaniem zajmowało się Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie.
Wyniki badań próbek mają być tylko jednym z elementów całościowej opinii biegłych, która ma powstać w ciągu kilku miesięcy od zakończenia laboratoryjnych badań.
Polacy wciąż wierzą w zamach
Według Diagnozy Społecznej 2013, w porównaniu do poprzedniej edycji z 2011 roku, niewiele zmieniło się jeżeli chodzi o odsetek Polaków, którzy jako przyczynę katastrofy wskazują błąd pilotów lub kontrolerów lotu (21,1 proc., spadek o 0,7 pkt proc.).
Wzrósł odsetek przekonanych, że przyczyną był zamach i spisek (16,7 proc., wzrost o 4,6 pkt proc.). Mniej jest osób, które mówią o naciskach na pilotów, aby lądowali mimo trudnych warunków (24,5 proc., spadek o 11,5 pkt proc.). 30,5 proc odpowiada: trudno powiedzieć. Jeszcze w 2011 roku w ten sam sposób odpowiadało 26,5 proc. osób.
Prowadzący badania prof. Janusz Czapiński podkreśla, że popierających teorię zamachu wśród zwolenników PiS jest mniej niż połowa (49 proc.), zaś najmniej jest ich wśród zwolenników PO (4,5 proc.).
Diagnoza Społeczna jest największym w Polsce badaniem opinii i jakości życia Polaków. Przeprowadza się ją cyklicznie na tych samych osobach. 7. edycję zrealizowano w marcu i kwietniu tego roku. Wzięło w niej udział ponad 12 tys. gospodarstw domowych i ponad 26,3 tys. indywidualnych respondentów.
Artykuł wywołał burzę
Sprawa obecności środków wybuchowych na szczątkach tupolewa stała się głośna w październiku ubiegłego roku. "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy podczas badania wraku znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny.
Już na początku marca, na wstępnym etapie badań, Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że śladów materiałów wybuchowych w badanych próbkach nie ma.
Lasek obala "teorię zamachu"
O tym, że na wraku samolotu "nie stwierdzono charakterystycznych nadpaleń i nadtopień konstrukcji, które miałyby być konsekwencją wybuchu", mówił pod koniec maja Maciej Lasek, szef zespołu do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej.
Dodał, że również rozrzut szczątków Tu-154M był typowy dla zderzenia samolotu z ziemią. Resztki samolotu były rozrzucone na obszarze o długości 160 metrów (cztery razy dłuższym niż długość kadłuba) i szerokości 52 metrów (14 metrów szerszym niż rozpiętość skrzydeł). - Gdyby doszło do wybuchu - mówił Lasek - szczątki byłyby rozrzucone na większym obszarze.
Autor: rf/tr/k / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24