72-latek spacerował z psem brzegiem Olzy w czeskim Cieszynie. Poślizgnął się i wpadł do lodowatej wody. Zobaczyli go polscy policjanci, patrolujący miasto po drugiej stronie granicznej rzeki. - Włączyliśmy sygnały i wjechaliśmy przez most do Republiki Czeskiej. Siwy pan był cały w wodzie. Chwyciliśmy go za ręce i wyciągnęliśmy - opowiada policjant.
Olza to graniczna rzeka między polskim a czeskim Cieszynem. - Z uwagi na ukształtowanie nabrzeża, z naszej strony lepiej widać to, co dzieje się na czeskim brzegu, i odwrotnie - tłumaczy starszy aspirant Krzysztof Pawlik, rzecznik cieszyńskiej policji. Dlatego to polscy policjanci dostrzegli 72-letniego Czecha, który w sobotę wpadł do Olzy.
Podali mu ręce i wyciągnęli na ląd
72-latek spacerował z psem w czeskim Cieszynie tuż nad rzeką. W tym czasie polscy policjanci patrolowali radiowozem aleję Jana Łyska, która biegnie wzdłuż Olzy po polskiej stronie. - Zobaczyliśmy, jak mężczyzna zjechał na nogach do rzeki. Prawdopodobnie się pośliznął. Siwy pan, pomyślałem, że pewnie starszy. Nie było tam głęboko, ale cały się zanurzył - opowiada sierżant sztabowy Marek Folek, jeden z policjantów w patrolu.
Policjanci nie skoczyli do Olzy. Rzeka w tym miejscu jest szeroka, do tego prąd był silny, a temperatura wody bardzo niska. Byli przekonani, że zdecydowanie szybciej dotrą radiowozem. - Powiadomiliśmy naszego dyżurnego o zagrożeniu zdrowia i życia mężczyzny. Włączyliśmy sygnały i wjechaliśmy do Republiki Czeskiej mostem Wolności. Dotarliśmy do pana po 30 sekundach - relacjonuje Folek.
Na szczęście nie musieli wchodzić do lodowatej wody, 72-latek był blisko brzegu. Sierżant opowiada: - Chwyciliśmy go za ręce i wyciągnęliśmy na ląd.
Starszy mężczyzna był całkowicie przemoczony i wyziębiony, ale przytomny. Choć z trudem, rozmawiał z policjantami. Okryli go kocem termicznym i zaprosili do radiowozu, by się ogrzał, następnie przekazali czeskim ratownikom. Psem, który nie wpadł do wody, zaopiekowali się czescy policjanci.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock