Miał we krwi ponad dwa promile alkoholu. Wsiadł za kierownicę i staranował dwa samochody swoich wyborców. Burmistrz Łaskarzewa pod Garwolinem, bo o nim mowa - nie trafił jednak do aresztu. Jak powiedział lekarz, "jego stan zdrowia na to nie pozwala". O alkoholowym problemie Waldemara L. w mieście - poza nielicznymi wyjątkami - cisza.
Od kolizji burmistrza, życie w urzędzie miasta jakby zamarło. – Tylko tyle mogę powiedzieć, że jest na urlopie do końca tygodnia – mówi Monika Garnek-Owcarczyk, sekretarz miasta. Na pytanie, czy jest to "choroba filipińska" (nawiązanie do alkoholowych wpadek byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego - red.), kobieta ucina rozmowę. – Nie będę komentować, proszę mi wybaczyć. Ja tu pracuję niestety, więc chciałabym pracować dalej – mówi.
Bo to właśnie burmistrz jest tu głównym pracodawcą i dlatego milczą wszyscy - od sekretarz miasta po samych mieszkańców. – Nie był pijany, on bardzo fajny chłopak jest – mówi napotkany na ulicy mieszkaniec miasta.
Ja uważam, że jemu nic z tego nie będzie. Chyba, że zdarzyłby się cud. Marian Jóźwicki, świadek pijackiego rajdu burmistrza
"Bełkotał tak, że nikt go nie rozumiał"
O samym zdarzeniu nawet rzecznikowi policji w Garwolinie jest ciężko mówić. – Potwierdzacie panowie, że to burmistrz Łaskarzewa? – pyta go dziennikarka. – Był to 56-letni mieszkaniec gminy Łaskarzew – odpowiada Leszek Wielgosz, rzecznik policji w Garwolinie.
Jak dodaje, po sprawdzeniu stanu trzeźwości, urządzenie wykazało, że mężczyzna ma 1,10 miligrama alkoholu w wydychanym powietrzu. – Czy potwierdzacie, że to był burmistrz Łaskarzewa? – dopytuje reporterka. – Był to Waldemar L. – mówi policjant.
O tym, że to był burmistrz, potwierdza naoczny świadek kolizji. – Policjanci pomogli mu wyjść, bo wystrzeliła poduszka powietrzna. Ledwo co szedł – relacjonuje Marian Jóźwicki, świadek. Jak dodaje, burmistrz "bełkotał tak, że nikt go nie rozumiał".
Na tym nie koniec. Według relacji świadków, burmistrz agresywnie zachowywał się wobec policjantów. – Jednego policjanta uderzył. Czapka mu spadła, ale on ją złapał. Drugiego wziął za gardło, ale ten się szybko obronił – relacjonuje Marian Jóźwicki.
"Ja tu tylko maluję"
Burmistrz został dowieziony do szpitala. Tam lekarze nie wyrazili zgody na jego zatrzymanie. I tak po całym zajściu burmistrz trafił na urlop. Gdzie jest? Nie wie nikt, nawet ci co zajmują się jego domem. – Nie wiem, ja tu tylko maluję – mówi robotnik.
Policjanci też są w niezręcznej sytuacji. Na pytanie, czy to prawda, że burmistrz już wcześniej był zatrzymywany za prowadzenie pod wpływem alkoholu, rzecznik garwolińskiej najpierw długo się zastanawia, a potem… śmieje się.
Czekają na cud
– Ja uważam, że jemu nic z tego nie będzie. Chyba, że zdarzyłby się cud - twierdzi Marian Jóźwicki, świadek pijackiego rajdu burmistrza.
Tym cudem może być na przykład interwencja wojewody. Iweta Biały, rzecznik wojewody mazowieckiego mówi, że ewentualne kroki można podjąć dopiero na podstawie prawomocnego wyroku sądu. To wtedy wojewoda może wygasić mandat burmistrzowi, jeżeli miejscy radni będą mieć z tym opory.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24